Belamonte

Belamonte, 9 august 2012

Gospody płaczu

świty szaleństwa
gospody płaczu, opatrznościowi dziadowie i dziewczęta

ptaki, które znają twoje myśli o poranku
i płaczą z tobą aleje

w ciebie biegną labirynty, wschody i zachody słońc
- gdzieś na stronie zgubiłem magiczny klucz do mojego życia -

wiosna, która błądzi z tobą po strychu
i odkurza bruzdy obrazów

szukamy, na pewno widzieliśmy coś
co umknęło naszej uwadze
a było dowodem na istnienie Boga
- pragnę poznać tą Prawdę -

pociągi lipca gnają przyprószone kwieciem akacji
żyją
nigdy się nie zestarzeją

wszyscy bliscy już w nich są
i z dziś i z wczoraj i z jutra
i ze snu i z jawy


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Belamonte

Belamonte, 9 august 2012

Łabędzie

wielkie białe ptaki na horyzoncie nadziei!
zstąpcie spłyńcie na moje powieki
niech zamkną się podwoje szaleństwa
na wieki

swoimi litościwymi dłońmi
przybijcie mnie do krzyża cierpienia
ciosem w kark przerwijcie, z błyskiem litości w oku
agonie nic nie rozumiejącego

szyją wygiętą w uroczy łuk
białością skrzydlatych ramion
bezwzględnością ruchów
bezlitością dzioba
wężowym sykiem nagiej szyi
spojrzeniem podkrążonych oczu -

nic do mnie nie mówicie i nic do mnie nie mówiłyście?


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Belamonte

Belamonte, 8 august 2012

Lot otwartej agrafki we śnie

nad płaszczyzną świateł w owym mieście
błyskawica
lotem jaskółczym przemykam
wchłonięty

gromadami snują się przechodnie
degenerują w grupkach na podwórkach
ukulturalniają w lożach i na sofach
bomb snu w dole mało
piękne jest miasto
obce

zamykam oczy we śnie
głowę porwał jastrząb
nogi pląsają daleko
gdy ołów walczy z jastrzębiem o głowę
niech zapłonie stos
gdzieś tak głęboko jak na szczycie góry

otwartej agrafki lot
samoloty i pociągi
przez ludne wolne przestrzenie
drzazga
maczuga
lot

Książe obudzony obrotami Ziemi
udał się na bal
otwiera spuszcza nad miastem
z żołądka i głowy przemienionej
lecą cienie
flaki
bomby
łączy się ze snami mieszkańców

nie wiadomo czego chcą burze błyskawice
wiatry deszcze śniegi
sny


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 7 august 2012

Przystań

przystań na rogu
w niewyjaśnionym zamiarze
przy ich milczącym współudziale

bezwolne
powiew unoszący rzeczy
w pytającej, chłodnej ciszy

czy ktoś za tym stoi?
zapytać to zniszczyć magię

ku przystani przepaści


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Belamonte

Belamonte, 6 august 2012

Zagubiona polana

biją dzwony, dzisiaj wszystko ma znaczenie
wzywają do radosnego poznania Boga
co się z tobą dzieje?
dlaczego nie pomagasz ludziom?
wstań, na raz!

ja się nie żalę, bo kocham życie, ale...
może wszystko jest radosnym misterium
może właśnie kapłan odprawia mszę, gdy ja się zamyśliłem...
wiem jak wielkie to bluźnierstwo
stary przyjaciel podaje rękę

na polanie księżycowej byłem i nie
na polanie ze snu -
milczącej, żyjącej, oddychającej, mówiącej inaczej
zagubionej i odnalezionej ponownie
cisza, księżyc śle promienie
to ja

sam słuchałem mszy
potok przeciął jej ciało
rozbił na tysiąc kawałków promienie księżyca
z lasu wyszedł wilk
czekałem na niego
ma mi coś ważnego do powiedzenia

to ja
tak mówi do mnie wszystko
krety wychylają łebki z ziemi
ptaki milczą
świat nieobojętny

zagubiona polana
przez wszystkich zbrukana
leży pokonana -

To śmietnisko

-

- Pomóż mi doktorze.
- Zresztą nie. - To ja powinienem pomóc Tobie.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Belamonte

Belamonte, 5 august 2012

Ośmiornica

Mam w sobie wroga z wijącymi się mackami.

Ten dzień wyciąga po mnie palące łapska co minutę,
a więc lawiruję, a korytarzem co nie ma wyjścia biegnie młodość,
roześmiana bryła głosów chłopców i dziewcząt,
otwarła drzwi i wypadła na słońce...
Jak zwykle senna ściana przyparła mnie do muru, coś mnie pochwyciło
i wciąga do ściany, gdy biegłem za tatą ciemnym korytarzem...
Czekam na prześwietlenie głowy, które znowu niczego nie wykaże,
nie może wykazać.

A moja młodość błąka się wciąż w tym korytarzu,
gdy czekam tu przygłuchy na Lekarza.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Belamonte

Belamonte, 28 july 2012

Wszystko jest ciągłością

Wszystko jest ciągłością
prosta linia, biegnijmy wraz z nią, linia której nie ma
wnętrza głów, tutaj zima, mróz, odchody na trawie
Może to nie musi być linia prosta cały czas, wystarczy że przecina na wylot
Umarłem, zniknął sen, zabiła go dziwka i zabił go rój wieprzy udających ludzi

ciało modli się do księżyca, liście spadając potrącają struny liry
dziwka na obramowaniu w futrze, ani sublimuje, ani nic - takie coś w istocie
albo wokół istoty - takie prawo pustki, pasożytnictwo
czysta pięta depcze węża, twarz wyraża spokój
ale wszystko jest ciągłością
i dlatego potrzebne są rytuały przejścia

byłem dzieckiem, miałem myśl, miałem wilgotne ręce i strach przed Bogiem,
a także ból, wyrzuty za zawody poczynione starszym
i ponure wieże, na które się wspinałem dla rozkoszy
wygarbowana skóra ducha, ulotnił się przodek
czarno - czerwona szachownica
Jest też rudy włos u innych, jest ręka Ojca w trzewiach
Ja zniknąłem

poskładać to lustro, by znów niewolnicy nosili wodę w Egipcie mych myśli
przerwane studia nad nieśmiertelnością duszy, ucieczka ciała bez snu
kosmici wysłali informację - Uwolnić Erosa
w zakładzie dla obłąkanych Nowy Chrystus został uśpiony
a wszystko jest ciągłością

lata szczęścia w lata smutku przechodzą faraonie, pył po ziemi, nowa Ziemia,
dzieci na huśtawkach, pusty plac, łąka - nic się nie bój -
tu pająki przyjaciele na szmacie w łazience i na ścianach rozpinają sieci gwiezdne,
w których nie doświadczymy kary zbawienia, łapią innych w nie nie wpadając
niedosięgnięte niczym drobiny bez poezji

potem maszyna się wspina, ruch metaliczny - użyteczny - nieużyteczne obudzenie, dalej...
niewiasta marzy o dziecku, ucho wypuszcza mnie w mrok nocy, listowie drzew szemrze
- wszystko jest ciągłością

potem szereg głów z myślami i szereg atmosfer w domach
anioły Wendersa mają szerszy ogląd, Lucyfer strącony na kolejną planetę
ścierwo znów, znów twarz dziecka, znów twarz kobiety
sceny seksu, znów konający
wszystko jest ciągłością

potężna symfonia śmierci i życia
handel energią, walka, a w tym wszystkim ciągłość -
pocieszenie dla filozofa widzącego wielkie koła
w dół i w górę
nic nie umiera w ciągłości
bez zarysów nagłe przejścia

przerażający inny wszechświat - nie - niemożliwe
to tylko trup psa na łące w lecie

