Kraft, 20 september 2013
dom rzeczy różnych
w stanie nieważkości ból pustych
ramion oto ja
domagam echami miasta
noc stosuje się do pragnień
jak naiwność wymyślona
w krainie absurdów
tak bardzo chciałaś mieć dzieci
i stałem się
ukochanym obiektem nienawiści
znosisz mnie częstując sobą
w strzelistych aktach
piszę list
błędy uczą trepanacji w zasięgu wzroku
kreacja umysłu jak fałszywe oczy
to tylko słowa
szaleństwem wyobraźni przepowiednia
przyszłość mój pierwszy wiersz
dla ciebie
daj mi trochę
Kraft, 17 september 2013
nie widzisz nawet ja
słyszę dźwięk gasnącego światła
perspektywiczne bicie serca
i wszystko wykrzyczę ci w twarz
to nie jest żaden wiersz
tylko wyrzut z punktem odniesienia do gwiazd
przeciąg dotyku
niesiony krajobrazem z milczeniem w tle
doświadczam wewnętrznych trzęsień ziemi
chciałaś żebym świerkiem jedlił się do starości
ale nawet wybaczalnie przestały być trendi
nad talerzami sąd ostateczny
gdzieś w ogrodzie
pomiędzy czterema strofami szczerości
krążąc po strukturze oddechów
nieuchwytne drganie umysłu
tylko czekasz
Kraft, 15 september 2013
polując na myśli
w liście wetkniętym między lato a czerwień liści
napisałem o uczuciu wlepionym w wieczną wiosnę
przeszedłem z detalami siebie by nie zamarło
jesień w tym roku jest taka nieudana
zimą w kilku odsłonach powiem już czas
ostatnie słowo pozostawiając na stole
przepraszam
z pogodą ci nie do twarzy
Kraft, 14 september 2013
w twoim naszym domu
nieopodal drewnianej chatki
posadziłaś zagojenia moich ran
kwitną na wiosnę podlewane romantyzmem
z konewki niepoprawnych oddań
obok ciebie trawą
wiecznie zieloną we wschody i zachody słońca
ścielę miejsce pod ars amandi
a lasy podniecone wizją kochanków
śpiewają ballady zaprzężone w jedenaście koni
w twojej szafie
gdzie chciałbym ułożyć swój czas
kwiatowe sukienki na stałe pachną jutrem
a zgrabna bielizna do granic widnokręgu
pobudza jedwab zmysłów kusząc koronkami
krótko mówiąc zwariowałem
w rzece twojej zmysłowości
na zawsze chcę utonąć
przytul mnie wreszcie
Kraft, 13 september 2013
zamyślony na trzy czwarte
rozmawiam z gwiazdami
otwartym oknem szukam podobieństw
dotykają bezboleśnie
wpadając jak fajerwerki
niesprawiedliwe
dla uzależnionych od absurdu
obok ćmy robią film o przebudzeniu
na pościeli ślad po tobie
dzielę jedynie oddechy
tak jakby zaraz miało zabraknąć powietrza
piąta noc jak cię nie ma
w dzień niebo upadnie po raz szósty
zdzieram klepsydry
nie wiem co zrobić z palcami
szaleństwo
w przedśnie o pogubionych
czekając na cud
doceniam warość kobiety
nie ma prawa się wydarzyć
jeszcze raz patrzę w sufit
a tam tylko trwanie
bolą mnie oczy
próbuję zamknąć niewypowiedziane
Kraft, 12 september 2013
łapiąc ostatnie prawdziwe
promienie zimą dla początkujących
na śmietniku życia
był czas że coś we mnie drgnęło
gatunkowo klasyczny nie rozumiałem
jak bardzo smakujesz od środka
brak potrzeby lotu był tak wielki
że każda podróż do głębin
na granicy szczęścia waliła w tynki
na pustych niebach owoce słońc
kreśliły równoleżniki
a ja znałem jedynie kolor betonu
w czterech ścianach z braku okien
nagle spadł deszcz
drut kolczasty pordzewiał jak noc poślubna
mówiłaś proszę nie dotykaj
bezlistny uciekłem zmrużywszy oczy
wierząc w przepowiednie o końcu świata
nie dokończyłem części tego wątku
zgasłem u progu latarni
za rogiem szans
zbudziłaś mnie kropelką rosy
chwiejnym szeptem niepewnie
znów zapukałem do drzwi
byłaś mokra
wiosna zawsze przychodzi z deszczem
Kraft, 12 september 2013
szkice na oknie
z punktem odniesienia do pociągu
jadę na dwa przeklinam drogę
serca o pięknych wylewach krwi do mózgu
jeden z wątków naszego świata
podróż na niby
na cztery nuty fortepianu
próbowałem rozpisać cię wierszem
milczysz
wracam po literkach
iluminacją słów
czystość idzie do nieba
a mówiłaś że nie umiem kochać
od pewnego momentu
jeszcze jeden niewysłany
spójrz tam na oknie
listy szkicują swoje pragnienia
prostota jest taka skomplikowana
to nie deszcz pada
to łzy
Kraft, 10 september 2013
owinięta w czarną pościel
biel twojej skóry
i ja
gdzieś z oddali
Kraft, 10 september 2013
ulubiony spacer
za murami chyba już jesień
wtulona w drzewo
ubarwiasz codzienność zanurzona w liściach
inaczej niż kiedyś
tygodniami cię nie widzę
uciekasz
przypomina mi się bezradność
nadtłuczone lusterko w kolorach domysłu
punkt wyjścia z wiosną w tle
czy to tak dużo
na nutę G grane melodie
kołysanka do bólu to jedynie wizja lokalna
polarny sen idioty
a na brzegu znowu nic śmiesznego
melancholie ulicy
sól zegar telefony i płynący dom
w środku ciężkości nielogiczne
pragnienia na piasku
gdzie pacynki pozostawiają odciski
nieporozumieniem
w liście do ciebie imaginacja wykreślna
ulubiony spacer
przez wszystkie wierności
zapomnienie
odnalazłem przebudzony śladem
w dzikich sadach lekkość ptaków
stracone gniazda
i słońce które świeci nawet przez żaluzje
blaskiem bez pustych ścian
wierzę
że wszystko się jeszcze
całuję
Kraft, 1 september 2013
czasami sobie pozwalam na przeszczep
szalonych myśli wizjami nibylandii
z lekkością ptaków
wznosząc głowę ponad nieśmiertelny mur
niepodobny do miasta buszuję w zieleni
tętno płynie wtedy początkiem lipca
łanami zbóż ubrany jedynie w płaszcz
w kolorze nadziei szukam na wskroś
dźwięków fortepianu ukrytych w kłosach
miłości zaplątanej w niezapominajki
ewolucji przesłań spotykanych we śnie
ciebie
która delikatnie aczkolwiek z premedytacją
naruszasz równowagę nocy
a potem
potem to już jest jak zwykle
pomyślane drogi jedynie niepokojem
Eloi Eloi lama Sabachtani
krzyczę wniebogłosy
świat jest taki bezczelny
ekranizuje niechcianą natychmiastowość
i znowu stąpam po ziemi
jak czarno-biały anioł
pazurami uczepiony nieba
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 november 2024
Freedom From PainSatish Verma
4 november 2024
0411wiesiek
4 november 2024
Słucham jeszcze, jak ostatnieEva T.
4 november 2024
Pure As GoldSatish Verma
3 november 2024
Nie tak całkiem zielonyJaga
3 november 2024
0311wiesiek
3 november 2024
Listopad.Eva T.
3 november 2024
"Surrender"steve
3 november 2024
You Were Not Like MeSatish Verma
2 november 2024
światłojeśli tylko