4 june 2012
Znikomość
tak się tylko przyglądam
kochają się od wczoraj, dziś zblakli
niezłe wzruszenie członka, ależ połączenie puzli
czułe słówka, zarobi na życie, ich domy się stykały
rodzice znali
pielgrzymki do świętych miejsc
tłumy na wybiegu
mozaiki to piramidy znużonych cywilizacji
motyle kwiaty - żeby się dobrze jadło
w lęku panicznym
połowa na wodzie, połowa w wodzie
wiatr deszcz śnieg w lędźwiach
zawiśnięcia w opadzie żagli
pochwalić się nowymi piersiami, "swoimi" piersiami
łapanie wiatru
przechodzą, obcierają krzesełka, wgniatają ziemię
na świątynnych kamieniach ślady łez
- Przygnębia mnie tłum. - "Przywiązujesz się do ludzi. "
tylko domki i leżaki są w tym trwałe
jak się skupić na kolejnej twarzy?
po co? utopić to w szklance
jutro będą szli znowu
- Ja nie wstaję.
- Trawienie zastąpiło dążenie.
nagły zryw do żagli
zachwyt kolorami zachodu
zryw i zachwyt
- Przecież płyniemy Razem.
drzeworyt radosny
Czy jego ostatnia droga też była taka?
- Tato, a on wziął Moją Kaczkę.
- Oddaj Jej Kaczkę.
Każdy mężczyzna musi mieć Swoją kobietę.
Każda kobieta musi mieć Swojegomężczyznę.
motylek, ważka, kafelek w ubikacji na wzór bizantyjski
winogrona pną się w górę, wzrost owocu
pochód rdzy i śmierci, pochód flaków wyrwanych rybom
co głosu nie mają jak dzieci i poeci
gdy skończy się urlop klatka się zamknie?
miłości tych ludzi to najgorsze klatki
myśl o śmierci na dobre zagnieżdżona
niektórzy nie wiedzą gdzie idą
potrzebni są organizatorzy wypoczynku
myśl o prawdziwej miłości wypierającej samotność
miłość wypiera sprawiedliwość i chaos
staruszka zdana na leżenie i opiekę
To jedno uczucie nowym Bogiem niech się staje.
Zrodzone we wspólnej walce Słowo.
Osiąść na jakimś kafelku, na źdźble trawy,
na cipce eksplodować, kulką Potockiego się bawić,
chwytać sny, może to sny chwytają sny
Może to przodkowie się powtarzają
może to fale się przelewają, a życia truchleją
i ludzie swe Dole urzeczywistniają
Nikt nie spocznie póki się nie zniszczy, nie zabije
nie ukryje pod powierzchnią, nie zaśnie w końcu
Stąd te pozdrowienia gwiezdne, mrówcze, kamienne
nie wiadomo kto do mnie kiwa i kto we mnie kiwa
ręką i komu, gest, sens gestu, chcenie, życie
Chcenia - oto cała marna mądrość.
A może to greccy Bogowie, ich dialog w nas,
życie uczuć i myśli - obiektywność psychiczna.
Ten co siedzi i się patrzy wcale jakoś bardziej nie jest.
Zawsze największą nocną rozpacz budziło we mnie to,
że nie mogę wziąść udziału w znikomości ruchu.
duchy rojów w zaświatach bliższych i dalszych
komunikacje komunie i święte wojny
Lekarze wyleczą nas ze wszystkiego.
żegluga ku końcu ja
w pełnie ja, w pełnie uśmiechu i wypukłości bioder
w pełnie śmierci
ciągle zrzucać skórę, maskę
jak z rana nocny strój
Tylko demony żyją naprawdę.
Stać się demonem.
9 november 2024
To End The PoemSatish Verma
8 november 2024
0811wiesiek
8 november 2024
Never Found YouSatish Verma
7 november 2024
0711wiesiek
7 november 2024
"In This Hell"steve
7 november 2024
"My Love For You"steve
7 november 2024
DefaulterSatish Verma
6 november 2024
0611wiesiek
6 november 2024
Filigran.Eva T.
6 november 2024
VirginitySatish Verma