-

miłość stapiająca wszystko za sobą, nienawiść stapiająca anioły i demony w jedno
śmierć i życie, rozpacz i radość, czystość i brud, wszystko ma jakieś ciało
kłamstwo jest najczęściej maską żarłocznego egoizmu
prawda to czasem czyste okrucieństwo, miłosne uniesienie na skrzydłach
dobro to czystość, czy kłamie, czy nie
prawda to wnętrze

purytanie przegrali, wszystkie rzeczy przechodzą łagodnie w siebie
sąsiedztwo bez świadomości, sąsiedztwo, które nas zjada,
w które chcę się zapaść, w którym moja dusza zamieszka, w której przetrwam
mocą marzeń i energią atomów
wraz z resztą
muszę wierzyć w jakąś nieśmiertelność

-

myśli są wnętrzem, myśli są prawdziwe
ciało ma ustalony zakres kompatybilności z myślą
u dziecka jest właściwie równoważność
wyraz jest bezpośredni, niezafałszowany
na początku nie szuka się granic
nie dyskutuje nad pierwszeństwem akcji i reakcji
organizmu i środowiska, myśli i ciała

myśl wyraża się poprzez ciało w reakcji na bodziec lub odgórnie
każdy z nas pamięta, każdy powoli staje się aktorem
ciało służy maskowaniu
czasem myśl maskujemy inną myślą, przed sobą, przed innymi,
czasem myśl wirus maskuje się przed nami,
środowisko naciska cały czas, a my już niczego nie wiemy - to cudowne -
a przecież myśli są niejednorodne, dlatego ciało to z czasem wielkie kłamstwo,
wielki labirynt - im dalej od pierwszego nieświadomego zetknięcia
myśli i środka wyrazu (mieszkania),
a obu ze środowiskiem zewnętrznym (światem, łonem)

maski teatru japońskiego Kabuki wywlekają te pierwsze uczucia
pewnie jest też tam maska Kłamcy, jedyna maska wśród masek
chyba najbardziej obleśna, złożona, zagmatwana, cielesna, nienawistna i wielowarstwowa
kłamstwo też ma swoją prawdę

a jeśli każdy myślogest zapisuje się w pamięci po to byśmy tam sięgali, grali
żyjemy pamięcią i tylko pamięcią
przecież już dzieci mają pamięć gatunkową organizmu zanim wykształcą osobistą,
zanim będą odgórnie sobą kierować
może nawet to pamięć żywej materii
jesteśmy młodsi od robaków, mamy mózgi złożone, ale przecież wszystkiego z ery nędzy i mroku nie zapomnieliśmy
ale na szczęście jest też uśmiech dziecka, nowa karta

-

Więc pamiętasz - to twój bunt, to twoja ciągłość,
przywiązanie do dawnej bezpośredniości, dostęp do prawdy szczęścia
Jestem aktorem Jestem Rycerzem Pamięci
pierwszego zetknięcia, marzeń, gestów
Jestem niewolnikiem pierwszych zachwytów
Jestem wierny

Nie chcesz zgwałcić Czasu i Zmian, ale nic na to nie poradzisz
że stałeś się Rycerzem Pamięci
W ciągłości drzemie anioł, w końcu Ciągłość to Pamięć, ale też Wyróżnienie
Zaufaj życiowej sile
Nie pozwólmy umrzeć pięknym gestom
Niech się odbijają w jakichkolwiek zwierciadłach
Może to nienadaremnie

Moje ciało chce pomagać
Moje ciało chce pomocy


number of comments: 5 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 19 july 2012

Przedświt

zjawiły się na ściółce punkty światła
w prześwitach listowia na ciemnej leśnej drodze
wiodącej do chaty z dziada pradziada niezamieszkanej
do zbiegu moich czucio-myślo-wrażeń i świata

w kulach światła leżą Angeliki i Bradamanty
ni kobiety ni mężczyźni ni dzieci - istoty
w kokonach embriony ciasno skurczone śpiące
muzyka cichych szepczących organów nie budzi a dociera
do duszy

dusza komunikuje się z aurą a aura udziela jej siebie
wzajemnie się sprzęgają w miejsce, kontakt mistyczny,
mimowolny, wzniosły
jest cicha godzina, wszystko na granicy
dzienni nie powstali, nocni się położyli, rozejm

dwie, sto armii uszanowało godzinę świtu
płyną kokony światła z ciałami dziewic, w bluszczach, jaszczurkach
igliwiach, roślinnych i martwych przedmiotach i żywych
połączonych mistycznie, bez słów i ciał

czy to istnieje? czy wyobraźnia wnika w promień czy
promień wnika w wyobraźnie? obrazy senne
tworzą się gdzieś poza granicami
wielkość nie istnieje, odległość nie istnieje

to drżące pyłki treści, ozdrowienie i nasycenie
nie jestem sam, oczy wyciskają swoją wolę
ktoś ukradł mi energię, byłem słaby
muszę powstać, mam szczere zamiary i swój prawdziwy kształt

jem te kule, wchodzę w te kule
dusza nie zna granic
z Syna na Ojca odzyskany wzrok
czekająca obecność samotnej głuszy
teraz jestem częścią tego miejsca


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Belamonte

Belamonte, 17 july 2012

Wyróżnienie miłości (mydło)

"Cóż to znaczy,
Gdy jesteś tutaj..."

Ale spanie jest ważne zawsze,
I jedzenie, a już picie to dopiero.
A brudny kochanek, któż to widział,
A więc mydło też jest potrzebne.

Tak, ale o tym się nie myśli,
Gdy się jest zakochanym -
No wiem, że dla ukochanego lub kochanka
Bardzo się czyścimy, ale o tym nie myślimy -

Chociaż dlaczego nie miało by się o tym myśleć
I organizować całego życia po dostąpieniu
Wyróżnienia miłości, w miłości,
Przez miłość, dla miłości...

Od pyłku do gór, wszystko,
Bo nawyki się przenoszą
Na bazie przyjemności.

Na delikatnym płynie do prania "dreft" obrazek
Matki świętej i czyściutkiego niemowlęcia
W żółtym kaftaniku.

Namydlam długo ciało kobiety
I mam z tego przyjemność.

Jezus bierze chrzest.
Jezus daje chrzest.

Małpki się iskają.
Papużki się skubią.

Proszę się umyć przed jedzeniem, po jedzeniu,
Przed miłością, po miłości,
Przed śmiercią i po śmierci.

Może kochać to być czystym, świeżym,
Chłonnym jak gąbka.
Bez tego i miłości i rozkoszy zbraknie.
Gdy się dba o siebie i o innych
To jest prawdziwa miłość.

Świata można nie rozumieć,
Ale trzeba się tak odnosić do Niego
Jak ukochany z kochankiem do siebie.
Tak trzeba o Niego i o siebie dbać.
Upiększać się wzajemnie.
Przymierzać suknie na czystą duszę.
Powinno nam zależeć.

Gdy już jesteśmy sami i nie ma z nikim kontaktu, to myć nam się nie chce, dbać o siebie, bez przyjemności nawyk zanika, bez tej miłości - aktu dbania o nas, o kogoś - znika życie. Gdy uważam się za zero.
Nie wiem czy rozum to jest zło, czy uczucia - i to jest potrzebne by być i to. Czasem i uczucia odzielają nas od kogoś (prezerwatywa uczuć).
Mój nawyk został przeniesiony. I z uczuciami raz walczyłem, raz z książkami, raz z mędrcami, raz z tym, raz z owym by ten kontakt powrócił.
Myłem się, oj myłem i nadal uprawiam mycie bez kontaktu, bez miłości, choć mniej.
Jak tego zaniecham to znak, że można mnie dobić.
Dopowiem jeszcze, że kiedy czasem głaszczę się po głowie wieczorem przed zaśnięciem to robię to jak mama i czuję jej obecność.
A może to żona mnie pogłaszcze czasem.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 17 july 2012

W jutrzence

noc ze śmiercią życie pożera
słodki biznes się rozpościera
diabel szuka świata
ból rodzenia w nicość ulata

wchodzą miłośnie w uda rodziny ogni
śmiechy na łąkach chęci zatraty
szybują, rezygnują, jedzą, myślą, czują
do wyjścia żeglują

głód spina się ku granicom
ku odległościom i namiętnościom
odnajdzie łania drogę do nieba
dziecku i psu rękę podać trzeba

w środku na szczycie dogania nas małość gór
dumny silny samotnik dokonuje cudu

mimowolne ruchy warg na widok lodów
pająk głodu powstałych z martwych
każdej duszy podróż ku gwiazdom
złożone ręce prośby modlitwy szczęścia
rozpaczy rozmowy
zużywanie się wszystkiego
nawet życia wolnego
pająk światła gnije
życie osiada na wolnych orbitach

kształt butelki to głód wody
życie to głód życia
ciała to przygody,
wody, ognia głody,
które pożerają mnie, aż zanikam,
gdy ich sens się urzeczywistnia
tylko dzięki mnie

muszla wypełniona oceanem
ciemne zasklepienia bólu hostii świętej
gnicie czystości w mym sercu
sen przeprowadza
bezpiecznie ku oczom dnia

zgarniam surowe blizny oczami dniem nocą
wylęknione zwęglone wylęgnięte
w mglistą wilgoć
w ślad za uciekającym dniem
za jutrzenką z nocy gnicia dążę
w poranne mgły szczęścia

ludzie nie są całkiem przezroczyści
to magazynki kilku naboi
filtry do kawy czarnej nocy
samobójcy zabójcy ofiary i święte krowy
ukształtowane raz na wieczność
na końcu trzeba rzucić się w otchłań
bo koło wiecznego powrotu jest ogromne
odnawia się pająk światła i głodu
po platońskim roku

przez te rury mkną demony
dzieci przyciskały sobie płuca
i tak zobaczyłem śnieżenie wieczności

koła się toczą, zdobyte punkty wyjścia poza
opuszczanie koła za kołem, ta jedna myśl to tyczka
wędrowiec, koło najszersze
mediator przepaści, pokonanie bólu
wirus zdrowia, madiator pomocy

Ale i tak wszystko należy do rzek
i przyszłości...

na końcu DNA w Robocopie
wyruszy w kosmos z Księgą Żywych i Umarłych
by doskonalić się wśród istot niemarnych


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Belamonte

Belamonte, 6 july 2012

Na oślep

jak biec to tylko na oślep

kochać wiatr
nie widząc granic
tylko czując

bo tylko tak drży ziemia
i płynie krew
z przepaści zakrytej zasłoną

na oślep do końca bez końca
w rozmiary ogromne

w zanik i wściekłość absolutne
do mgły do wolności śmierci
i do zmartwychwstania

bez planów płynie rzeka
bez celu grzmi
bezinteresownie matka karmi dziecko
bez lęku wojownik uczestniczy w bitwie
bez sensu pisze się wiersz

i krzyż nas znajduje na oślep
i piękno którego dotykamy
i czyste - nieprzefiltrowane...
a szczęście i rozkosz to błędni rycerze moi

oplata bluszcz bramy cmentarzy
w zwierzętach wypala się święty ogień
żeglarze szukali nowych lądów i dni
żyli w rozmowie z bezkresem pragnień
z pełnią Boga na pustyni życia

trzeba w zawikłaniach
wzajemnych ukąszeń zwolnień
przeniknięć pozostać otwartym
na nieskończoność

posłuszeństwo to wolność absolutna
szalona mądrość

wojny są bezkresnym wrzynaniem się w siebie
opór podnieca
lecz lęk pęta

jak bać się to tylko
w oazach ostrożności
tam śmierć pożera od wewnątrz
nosi naszą twarz
niewidomi składają się w ofierze
bóstwom przerażenia

a ja chcę jak ogier biec w step
jak żyła złotej krwi
torować sobie przejście

zewsząd tutaj
i dalej przed siebie
potrącając o strunę którą jestem

bezinteresownie to na oślep
jak dziecko


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Belamonte

Belamonte, 22 june 2012

Zaświaty

wszedłem w krople
wniknęłam w modlitwę nieba
pod rozpostartym niebem rozpostarte chwile Ziemi
krótkie urywane oddechy pcheł i pająków
oddechy pantofelków i wierszy
dywany łąk i miast

..i nagle spada deszcz i nagle spada światło
przez 5 miliardów lat
to marzenie błękitów i szczęście wielkiego wachlarza smutków

młodzi Bogowie wypierający starych
Bogowie życia prawdziwego, wydostającego się z kiełków pszenicy
z bagien, krzyków konania i z pustyń

kiedyś sen tych miliardów dotrze do kresu
może do celu
a może celu i kresu nie będzie dla tej pieśni
tego omdlewania tej rezygnacji tej walki
dla życia - tej słabości

dusze żyją w wodzie, w skale, w ziemi
ognie - ogień więc jest Ojcem
wędrówka ogni

duszne pokoje wpadają w piekła i nieba
i odnajdują się po wiekach pod tym samym parasolem nad morzem
w rękach się trzymając i oczami głaszcząc
uszami, mackami, skafandrami
oddechami myślami aurami.. nogami
obejmując

zawsze jakieś odległe wspomnienie
zabłyśnie w ruchu formie poznaniu

sądy zmartwychwstania ukrzyżowania i bachanalia
akty strzeliste nienawiści i miłości
okrągłości upadłe wschodu
medytacje wyjścia medytacje wejścia
spłoszone światy
echa
odbicia
korespondują
marzą..


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 19 june 2012

Zasada pragmatyczna

Żeby skończyć ostatecznie
to wiele jest zagadnień co trzeba wyśnić
przetrawić rozwiązać
ale jeśli zajmujemy się nimi w oddaleniu od praktyki
znika jakikolwiek sens życia
na cóż rozwiązywać coś jeśli nie przyda się w życiu
nie pomoże zdobyć obiektów pragnień
Tak, dopóki toczy się gra i my w niej gramy o coś z życiem
nasze życie ma sens
Jeśli nie można użyć tego co się śni, przemyśliwa,
rozwiązuje - zanika rozwiązywanie, myśl, sen
Bo po co?
Zasada: pragmatyzm określa sens życia
sens marzeń to widok na ich realizację
grozi gorycz, cała sfera problemów zastępczych
diety, psychoanalitycy, modlitwy
wybaczanie i proszenie o wybaczenie
I co z tego jeśli nie można przez to tak naprawdę
dorwać się do życia
Grozi gorycz jeśli takie praktyki życia wewnętrznego i zewnętrznego
jeśli nasze sny
nie dają się użyć
Śmierć nie przekreśla sensu Mówię to z prostotą
Mi wystarcza że sny się ziszczą w połowie
Więc cóż śmierć Jest spełnienie doczesne i koniec
Dla mnie to ma sens chociaż może jest bez sensu
Tak że ze śmiercią sobie poradzę
Ale ze ścianą niemocy nie.


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 16 june 2012

Bunt demona (kot nicości)

jezioro nie obejmuje mnie delikatnie
drogi się rozmgliły

mój demon obudzony nie ścierpi dłużej buntu
nie ścierpi dłużej pokory

wspominania wątpienia
wybór bez nazw wybór niewyboru

-

przybity przez siebie samego
kontemplować chce ogólne zarysy piękna

już kiedyś świadomość uwolniła się z tej klatki
przez dowcip okrucieństwo ciekawość i szalone piękne łzy

jak się przezwyciężę by żyć jeśli nie mam w swej naturze przezwyciężeń
jak się sprężę do śmiechów

-

wojna u podstaw
wybuch daje się słyszeć przez całą drogę smutku i radości

od węzłów i rozlewisk trzeba odejść by stawić czoła swemu końcowi
i żadna mądrość nie znaczy tu nic

skurczone ciałka giną
pożerane żywcem przez kota nicości

-

demonie mój kochany
dzisiaj wczoraj odkryty albo w dziecinnym pokoju
gdy oczy pełzały po przedmiotach konstytuujących moje ludzkie ja

dlaczegóż nie porwały mnie wilki
piaskuny, niedźwiedzie, Bóg
gdy jeszcze nie było za późno

pójdę na pomost dużo ciał
płomienie słońca
uśmiech nie dla mnie przechwycony w locie


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 15 june 2012

Cmentarze zwierząt (martwe życie)

naturalnie czyli w wolności przekroczyć granicę jak martwy lub słaby posłuszny prawu pyłek
żywa jest śmierć w liściach i ludziach pokornego serca
śmiech dziecka i prukanie przez sen starca to natura
ucieczka gazeli z miejsca zbrodni i jak stado zabiega drogę jednemu ze skazańców
i te jego wołania w pustkę...
i te odpowiedzi narcyzów pochylonych nad potokiem

nadnaturalny horror w naturze - człowiek
śpiący i martwy daje się prowadzić, ufa, o nic nie pyta
idzie tak samo za samicą jak promieniem księżyca - dlaczego? -
takie są tunele zmysłów

zagrzebani w ciele żywego trupa, pomieszani ze sobą
nadzy pod prysznicem godzinami pieszcząc swoje ciała
odzyskujemy utracone ja, z którym nic nie można zrobić
oprócz przypomnienia marzenia nasienia o kochankach
- z czego kiedyś były przygody, zachwyt i przyrost żywej masy -
na pustej widowni idei tej kultury
stając się coraz pustszym i pokornym
nie potrzebując już żadnej widowni oprócz Lustra

ciało pod prysznicem, ubranie na łóżku
broda do ogolenia, tłuszcz na brzuchu - atrybuty ja pozaprysznicowego czekają
teraz są tylko marzenia, czyste migawki ze świata snów
spływają z magazynu do butli

-

marynarz rzuca się na rejs, porzuca klatkę
w której otępiali tkwią i już całkiem naturalni... Zombi
prowadzeni za rękę przez strach i życzliwość sąsiadów
nie psychopatyczni i nie paranoidalni
takie osiedle otoczone przez wilki, ze swoimi obrońcami i wojskiem
niedługo - ci obrońcy i wojsko - oni jeszcze nie wiedzą co to znaczy
grunt utracić pod nogami - strefa mroku jest im obca -
są naturalni jak marynarz - marynarz umie się puścić

zwierzęta u wodopojów tęsknie zasypiają
mogą być takie bo już są przecież nieżywe
jak październikowa mgła połowiczne
ciągła graniczność

rozbudzona świadomość wypchnęła mnie
w sferę bezgraniczności - w sferę możliwości wszystkiego -
niebezpieczeństwa utraty tej resztki naturalności jaka ludziom została
żyję śmiercią pełnej świadomości bez posłusznych tuneli zmysłów
bez zdolności zapomnienia o starym płaczu nadaremności - Króla Leara, Niobe
to musiało się kiedyś zrodzić - Reanimator
"światło Bardo Chwili Śmierci"

brak uczuć, brak snu i głód trzewi
super chirurg racjonalista uśpił móżdżek i podwzgórze
rozkład nie jest przeszkodą
gnijąca forma życia opanowuje świat
w oczach żółte światło, w żyłach trupi jad
jedzą co wydalają, nie znają granic
robaki na nich żerują, robaki mają instynkt
żyją z gnicia, wiedzą czego im trzeba

w pomroce lasu odcięty żywy dwunożny stwór
chwyta dźwięk syren, być może "nie ma już świata"
być może spadły bomby, zaatakowały obce formy życia
albo wzburzone morze - Atlantyda

i jeszcze noc w której nie wiesz czy wstając
dojrzysz jezioro wody czy ognia, drzewa czy zombi
czy będziesz uciekał, chował się do dziupli, czy gonił
dziecko z siekierą by je pożreć - mity o tym opowiadały -
że wszystko może lec w gruzach - Apokalipsa

i ci zamknięci - oni są szaleńcami poza naturą
nie są prowadzeni, są rozbudzeni, przelała się czara
ludzkiej wytrzymałości, zgody na świat możliwości
wejścia do pracy czy wypadnięcia na rejs
wola bycia panem poza motywacjami
z daleka patrzący na kłótnie, wojny, miłości i siebie -
kroczący w martwym krzyku w bezkształt i zanik -
Hamlet, Makbet, Edyp, Mirosław z Lublińca

-

żywa śmierć to coś innego niż martwe życie
zachowana chronologia i bilans całości

dając się prowadzić śmierci żyją
umierają dając się prowadzić życiu
spokojne, poetyczne, martwe jak wiatr
żywe jak kamień, ze swymi kośćmi śniącymi sen
wierny, leczniczy, głęboki
już od początku

a my z naszą świadomością śmierci
nie umiemy umrzeć ani żyć
nie umiemy się dać prowadzić
wyrwani ze snu - taka natura czujna -
jak zające, płochliwa, rozpustna
żeglująca w ciała bez miłości
żądza doprowadzona do nudy i przesytu
lęk do odrętwienia obrazem
mającej nadejść zgnilizny i choroby
przesadzony człowiek

nie da się do nich zbliżyć - do Ludzi
bo gdy umierasz co dzień i wysyłasz SOS
to wszystko pozwala się omijać i omija się i ględzi
o wzajemnym zrozumieniu, tak wiele potrafią sobie nie dać
mierzą ci parametry życiowe, ale czytać z urządzeń dobrze nie umieją
i urządzenia mają do dupy
połowa ciebie czy trzy czwarte, i tak reszta może iść do pracy
i pozdrawiać się jak dobry trup z dobrym trupem
chociaż już nienawidzisz niektórych z nich

a wynaturzenie się z siebie marynarza
zatarasowanie przejść do jaskini
terapia przestrzenią
zmieszanie się z niebem
jej gnicie w moim sercu może powstrzyma...

...bo inaczej to chyba chce zostać Zombi


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 12 june 2012

Killswitch Engage

Ci którzy leżą w grobach
w studniach
oni kiedyś wstaną
oni podtrzymują świat
śnią
przechodzą drogę mistrza ran
w dół i do góry
z bólu narodzin do śmierci
i z powrotem

poznali cenę wstania
poznali ból rozstania z życiem
i powrotu do niego
za wszelką cenę
wampirycznie lub
osjanistycznie
iluzorycznie bądź podle

rzucając się w blask
w grób
w otchłań
w gnicie pod niebem usianym gwiazdami
wybrali czystość i żądzę
znajdą uchwyty
i kiedyś wstaną
jako samurajowie
wojownicy
skąpani w śmierci poza śmiercią
w życiu poza życiem


number of comments: 1 | rating: 0 | detail

Belamonte

Belamonte, 7 june 2012

Wszystko jest we wszystkim (stara umywalka)

Osa ma w sobie wściekłość słońca
Chwast mądrość węża
Jaszczurka złość ryby i przenikliwość powietrza
Ja mam wiarę przodków
Przodkowie ból końca świata
Poranki żal do Boga
Zmierzch nadzieję zmartwychwstania
Ropa energię starych drzew
Kopalnie rud wabiące głosy dla narodów

Narodziny i śmierć podają do nas swe twarze
Ręce modlitw konają co noc
Oczy mgławic plują nam w twarz

Bogacze utracili dobra w zamkach
Samotni są pełni przyjaciół oddanych wokół
Złość opuszcza ciało Wchodzi w osę
Dogania rącze jelenie i wraz z nimi
Odpiera ataki na cnotę rozwiązłą pięknej kurtyzany
Łani z ulicy przegranego życia
Bo oto atakują nauczyciele sędziowie moralni
I inne bestie

Z każdym słowem oddechem spojrzeniem
Wykrwawiał się coraz bardziej Ośmieszał
Kiedy myślał że realizuje swoje marzenia
Aż zasnął na dnie wulkanu
Znów od nowa dojrzewają nasiona krwi i chlorofilu
Zarodki mózgu i pieczary ożywione wilgocią
Miłosnego skurczu

Przedzieranie się energii przez świat na drugą stronę
Pomiędzy pustką skurczoną a pustką wolną
Paniką a orgazmem
Życiem a śmiercią
Głodem a sytością
Pomiędzy życiem w pałacu ojca a uśmiechem pod drzewem
Modlitwą w ogrodzie a zmartwychwstaniem
Wszystko zostało rozdane
Nic nie zostało utracone
Powrót córki marnotrawnej w bogactwa
Wracający z głodu miłości w pokorze po resztki
Dostająca wszystko

Nogi umyte w starej umywalce w ośrodku wczasowym
W górach nad morzem za pięćdziesiąt lat lub sto lat wstecz
Słodkie nogi Angeliki Odnaleziona książka z moimi wierszami
Zmartwychwstanie w aurze smutnego pięknem końca początku
Wśród śmiechów dzieci na koloniach
Wśród zmartwychwstałych
Dróg przejścia Róż
Skupisk wolnych fontann
Żywych muszli
Filtrów wszechświata
Znów


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Belamonte

Belamonte, 6 june 2012

Piosenka o teraz

starorzecza i wstęgi żywe ku źródłom biegnące
wczorajszy bieg rzek
wodospad jutra
rzeka nie zna swego wodospadu
zagubienie linii ręki w wieczorze
celu życia w podróży
spłoszone i skomplikowane bańki mydlane
zapach kwiatów których już nie ma
i wołania wieży radia
echa przyszłych zdarzeń, atom znikąd
zabłąkany wojny nowej śmiech
której jeszcze nie ma
i nie było

w teraz jest wszystko co było
i prawie wszystko co będzie
płynąc ku prawie
stajemy się prawie prawi

jednostka głupia i dołączona w klęsce do wieży
narody tworzy ślepe i przerażone
oprócz narodu wojny ze śmiercią
co mieszka w gniazdach ciepła
w bólu rusałek krzewiących sny zmarłych

najwyraźniej wole a raczej prawa nieba
widać w insektach a najmniej w istotach wrażliwych
chociaż tyrania ma w sobie coś boskiego
i sadyzm i masochizm

w sercach pokoje czułości i krzyże poświęceń
zbudował nowy nosiciel maski spokoju
nowe labirynty, zamknięci w przepływie krwi
prorocy mistrz bunt życia
miłości Bóg, wyrzutek, prawie wolny
musi i chce wrócić

w ptaszkach, delfinach, ludziach
skłonności altruistyczne
trud pomagania sobie i porozumiewania się
bo samemu źle, nie bo się opłaca
niebo się opłaca śmiercią dla życia

w teraz jest wszystko co było
i prawie wszystko co będzie
płynąc ku prawie
stajemy się prawie prawi


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 4 june 2012

Znikomość

tak się tylko przyglądam
kochają się od wczoraj, dziś zblakli
niezłe wzruszenie członka, ależ połączenie puzli
czułe słówka, zarobi na życie, ich domy się stykały
rodzice znali

pielgrzymki do świętych miejsc
tłumy na wybiegu
mozaiki to piramidy znużonych cywilizacji
motyle kwiaty - żeby się dobrze jadło
w lęku panicznym

połowa na wodzie, połowa w wodzie
wiatr deszcz śnieg w lędźwiach
zawiśnięcia w opadzie żagli
pochwalić się nowymi piersiami, "swoimi" piersiami
łapanie wiatru

przechodzą, obcierają krzesełka, wgniatają ziemię
na świątynnych kamieniach ślady łez
- Przygnębia mnie tłum. - "Przywiązujesz się do ludzi. "
tylko domki i leżaki są w tym trwałe
jak się skupić na kolejnej twarzy?
po co? utopić to w szklance
jutro będą szli znowu

- Ja nie wstaję.
- Trawienie zastąpiło dążenie.
nagły zryw do żagli
zachwyt kolorami zachodu
zryw i zachwyt
- Przecież płyniemy Razem.
drzeworyt radosny

Czy jego ostatnia droga też była taka?

- Tato, a on wziął Moją Kaczkę.
- Oddaj Jej Kaczkę.

Każdy mężczyzna musi mieć Swoją kobietę.
Każda kobieta musi mieć Swojegomężczyznę.

motylek, ważka, kafelek w ubikacji na wzór bizantyjski
winogrona pną się w górę, wzrost owocu
pochód rdzy i śmierci, pochód flaków wyrwanych rybom
co głosu nie mają jak dzieci i poeci

gdy skończy się urlop klatka się zamknie?
miłości tych ludzi to najgorsze klatki
myśl o śmierci na dobre zagnieżdżona
niektórzy nie wiedzą gdzie idą
potrzebni są organizatorzy wypoczynku

myśl o prawdziwej miłości wypierającej samotność
miłość wypiera sprawiedliwość i chaos
staruszka zdana na leżenie i opiekę
To jedno uczucie nowym Bogiem niech się staje.
Zrodzone we wspólnej walce Słowo.

Osiąść na jakimś kafelku, na źdźble trawy,
na cipce eksplodować, kulką Potockiego się bawić,
chwytać sny, może to sny chwytają sny
Może to przodkowie się powtarzają
może to fale się przelewają, a życia truchleją
i ludzie swe Dole urzeczywistniają
Nikt nie spocznie póki się nie zniszczy, nie zabije
nie ukryje pod powierzchnią, nie zaśnie w końcu
Stąd te pozdrowienia gwiezdne, mrówcze, kamienne
nie wiadomo kto do mnie kiwa i kto we mnie kiwa
ręką i komu, gest, sens gestu, chcenie, życie
Chcenia - oto cała marna mądrość.

A może to greccy Bogowie, ich dialog w nas,
życie uczuć i myśli - obiektywność psychiczna.

Ten co siedzi i się patrzy wcale jakoś bardziej nie jest.
Zawsze największą nocną rozpacz budziło we mnie to,
że nie mogę wziąść udziału w znikomości ruchu.

duchy rojów w zaświatach bliższych i dalszych
komunikacje komunie i święte wojny

Lekarze wyleczą nas ze wszystkiego.

żegluga ku końcu ja
w pełnie ja, w pełnie uśmiechu i wypukłości bioder
w pełnie śmierci
ciągle zrzucać skórę, maskę
jak z rana nocny strój
Tylko demony żyją naprawdę.
Stać się demonem.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 29 may 2012

Tajemnica

może kiedyś została mi przekazana tajemnica
wyszeptana i zdradzona liściom komuś czemuś
przez łzy przez siostrzyczkę
gdy o bramy bólu łamałem kości
szeleściło złoto w blasku ogniska
płynęło ciało przyszłości przyjaźni
łez i szczęścia
odparowanych śmierci duszy
obojętności i dumy
odpychających rąk i spojrzeń

uwolniona łabędzica
przyjaźń bez miejsca na Ziemi
miłość i zawód mojego taty
nie chcę pieniędzy, nie chcę od was niczego
nigdy nie złapie już nikogo za rękę
o pewnych rzeczach nie trzeba było śnić
tylko je robić
czekałem na start
pamięć ćwiczyłem od dzieciństwa
by sobie przypomnieć

słodki ciała jęk, syren nocnych zew
ogromu ból, wiosnę kolebki myśli
na Ziemi
pomiędzy liśćmi morzem fontanną i oczami
rozpięta tajemnica

odprężenia
pokochania się
przylgnięcia mchu
zamykania oczu
wygładzania twarzy
rysowania własnych kraterów na księżycu
linii papilarnych snów

życia


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Belamonte

Belamonte, 27 may 2012

Wąwóz Kryszny

ciągła świadomość
szukanie cieni, powiek, straty jej nieposiadania
zagubienie w aurze, florze, faunie
kształtach, przypomnieniach tej pierwszej

przewiny, ogromne perspektywy utraty
to posiadanie duszy
niewłaściwa droga szatana przez wieki
ciągnąca się wędrówka ludów
w bród przechodzenie, rzucanie się na dzidy, na potwora ze snu
mądrzy starcy głupi po latach zdobywania wiedzy i erudycji

to posiadanie duszy

zaklinacze węży
użytkownicy wioseł i rzęs
błądzące echa godziny jedności
wygnanie długie i przewrotne
niezużyte do końca namiętności
wygaszone
wypuszczone na wody, słowa, słońca
szeroka linia błękitu
i pigułka życia w Wąwozie Kryszny

to posiadanie duszy

strumienia starej liny
mieszkańca sensu w języku, w drodze
Boga, w prawie światów, w prawie kwiatów
w dalekościach, ale z nami ciągle, z winą, brakiem

to posiadanie duszy

przedłużam gesty węży, pająków, motyli
ubieram się
królowe na zakupach jaźni
łagodnie rządzą poddającymi się łagodnie
smutnie zarzucam ręce na poręcz
szal na bal, ucztę na śmierć
rozczarowanie na nic

to posiadanie duszy

inny świat, świat chcenia bycia przedłużeniem czyjejś woli
silniejszej i oczywistszej
i zawsze z boku, rozpatrywaniu prostoty męskiej negacji pozoru
na rzecz chłodnej analizy głębi przedmiotu, ha, ha
utraty wzroku, umożliwiających życie gwoździ
życie sworzni, żywoty pań swawolnych
żywoty słów z państwa idei bezcielesnych, nie...

to posiadanie duszy
jednak męczące i jednak ruchome
i nie czuję się jakoś, jakiś, jak
to moje posiadanie duszy
jak skowyt bez duszy
bo to skowyt nagiej duszy
maligna
no może i śpiew


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 21 may 2012

Powidoki

Przed zaśnięciem trzeba poszukać w głowie
- pustej ale jasnej - mniej znudzonych sobą obrazów
myśli nie o sobie
widoków pocztówkowych, ujęć przypadkowych
potężnych jak katedry, otwartych jak areny
miejsce gdzie usiadł motyl

Wracają i są głosami wołającymi na puszczy
- byle nie o sobie, to męczy i znów nie dyscyplinuje mięśni do wygodnej pozycji -
szczur szukający klatki
Okręt na mieliźnie jest lepszy
stary zamek, jak brat, lub "obcy, który czasem kocha cię nad brata"
drzewa, które szepczą nad rzeką
przepojone miejsca na ryby, nie tylko rybami
raczej zanikaniem, które nie jest śmiercią
"starzy żołnierze nie umierają, oni rozpływają się w nicość"

... Zostawiła mnie, bo jestem Nikim - ta i oni wszyscy
Cały świat wie, że jestem Nikim
Przekona się - ale to ja ją zostawiłem,
jest wredna, nieszczera, będę sławny, nie będę,
śmierć mnie dopada, O!, zaczęło się umieranie...

Wreszcie zasnąłem myśląc, a raczej widząc
swój bieg w pola z dzieciństwa
psa goniącego cień jastrzębia
Tak, tam było powiedziane, a...
No to teraz trzeba iść w te dale
w te pocztówki, obrazy, z filmów, książek
żeby zasnąć

Sen to zapomnienie o swym ja
Tchórzostwo to brak szacunku dla samego siebie
Zasypiając opuszczam się
ale nie pastwię nad sobą
jak szczur w klatce

Pewnego razu rzeka zasłoniła przede mną obcą osobę
i rozmawiałem z nim jak równy z równym
bo szum blask i zapatrzenie w spławik
sprawiły, że zostały tylko odezwania na odezwania
dorzucanie opowieści do legendy o Eldorado Ryb
cichych, wielkich, milczących
błyskawicznie atakujących, porywających...

My je wszystkie złapiemy...


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Belamonte

Belamonte, 20 may 2012

Strzała i tchórz

lęki odkształcają trajektorie dążeń
pustych do bezcelu wypuszczonych zwierząt
mrzonek zamarzniętych w bursztynowym oku
ciśnienia pochodzące z głębi, racjonalne i nieracjonalne
obrony przed rozsypką w pył podjęte przez nasze komórki
myśli wyciśnięte z mózgu szaleńca
dążącego do piękna spoczynku

sytuacja - rozdwojenie, ty przeczysz już sobie w sobie
tchórz w tobie dostaje spazmów, powstrzymuje torpedę
mknącą do przodu Angelikę
marę nocy, pociąg ku nieskończoności
ku miłości i radości, w tobie drzemią wątpliwości
obcych gości, podświadomości
co chce cię złapać za włosy, przytrzymać
byś nie atakował słońca nad grzbietem rekina
smutna dziewczyna

dlaczego nie dałeś krzyża, dlaczego
oni cię chronili z twierdzy
nie panujesz nad wyobraźnią
nie boisz się czegoś, boisz się o siebie,
więc boisz się niczego
złudy, to nie ty się boisz, to ty się boisz
nie dojdziesz do celu, nie postawisz jej drinka
Aids, mordobicie, wrażliwiec, asceta, pedał
papież, leń, Bóg, mięśnie, wyobraźnia
stwory z głębin

który z nich jest tobą, ten co dąży do czegoś
tylko On, tylko na nim trzeba się koncetrować
jego żywić złudzeniami
nurkiem nieskończoności jesteś
bratem zemsty
oszczepem wiary i namiętności
hartem wypuszczonym ze smyczy
cele są niejasne, ale dążenia do nich rzeczywiste
niczego nie wiesz, wiesz tylko że chcesz
siebie z czymś połączyć lub rozdzielić
strzała i tchórz, mgła...


number of comments: 4 | rating: 1 | detail

Belamonte

Belamonte, 17 may 2012

Silny

może oni kiedyś
postawią nowe granice
albo nauczą się żyć bezgranicznie

nie boli mnie tak jak kiedyś
brak prawdy
każdy przetrwać chce - stroje temu służą
naśladownictwo, udawanie, trochę miłość - to natura

istoty o których olśnień już miałem kilka, niewyczerpane
te co służą ciała estetyce, czyste dziwki
japońska sztuka kochania
zostaw na boku czułość, zawieś
Czy żeby dobrze zrobić stół potrzeba zasad moralnych?
Czy żeby dobrze użyć ciała potrzeba...

albo tchórz, wylewający się jad dominacji i odwetu
na chorej matce, ojcu, dziecku
w obliczu personifikacji niemocy
głowa w piasku, ucieczka
ale wstręt z dystansu pojęty i odczuty -
lęk przed lustrem pokonuje chęć spoglądania w nie

ja - zmęczony sobą tchórz transcendujący
człowieczeństwo to odwaga ujmowania się za skrzywdzonymi
zrozumienie konieczności poświęcenia
spalenia się by żyć, otwarcia by twierdza upadła
ten obrońca to tchórz, poddający się to eksperymentator
ruchomy cel, obraz rozbiegany
prawda każdej chwili
dziecko - człowiek w ruchu
kontrola z przepastnych głębin bożych
coś raz poznanego co rządzi - Belamonte -
stracony w ciężkiej chorobie
niestracony ideał w sercu i pamięci silnego
władca, wyniesiony ponad tłum
bezkrólewie to rozpad
on chciał tylko byś przedłożył ideę życia nad przetrwanie samych flaków i złudzeń
a raczej byś stale czuł i wiedział to co on
musisz się z nim zlać w jedno

rodzice ze snu patrzą smutno, gdy krzyczysz by dali ci klucz
do jakiegoś mieszkania
a ty już dawno się wyprowadziłeś
ale się nie wyprowadziłeś
nie poprzestawiałeś duchowo
słabi ludzie potrzebują kozłów ofiarnych i Bogów
muszą dać sobie klucz

uspokajasz się gdy wspominasz ich spojrzenie


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 14 may 2012

7. Zapatrzenie (oddalenie)

"Hej, miłego wieczoru
Na Jowisza to chyba jestem za cieńki
Już dawno przyciągnąłbym księżyc
Ja się nadaję na wpatrzone w księżyc oko
i głaszczące go promienie
Na wilka i lunatyka
księżycowego błazna
wpatrzonego w lunetę"
Na opłacanie, na branzlowanie
niedokończenie
na małżeństwo

bo na pełny cykl, obieg wokół Słońca mnie nie stać
tylko zastępowalne chwile i przedmioty, udawanie
rozmarzenia, przypomnienia, zapatrzenia w podobieństwa
bo znalazłem się na zewnątrz strumienia

Wejście było by życiem, którego objawialne rekwizyty przewidywalne ogólnie
zjawiały by się nieprzewidywalnie w szczegółach, nagle: dziecko, kłótnia, pies, dom
rzeczpospolita boska
Ale mnie wyrzuca, wyrzuciło, wyrzucili, wyrzuciłem się - nie wiem

Może nadzieja na romans z nikąd -
został przecięty węzęł gordyjski mojej czterdziestki
gotowość w niegotowości osiągnąłem -
Może jakoś inaczej - ja jestem raczej sympatyczny, są prace codzienne
są zżycia z czasem, z ludźmi, z przyrodą...


Może kiedyś się okaże, że ja w tym jestem, że w ruchu gwiazd, wody, ognia, roślin
i w rozkoszy bliskości autentycznej z kobietą też uczestniczę,
że Ona to ta jedyna, przy której dokonała się komunia, z którą dokonała się -
w ogóle, że się dokonała - a niech tam, jakakolwiek

Tak trudno porozumieć się z kimś poprzez Erosa
Po nocy upojnej nastaje ranek trzeźwej świadomości
zdziwienia decyzjami Boga, odwrót

Jestem z kimś bliskim, wiernym, szczerym...

Ciekawe jak szybko będę się od dziś rozpadał

KONIEC


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Belamonte

Belamonte, 13 may 2012

6. Płacz

Może księżyc i odpowiednia dieta
spokój narzucony sobie
siła i przychylność rzeczy martwych
ich dusze -
mnie uzdrowią
ożyją
A może ja się już skończyłem?
To co mi zostaje - milczenie,
czynienie dobra bez przekonania,
bicie rekordów Guinessa?
A może będzie dobrze
Nóż - no i cóż
Jestem dobrej myśli
Jeszcze nie Zadowolony z Życia


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Belamonte

Belamonte, 12 may 2012

5. Choroba

Te oczy i usta pociągnąć za sobą
spocząć - nad palem, nad kamieniem, nad bólem przeszłości -
nad wszystkim co bolało
ze wszystkim co bolało
być wchłoniętym
a równocześnie wchłonąć na własnych zasadach
dzięki odbiciu

Szczęście nowych chorób
odsunęło ścianę i zastąpiło, pomoc destrukcji
boska strategia
... gnicie droga choroby
droga życia bez nazw
sen czas szczyty i doły
droga zdrowia...

Odejście bliskich i ten jej milczący fałsz
drętwienie i drżenie Nowa ściana?
Co będzie kuracją?

ograniczone życie przełamuje tamę
raz na jakiś czas, przyleganie do świata własnych granic
dynamizmu duszy - trwale było by zdrowiem -
i można by zostać kotem, psem, jastrzębiem, Bogiem, ale..

zaczarowane miejsca i myśli - projekcje - ściągają z drogi życia
wewnątrz musi być jakiś chory atom, chory Bóg, chore wspomnienie
czciciel przejęty zgrozą rytuałów
kar, sugestii, nie przez siebie odkrytych znaczeń
przylegania do matryc, przywiązania do złud

choć stare choroby się wyczerpują, zostaje nawyk patrzenia wstecz
łagodny bieg wsteczny czasu, za mały kontakt z zewnętrznością
tylko gnicie się rozwijające poszerza klatkę
życie bez węzła nie dla Ciebie, znudziło się
atakowanie starych jest niebezpieczne i wtedy...

pojawiła się nowa choroba, nowa miłość, nowy ból
znów żyjesz, odczarowywujesz, liczysz nawet na -
wyjście, ustalanie wartości, znaczeń, sycenie zmysłów,
odkrywanie dróg do gwiazd, przez chwilę bez nazw,
by potem móc skojarzać od nowa

Tak to już jest, że z szalonych dróg do gwiazd
lądujemy znów na ziemi, w ciele, przywiązani, przygnieceni
Ale napięcie ku przyszłości utrzyma zdrowy stan
Naprawdę nie chciałbym ruszać tego mego ja
chociaż chciałbym się zmienić

Cywilizacje, wojny, terapie grupowe -
skupiają nas, system więzi -  Poza tym,
jest raj komunii

Choroba to zatrzymany ruch, albo ruch wsteczny, dryfowanie z mocą

Walka to wyzwolenie energii
Niszczyciel Śiwa, Tworzenie, które zabija
Droga bez nazw

Czasem dusza wchodzi w podtunel, w odgałęzienia
w szalone wiry Nie określisz fazy

Choroba jest rozpadem więzi
Więzi pozorne - to też choroba

Autentyczna więź jest też wolnością

W ciele wreszcie się objawiła fizycznie psychiczna skaza
Moja choroba, wiedza, więź


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 10 may 2012

4. Pocieszyciel

Okna patrzyły martwo
Martwe przedmioty zatrzymały okręt
dążący ku mnie
Jeszcze nie odmienił się Los
Czy to były dzieci ogień czy motocykliści?
Do mnie jednak kamienie zaczęły się uśmiechać
Uwrażliwione błonki skór
Na styku dłoni iskra
Zdobywają o mnie informacje
Jestem ważny dla chmur i puszek piwa
dla noży i kobiet
Odbijają przychylnie szukając sposobów
by zapaść w sen
Sen rzeczy które wzajemnie się zagubiły
zapominając o wyodrębnieniu

Życie to sen który śni nas


number of comments: 1 | rating: 0 | detail

Belamonte

Belamonte, 9 may 2012

3. Lęk

Nagle niebo wali się na głowę
W świecie gdzie ją chłoszczą a mnie głaszczą
Sensy obce gwałcą Walka to suka
Kubek w kwiatki pociesza
Stacja benzynowa z racji zażyłości z nią też
Powietrza jeszcze nie skalał demon czasu
Ani demon upału Jest błękitne
Widzę jak oddychają drzewa
Rosnę dzięki gładkości skóry pluszowych misiów
Dzięki jaskółkom
Dzięki wędrówce słońca na tafli wody
To mnie pociesza
Lecz lęk budzą jestestwa pełne życia
Kształty przedmiotów to ich dusze
Dogadują się bezwiednie
Lecz ryby i ptaki i ludzie prują przestrzeń
I psują siebie nawzajem


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Belamonte

Belamonte, 8 may 2012

2. Dalej

Przejście do duszy, do bezcielesności
Z ruchu, z kontemplacji - bardzo daleko stąd
Kontakt ze swoimi tworzy rozrost ja
Lecz czasem jakości psychiczne stają się czyste
a potem znikają w Bezkresnym

Czasem lot przez moment jest bezkresną ucieczką w nicość
wejście-wyjście
zbiorowe przejście, powiązanie
mędrców i gołębi, kochanków i dzieci

Gdyby nie rzut oka w bok na innych - zwolnienie
od razu coś by się stało - trzeba życia nam
duszy też trzeba nam, pośrodku jest uchwytna
budzi się w ruchu


number of comments: 0 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1