sylwester jasiński, 1 september 2010
Dzisiaj dziadka urodziny.
Kończy setkę, to nie kpiny.
Babka młoda jeszcze sztuka,
90-siąt jej dopiero stuka
Ku pamięci starych przeżyć
chciała pamięć mu odświeżyć.
Jaki kiedyś był wspaniały
i w uczuciach okazały.
Zamówiła w internecie,
bo to modne teraz przecie,
krótki filmik o rozpuście,
może będzie w dziadka guście.
Fotel już przygotowała,
z boku viagra, dawka mała.
Zaprosiła jubilata
ma być seks, a nie debata.
Dziadzio rozsiadł się swobodnie,
jedną ręką trzymał spodnie,
bo po pierwszej filmu scenie
poczuł w spodniach swych gniecenie.
Babka to zauważyła
i spytała - chcąc być miła:
Cóż to cię tak w spodnie gniecie?
Czy wypada przy kobiecie?
Gdzie drewniana twoja laska?
Czyż nie ona jest w nogawkach?
Dziadek z filmem wraz dojrzewał,
krótko na to odpowiedział:
Laska stoi w przedpokoju,
a tu narząd jest do boju
gotów, viagry mu nie trzeba,
stoi także i dojrzewa.
…co pomyślała Babka…
Viagra na bok, póki hardy.
Do sypialni, póki twardy.
Tempo "żółwie" narzuciła,
jakaż noc ta będzie miła.
Miejsce w łóżku wnet zajęła
i czekała na twardziela.
Dziadek w biodrach się rozpasał,
chciał od razu - na golasa,
lecz miał jeszcze kalesony
co mu ogrzewały "dzwony".
Tyle było tych nogawek,
że nie ciężko o upadek.
Tak zaplątał się w tych gaciach,
z boku łóżka, na czworakach
wylądował, jak nowicjusz
"przecież mistrzem byłem w kryciu".
Wdrapał się na łóżko znowu.
Może z tyłu? Może z przodu?
Gdzieś tam w końcu ją dopadnę,
ale najpierw niech ja zgadnę,
gdzie się kończy, gdzie zaczyna
ukochana ma dziewczyna?
To nie taka prosta sprawa
wziąć rozebrać ją do naga.
…i co ma dziadek pomyśleć…
Na Syberię nie wysłałem
swetrem też nie częstowałem.
Gacie długie - po kolana,
choćby nie wiem jaka zgrzana.
Zbroi też nie darowałem,
ubierałem ją w pidżamę.
Teraz z niej jest gruba sztuka…
chyba zasnę, nim odszukam.
sylwester jasiński, 13 april 2012
Nie wiem co powiedzieć
to może napiszę parę słów.
Pewnie zabraknie wyniosłości
w słowach nieubranych,
ale ile za to jest chciwości
w słowach napisanych.
Śmiałość nie jest moim przyjacielem.
To nie jest wcale tak, że ja się wstydzę
tylko czasami odwagi mi brakuje..
Zatańcz ze mną proszę ,
a gdy będziesz blisko
to wtedy odważę się powiedzieć,
że ciebie kocham
Nie oddalaj się zbyt szybko,
bo moje słowa nie tolerują ucieczki
A czy ty wiesz, że ...
sylwester jasiński, 26 september 2010
Chcę być waszym kapłanem,
lecz nie wiem, czy kolan mi starczy
do klękania przed prawdy obliczem.
Chyba po raz wtóry ucieknę w niebo.
Nie będę się mierzyć z rzeczywistością,
bo nie wart jestem tego, a to tylko życie
smaga mnie i podpowiada mi, że może
jeszcze coś ze mnie wyrośnie!
Nie podlewajcie mnie, sam się napiję!
sylwester jasiński, 27 september 2010
Zachwycony słońca wschodem,
tęsknisz za dotykiem lata.
Wiosna pachnie jeszcze chłodem,
jesień z zimą się przeplata.
Z każdym jednak dniem dojrzewa,
słońce wschodzi co dzień wyżej.
Pieszcząc ciepłem nas rozgrzewa,
już do lata co raz bliżej.
A gdy przyjdzie na nie pora,
zieleń wokół je przywita.
Roztańczonych marzeń sfora,
w których siła nie spożyta,
z latem w sercu ci rozbłyśnie,
a zakwitły przecież wiosną.
Pragnieniami się zachłyśniesz,
nadziejami, które rosną.
Dookoła wszystko pachnie,
dookoła wszystko śpiewa.
Zmęczon życiem nikt nie zaśnie,
obudzony trelem z drzewa.
Pola łanem otulone,
złotym zbożem pozdrawiają.
Złotym kłosem są zdobione,
miłość tuląc wciąż szeptają.
Jak to latem szumi morze.
Jak to latem wzdycha dusza
i jak można wzniecić zorzę,
która barwy swe rozdmucha.
Tam gdzie serca uniesienia,
tam gdzie kryją się marzenia,
tam gdzie nawet w oku mgnienia,
są pragnienia do spełnienia.
Któż chce latu drzwi zamykać?
Któż chce lato wyrwać z myśli?
Wiosną szczęście można schwytać,
latem się na pewno ziści.
sylwester jasiński, 23 december 2010
Dlatego, że życiem jestem zmęczony?
Dlatego, że jestem za głupi?
Dlatego, że jestem pogubiony?
Dlatego, że znowu życie się odwróci?
A niby skąd do cholery ja mam wiedzieć
coś, czego nikt nie wie?
Jak to łatwo jest powiedzieć,
gdy nie znasz jeszcze samego siebie?
A gdy nawet poznasz swoje ego,
to i tak nie będziesz wiedział jednego...dlaczego?
sylwester jasiński, 28 january 2011
Ukryję łzy swoje w ogrodach kwitnących,
tam gdzie nie dosięgnie mnie tęsknota,
a pośród drzew owocem pachnących
nie zaginie we mnie do życia ochota.
Zachłysnę się jeszcze ogrodów zielenią
rzeźbiąc wielobarwną pajęczynę,
w której nadzieja rozbłyśnie czerwienią
i pozwoli mi przytulić dziewczynę...
na którą czekam
sylwester jasiński, 3 september 2010
Dziś obudził mnie skowronek
zagłuszając ciszę trelem.
Głos donośny miał jak dzwonek,
przyozdobił mnie w nadzieję.
Że nie wszystko w życiu złe,
że nie wszystko jest na straty,
nic nie musi być wciąż mdłe,
przecież jestem już bogaty.
O bogactwie mi zaśpiewał,
które w każdym gdzieś dojrzewa.
O bogactwie mi powiedział,
które pielęgnować trzeba.
W tym bogactwie czystość duszy,
w tym bogactwie szczere serce.
Czystość wszystkie lody skruszy,
szczerość - miłość da w podzięce.
sylwester jasiński, 25 september 2010
Narrator;
Rok się zbliża ku końcowi,
Rząd do obrad się sposobi.
Temat jakże obstukany
wszystkim wokół dobrze znany.
O frekwencję w sejmie chodzi,
czy to starzy, czy to młodzi
na obradach nie bywają,
huczne nocki odsypiają.
Na to jedna tylko rada,
tu potrzebna jest biesiada.
Nie trza szukać gdzieś lokali,
zrobią ją w sejmowej sali.
Nic nikomu nie ubędzie,
za to Sala pełna będzie.
Zaproszenia wypisali,
lecz nie wszyscy je dostali.
Nadszedł dzień biesiady wreszcie,
gwarno było w całym mieście.
Przed pałacem, jakby w zmowie
są posłanki i posłowie.
Kiedy tylko drzwi otwarto
ruszył szturm na pałac wartko.
Strażnicy:
Pokazywać zaproszenia,
kto ich nie ma - dowidzenia.
narrator;
Prawie wszyscy się dostali,
byli tacy co zostali,
bo nie mieli zaproszenia,
jak ten świat się szybko zmienia.
Został Miller i Kwaśniewski,
Lepper też tam się nie zmieścił,
żeby śmieszniej było mili,
też Wałęsę odprawili.
Lepper ;
Chodźcie chłopy, szans nie mamy,
chociaż se po podglądamy.
Tam są okna na parterze,
co ja gadam? Sam nie wierzę.
Wałęsa;
Ja tam panie też nie wierzę,
ale przyznam wam się szczerze,
że popatrzę też z ochotą,
jak pieniądze idą w błoto!
Miller ;
Paparazi ! Mus się chować,
gdzie to okno Andrzej? Prowadź.
Narrator:
Tak też szybko się zwinęli
i do okna pobieżeli.
Kwaśniewski;
Kurde - przecież to jest poronione,
szyby w oknie zamrożone.
Lepper;
Ty tu Olek nic nie gadaj,
tylko chuchaj i odmrażaj,
bo my wszyscy dobrze wiemy,
że twój odór, to nie dżemy.
Narrator:
Sprawnie poszło odmrażanie,
rozpoczęli podglądanie.
Kwaśniewski;
Za mównicę konfesjonał?
Będzie spowiedź? Niech ja skonam.
Wałęsa ;
To jest budka disc - jokeja,
ksiądz dyrektor płyty zmienia.
Znawca to jest wyśmienity,
ma najlepsze w kraju płyty!
Miller ;
Andrzej , co tam robi Begerowa?
Już do tańca jest gotowa?
Lepper ;
Obiecali dać jej owies.
reszta rzecze:
Co ty powiesz? Co ty powiesz?
Wałęsa;
Zimno tutaj jakoś wszędzie
trza po flachę skoczyć będzie.
Miller;
Olek chyba jest najmłodszy,
to niech skoczy - dawać forsę.
Lepper ;
On wie lepiej, bez urazy
po czym są najlepsze gazy(chłe chłe chłe).
Uczył się na Ukrainie
już się z tego nie wywinie.
Wałęsa;
Kiedyś zalazł mi za skórę,
ale co tam - damy w rurę,
zapomnimy o niesnaskach
pogadamy se o laskach.
Lepper ;
Mnie tam tylko jedna w głowie!
Marszałkowska - to wam powiem.
Miller;
Cicho głąby - tu biesiada,
właśnie senat się rozsiada,
już Cugowski się pudruje
do śpiewania się szykuje.
Wałęsa;
Grzechu tam go powstrzymuje,
każe siedzieć, podszturchuje.
Lepper ;
Ja do Grześka nic tu nie mam,
tylko sobie myślę nieraz,
że na bakier my z pogodą,
pory roku nas tu zwodzą?
No bo chłopy co wy na to?
Liście spadły - przyszło Lato.
Miller;
Andrzej, Zawsze u nas było przecie,
że i latem są zamiecie!
Wałęsa;
Dobra chłopy, po szczeniaku,
Olek przyniósł nam po kwachu.
Lepper ;
Dobre to jest jak cholera,
mózg porządnie sponiewiera.
Olek;
Patrzcie, Donald z Lechem się kreują,
jak się tańczy pokazują.
Miller ;
Ale jaja! To jest para !
Lepper :
Jaja kacze? - Pokaż zaraz !
Miller ;
Tak se tylko powiedziałem,
nie o jajach tu myślałem.
Wałęsa:
E tam, znów się pewnie będą wadzić,
który w tańcu ma prowadzić.
Olek ;
Donald - Lechem poniewiera,
Lechu zły jest jak cholera!
Ze dwa razy go obrócił,
prawie na podłogę rzucił.
Miller ;
Ale Lechu też spryciula,
wali głową Donka w gula.
Lepper ;
A gdzie barek? Widzi który?
Co wlewają sobie w rury?
Wałęsa;
Oni coś lepszego mają
i do kwachów nie siadają.
Bez obrazy Olku drogi,
o alkohol mi tu chodzi.
Olek ;
Wiem to, wiem to Ty mój Lesiu
kiedyś rzekłbym Ty obwiesiu.
Teraz kumple my od flachy,
w górę serca - wiwat kwachy!
Miller ;
Cisza bracia - wzrok na salę,
któż tam rusza się ospale?
Lepper ;
Aaa, to Kalisz, człowiek duży.
Jam mu kiedyś już wywróżył,
jakby Kalisz był na diecie,
głód by znikł na całym świecie!
Miller ;
Sam w tanecznym wygibasie?
Lepper ;
Która go obejmie w pasie?
Olek;
Tam Drzewiecki z Kopaczową,
sport to zdrowie - tańczą z głową.
Wałęsa ;
Patrzcie tutaj, robią węża,
Komorowski mistrz oręża
laską sprytnie wymachuje
ciągnie węża i jodłuje.
Miller;
A za wężem na doczepkę
ktoś tam ostro skrobie rzepkę.
Lepper ;
To Kurowski - ten gagatek
zawsze jeździć chce na gapę.
Wałęsa ;
Kurde! Olek! Masz coś jeszcze?
Bo mam myśli coraz śmielsze.
Trzeba wypić znowu kwacha,
niechaj dymi ostro czacha,
może w kuchni drzwi otwarte
prześliźniemy się ukradkiem.
Olek ;
Lechu! Stary przyjacielu
próbowało tego wielu,
lecz nikt jeszcze nie dał rady,
chyba? Jeśli trwają tu obrady?
Wtedy "sztuka" tu się liczy,
biorą nawet tych z ulicy,
żeby ludziom móc pokazać,
że do pustki się nie gada.
Miller ;
Bardzo dobrze powiedziane,
kwachem będzie to oblane.
Lepper ;
W górę serca! Ech bratanki,
my staniemy jeszcze w szranki
niech do walki kwach prowadzi
on nas nigdy już nie zdradzi.
Powrócimy na tę grzędę,
wtedy to dopiero będzie.
Też zrobimy tu libacje,
ich wyślemy
na wakacje.
Wałęsa ;
Dobrze prawisz mój Andrzeju,
dawaj pyska Ty twardzielu!
Narrator;
Długo jeszcze tak prawili
nawet nie zauważyli,
że biesiada się skończyła,
krew gorąca była w żyłach
i do walki ich powiodła....
poszli w miasto - czwórka zgodna.
Z planów rządu nic nie wyszło,
po biesiadzie wszystko prysło.
Pusto było znów na Sali,
wszyscy nockę odsypiali !
autor: Sylwester Jasiński(szalony dziadek)2008
sylwester jasiński, 29 august 2010
Przytulony do pucharu
uciec chcę od samotności.
Z pośród marzeń moich paru,
chociaż jedno niech zagości.
Tli się we mnie wciąż nadzieja
póki jeszcze dno zakryte.
Topiąc żale wciąż dolewam,
barw nabiera moje życie.
Z każdym haustem ja dojrzewam,
sił witalnych mi przybywa.
Los przestaje poniewierać,
jakaż błoga jest ta chwila.
Świat się kręci i raduje,
życie chłonąłbym garściami.
Już do tańca się szykuję
z chóralnymi wręcz śpiewami.
Już nie czuję samotności,
niepotrzebne mi marzenia,
bo mam puchar obfitości,
lecz on też do końca zmierza
Dno pomału swe odkrywa,
pragnę powstać i nie mogę.
Nie napełnię już go chyba,
sen zaprasza na podłogę.
Przytulony do pucharu,
śnię o życiu mym radosnym,
lecz gdy tylko wstanę rano,
jakże będę znów samotny...
sylwester jasiński, 12 november 2011
Zostawię sobie jeszcze łzę ostatnią
by móc się w niej utopić
tak, żeby nie bolało...
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 may 2024
0505wiesiek
5 may 2024
N2absynt
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma