erica, 20 marca 2014
Nie zważając
na marca chłodną niechęć
wierzby
zakładają zwiewną żółć
w bladą wnikającą zieleń
W futerałach kory się kręcą
altówki balsamicznych
topól
kołaczącym dzięcioła terkotem
puka do nich dziewczęce słońce
Postawy wyczekujące
wytworne przybierają
wiązy
polerują lśniące igły
jantarowe i żywiczne sosny
Aloesem i mirrą i nardem
skropiły oblały się
brzozy
suszą do wiatru trawiaste perkale
wzbierające chlorofilem darnie
Zaspane przelicza minuty
wiosną odurzone późne
popołudnie
huśta kampanilą na Anioł Pański
campanaro radosny - Antonio Vivaldi
LARGO
Ametyst fiołek akwamaryna kryształ
brzęcząc dźwięczy
powietrza weneckie okno
Ponieważ oto
wyciął ligawkę z iwy
Vivaldi niczym światło skupiony
potrąca o strunę nieba
o wikliną obsadzony
przestwór do bólu przeźroczysty -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Ucichła fujarka
na pięcie wykręca się wieczór
słowik krtań płucze rosą
Ponieważ oto
na księżyca komendę
jak werble niosą się przytłumione
żab wodnych chóry
z miłości nieprzytomnych
namiętnością rozkojarzonych
ALLEGRO
Na nią zawsze się czeka
a kiedy wreszcie przyjdzie
trzeba się z babą przemęczyć
Kapryśna
nieobliczalna
nieprzewidywalna wnuczka Marzanny
Jaśnie Wielmożna -
La Primavera
Wysiewa szron rozlewa powódź
skorupi suszą ogniem przepala
banię rozbija z pogodą
Jedynie od przypadku
jaskółką wpada do pięciolinii
zakochanego w niej bez pamięci
Antonia Vivaldiego
2001
erica, 5 marca 2014
Tamar marzy: "Co by było, gdyby się zdarzyło?"
Mógłbyś
scałować ze mnie
najsłodszą koniczynę -
łąkę zawianą sianem
Mógłbyś
ogień do piersi przyciskać
mając dla siebie jedynie
gałąź jantarem spalaną
Mógłbyś
we mnie bez końca tonąć
w sterylnej strudze która oddycha
słońcem rozgrzanym piaskiem
ale też i osłonić
bezbarwnie nagą aurę
obłoku tlenem srebrnym -
lazurem z biegunów polarnych
*
Mogłabym
rozpływać się w tobie
łzą jak diament rżniętą
co duszę oddziera od ciała
Mogłabym także
dać się (wy)rzeźbić twym palcom
ja lipka - zwykła samosiejka
na statuetkę z Tanagry
*
Moglibyśmy
Księżyc w budziku ukrywać
morza odpływ tamując
różowym owocu koralem -
dzieckiem co nam urosło
wyhodowane jak w szklarni
z gorzkiego migdału miłości
bo z pestki twojej i mojej
*
Razem moglibyśmy
świat porozbijać na drobne
szkwałem przybojem i ciszą
Gdybyśmy tylko mogli
mogli
mogli
Tamar wspomina: "Co to było, gdy się już zdarzyło"
Dałam się
zachwycić twym oczom
z sakralnego uwieść nierządu
twoim dłoniom jak burnus chłodnym
Bo miękki byłeś i giętki
jak mastyks. W moich ramionach
przesycony goryczą pachnideł
i warg mych słodyczą ostrą
Drzewem wyrosłeś we mnie -
synów twych - Dwuliścieniem
Ty - mocarz Judy i lew
ja - Palma-Tamar o zawsze
zielonym listowiu
luty 2007
erica, 5 marca 2014
Motto: "Rzekł mu jeden z nich: O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała syna".
Uśmiech szczerbaty przeto nieco skośny:
Z twarzy niczym daktyl zsunął się kwef -
i wachlarz gdzieś podział
Ja jałowa i sucha
niby ta tykwa dziurawa
mam teraz doznawać rozkoszy
a ze mną umiłowany mój - Starzec?
*
Zrządził Bóg że tej samej nocy
kiedy mąż od Sodomy wrócił
ona białym zakwitła migdałem
Pan z mocą otworzył
słodko-przejrzałą figę
jej wilgotne łono -
I poczęła. Izaaka
erica, 23 stycznia 2014
Wdycham
zwietrzałą rezedę
Na batystowym płatku
Babci wyschnięte łzy
w raju galicyjskim -
Dla Niej jednak
w przedpiekle
23.01.2014
erica, 24 lipca 2013
Nigdy nie pachnie tak w czerwcu
i w sierpniu pachnąć nie będzie
lipcowa noc
z kanikułą w plecaku -
kamieniem kurzem i trawą
zielskiem aż nadto dojrzałym
z rosy promiennym księżycem
na niebie chmurzasto-kłębiastym
Brezentem też pachnie i deszczem
który gdzieś hen - poza Beskid
czerpie z zachłanną pijawą
wodę źródlaną. Jak nektar
19.07.2013
erica, 24 lipca 2013
Bardzo jesteśmy
zmęczeni sobą -
Monsignore
Ze mną Ty a z nami
widnokręgi sprowadzane
do tożsamych pejzaży
pootwieranych dla muzyki
dla wierszy zatrzaśniętych
emisją barw
A te nic nie znaczą
prócz tego że piękno
określają jak pocałunek
strefą bólu
19.07.2013
erica, 6 lipca 2013
Mgiełka sinawa co w drzewa przesiąka
rysuje też kontur cieni liściastych -
lipcowe niebo jak niezapominajka
rosę zakrapla pachnąc zielem i bagnem
Muzyka Pogórza w fortepian upchana
śpiewa wiatrem wetkanym między struny obrzmiałe:
oj, będzie gorąco tą duchoty pięknością nieznośną
odkrytą przeze mnie i piątą stronę świata
1.07.2010
Panu Fryderykowi Chopinowi, u którego jestem w wielkich łaskach :)
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga