1 lutego 2016
stek
Noc nasyciła deszczem
gąbczaste pory księżycowych policzków
nadętych pełnią i samouwielbieniem
Na dnie wszystkiego
odnalazłem pełzającą ciemność
doprawioną smakiem nieżyczliwych cieni
Podeszłaś do mnie bezszelestnie
i wbiłaś sztylet niezrozumienia
w zwiotczałe nieistnienie
Przelałeś się
przez bezrozumne dłonie
magmą rozpaloną jak rybie podbrzusze
aż w kipieli mej krwi
tonąć zaczęły sady czereśniowe
Przerażający tygrys prawdy
obnażył kły nieuchronnej niesprawiedliwości
Niebo zapłakało
Zleciały się ptaki poronionych słów
dobywając z gardeł krzyk konającego sumienia
Na pobojowisku
grząskim od rozgrzeszeń
hieny niespełnionych obietnic
szarpały jeszcze żywe szczątki
zdań podrzędnie złożonych
dławiąc się wielokropkiem w ostatecznym chichocie
Sznurami spojrzeń związałaś mi ręce
łańcuchem głosu splątałaś nogi
i tylko wąż
dotychczas nieruchomy
wszechmocny boa
objawił swą długość i siłę
Zakwitły sady czereśniowe
W kipieli twej krwi
zrodził się kosmiczny jęk gwałconej słoniny
Zaskwierczało tłuste zadowolenie bezsensu istnienia
w czucie zamieniając kościstą sztywność miednicy
Ciekłość kryształów stężała w zwątpieniu
na odgłos wycia astralnych ciał
Z czarnym impetem rżnęliśmy bezkresy
zapładnialiśmy nieistotność próżni i próżności
korzenie naszych dusz zaplątały się w sobie
do czerwoności rozgrzewając
podskórne czeluście piekieł
Tak
to my
wyzuci ze znaczeń wszelakich
zawiązaliśmy synapsy w węzły gordyjskie
nadając im sens
robótki na drutach
Babcia zasnęła w fotelu
Wciąż pada deszcz
(jęk zasłabł i zdechł)
11 marca 2025
wiesiek
11 marca 2025
Marek Gajowniczek
11 marca 2025
AS
11 marca 2025
Marek Jastrząb
11 marca 2025
sam53
11 marca 2025
Marek Gajowniczek
11 marca 2025
absynt
11 marca 2025
Toya
11 marca 2025
ajw
11 marca 2025
absynt