
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 27 września 2021
kiedy
pieszcząc do granic możliwości odpowiednio skalkulowany egoizm
uprawialiśmy z Jolką wśród świeżo wykafelkowanych żylaków
i zawsze podnieconego cellulitesu
naprędce wymyślony seks z mchu i paproci
jej małżonek wyznawca latrynowego kultu otchłani
poszedł do łazienki umyć szyję kablem od żelazka
skąd powrócił po dwóch tygodniach intensywnego bezdechu
przepraszaliśmy się później wystarczająco krótko
by darować sobie wszystko
łącznie z brzydką pogodą niedopitym piwem i tymi przeprosinami
wszystkim nam sprawiono
wykwintny pochówek
na koszt zakładu Pascala
było lekko łatwo i przyjemnie
miękko smacznie i pachnąco –
zrobiono wiele kolorowych zdjęć
jak też innych przedmiotów
codziennego użytku
Atramentowy-nefryt, 26 września 2021
kontury przeszłości
nieudolnie rozmywa czas
wspomnienia
jakby znikały za horyzontem
pozorny spokój
bo jednak brak
jednak wciąż KOGOŚ brak
A.
Mada44, 26 września 2021
Słowa, tyle ich jest,
By przekazać treść.
Tylko czasem
Grzęzną w gardle,
By z siłą torpedy
Z krzykiem wypaść.
Raniące do bólu,
Ciskane na swoją obronę.
To słabość broni się złością.
Mądrość używa dialogu.
Rozmowa oczyszcza
Pozwala zrozumieć.
To co do tej pory,
Było dla nas zbyt trudne.
Mada44, 26 września 2021
Myśli nieszczere,
Pod obłudą skryte.
Uśmiechem zakrywasz swe podłości.
Istnieją w człowieku,
Który nie ma honoru.
Zbyt zły, by iść drogą cnoty.
Serce skostniałe,
Sumienie zgubiło wartości.
Podąża przed siebie nogi podkładając,
Bo inni dla niego
Nic nie znaczą,.
Drepcze nie myśli,
Że donikąd droga prowadzi.
Grzęźnie w bagnie obłudy,
Tonie w zachłanności.
Ciągle mu mało.
Nadmiar go dusi,
Choć tego nie widzi.
Przestać nie potrafi.
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 26 września 2021
"dobrze karmią, podobno najważniejsze –/tak twierdził dziadzio Tadzio,/ale nie pozwalają myśleć o samym sobie,/jakby nie wiedziały, że jesteśmy, jak wszystko,/chwilami przybliżającymi do śmierci."
barthkowsky, "pierdolnie na smutno" 1)
ale gdy nocna pora wyrusza na spacer pomiędzy przystankami dziennych autobusów a urżniętym renesansem każda pełnia ujdzie w tłoku a drzazgi ułożą się w kuriozalny archetyp tego co wewnątrz siebie składam jak winyle w zagrzybiałej piwnicy ergo od czasu do czasu jem garściami lęk przed dręczeniem komara moim składkowym życiem że jest było i będzie oraz ręcznie plugawionym
dywanem któremu pojedyncze stygmaty użyczają środków płatniczych tłustych paluchów i oryginalnych uskoków których nie można fałszować bo wszystkie kreatury z akt nieistniejących sądów procedują 2)
tak samo Plátōn wierzył iż nie pojmujemy przenikliwych towarów własnej potrzeby osób porzuconych przez rumowiska i nie inaczej dzisiaj strzelam jakby w pewnej mierze bandażowały mnie metaforyczne resztki bezludnych alternatyw jakbym rozróżniał nieoczekiwane reprodukcje artykułów ostatniego przeżytku a nie wina i winy wody i wódki szampany i szampony chleby i chlewy co zwykle powtarzają bez początku sądząc że ich są albowiem magia zawiera się w tym właśnie w prawdziwym nazywaniu rzeczy nudnych hermetycznych w przedmiocie podmiocie zdaniu i równoważniku jak ksywki każdego
obiektu budowy projektu przedwiecznego suprematyzmu i reliktu masy które leżą na dnie wyschniętego
szamba z którego przy odrobinie pecha mogą zmartwychwstać wasze prośby a wtedy czasami
pomyślcie dobrze o co modlicie się bo możecie dostać to zanim znajdziecie dopóki ciemny jest
wszechświat a coś co zowią złem nie przebiega przez jezdnię w miejscu niedozwolonym albowiem
nie wiadomo co chce wywęszyć człowiek a przecież wszystko jest złe wychodzimy z macic do woli
źli a zło jest punktem wyjścia naturą maturą strukturą kryształu poczęciem chwalebnym i szklanką
denaturatu ze schabowym na zagrychę który sam w sobie jest w zasadzie kwasie i soli nadto równomierny ale kiedy zostaje zużyty staje się rysunkiem nie do zdarcia by snuć przeterminowane rebusy dla ciemniaków i jaśnie oświeconych oraz tych innych biblijnych żab jak nigdy dotąd przecież
krótko mówiąc będę ropniem na dupie dość twardego nieporozumienia bo bez względu na to
jak się to mówi toaleta ustęp kibel sracz bardacha czy nawet łazienka to zwykła dziura do której wpada niewybredne gówienko zaznaczając przy okazji że Har - Mageddon nie musi koniecznie oznaczać
kopsniętego szluga dla Smoka Bestii i Fałszywego Proroka co może wydarzyć się na poziomie naszej pierdołowatości pod warunkiem jeśli uwierzysz że jesteś w centrum pewnej kuli z papieru
toaletowego gdzie nie można uchwycić mitu konieczności ani naturalnego do czeluści antyku bo to coś
opierdala się pomiędzy generykiem 3) a pretekstami skoro pożądane byłoby doświadczać platynowych
jaj gada zza winkla tak aby dostąpić obojętności przekrzyczanej nirvāṇy więc sami zobaczcie to jedno
z was te pijane i świńskie trolejbusy które gubią kierunki i zostają pod estakadą z niedojedzonych
kanapek
__________________________________________________
1) Za: https://barthkowsky.wordpress.com/2019/07/22/pierdolnie-na-smutno/ [2021-08-28].
2) Procedować - zajmować się czymś i działać przy tym zgodnie z procedurą.
3) Z chemicznego punktu widzenia pomiędzy lekiem oryginalnym a generycznym nie ma różnicy. Zawarta w nich substancja czynna jest identyczna – zarówno pod względem jakości jak i ilości. Można je zatem uważać za ten sam lek.
Leki generyczne różnią się od oryginalnych nazwami, wyglądem i opakowaniem. Różnią się także ceną. Możliwy jest także inny skład substancji pomocniczych.
__________________________________________________
{Allenstenium, Archidiœcesis Varmiensis/Schubertstraße, dies Solis, XXVI mensis Septembris, anno Domini MMXXI, 02:56:06}
Arsis, 26 września 2021
Twój smutny wzrok… - wyraz przepełniony cierpieniem…
Jesteś już poza granicą czasu,
na skraju widzenia…
Spójrz, przytulam się
do zimnej,
popękanej ściany…
W świetle obskurnej żarówki wchłaniam tytuły książek…
… lśniące,
złote
litery…
… wyblakłe kanty…
Jesteś
tutaj…
Obok,
przy
mnie…
… daleko…
Każdej nocy nachodzi mnie całe twoje jestestwo…
Zbolała
dusza…
… stłumione głosy…
Wychodzę naprzeciw niedosiężnym gwiazdom, wymawiając twoje imię…
W westchnieniach mroku drzewa szeleszczą jesiennymi liśćmi…
Oklaskują nie wiadomo kogo, szepcząc smutne pieśni, jakby na pożegnanie…
Wiem, że tu jesteś…
… jakżebym mógł
nie wiedzieć…
Zresztą wiesz…
… wiesz, prawda?
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-09-26)
***
https://www.youtube.com/watch?v=ZFtJ3hfw5TM
violetta, 25 września 2021
jak świt odbijamy się od górnego świata do dolnego naprzemiennie
nawilżamy kwiat by ze sobą być dla delikatniejszych uczuć
piórkiem wzbijającym się w powietrze w twoich oczach letnim mlekiem
Marcin Olszewski, 25 września 2021
Na mównicach świata płomienne słowa
Kogo nie lubicie, jacy porządni jesteście
Gdy wieczór, maski morałów w ironii szafie
Jesteście w klubie, tych których nie lubicie
Daleko od państwa naszych przemówień
“Co ludzie powiedzą”? Tu tolerancja dla nas
Stałe miejsca na sali, ufność, pełna dyskrecja
Jesteście wśród “swoich”. “Przecież nie powiesz”?
Pewnie że powiem. Wasz sekret? Wasz problem
Nawet tutaj każdy zna was, jako tych z gazet
Skrzydła świętych rycerzy odpadły? Informacja
Najważniejszym towarem jest informacja
sam53, 25 września 2021
czy wiesz że jutro spadnie deszcz
przemokną wszystkie liście w parku
dwa słowa wpiszę w krótki wiersz
które zła fala zmyje z piasku
wywróżę noc z melodią snu
pogodny księżyc jak w teatrum
deszcz będzie padał jutro znów
w liście złocone szeptem wiatru
dwa słowa zdejmę z twoich ust
jesiennym walcem ćmy odfruną
deszcz będzie padał jutro znów
na przekór naszym pocałunkom
mgłą przykryjemy się od stóp
do głów uderzy słodkie wino
czy wiesz że jutro w deszczu znów
będziemy kochać się dziewczyno
Adam Pietras (Barry Kant), 25 września 2021
I
Smak ścian i nagłych jak rakieta chceń - utrata pewności uchwytu.
Nie lubię tej mieszaniny treści żołądkowych i światła słonecznego.
Czarne spodnie i niebieskie trepki ze sztucznej skóry - kod szerokie-
Go obrotu szyi i żywa migawka malarstwa historycznego. Nie czuję
Już dawnej rozkoszy stawiania kropki i wolę kontemplować filiżan-
Kę kawy. Samotny bębnię palcami o rurkę regulującą wysokość fote-
La - gdy po latach badań uznałem, iż każda teoria ma wartość instru-
Mentalną, tj. jej zadaniem jest dostarczać przyjemności. A ta pojawia
Się dopiero po krótkim spacerze.
II
Myślę niekiedy że człowiek to chyba pojemnik
A całe "ja" definiuje się przez dążenie do unika-
Nia bólu. Ale niektórzy w szczególnie wyczuwa-
Lny sposób są też sobą - głosem ze studni. To
Chyba ci którzy - jeszcze - przekonani są o praw-
Dziwej wadze czegoś. A więc nie mogę już uogól-
Niać mojego stanu nieważkości.
III
Moja nicość czasem roni łzę.
Widzę ją między splątanymi kablami
Jak wiernie czeka po tej stronie muru.
Rozchodzi się po krwiobiegu by nieza-
Uważalnie wykrzywić twarz.
Interesuje ją waga ludzkiego życia.
Syci się ciemnością i od lat wypłukuje ją
Strumień.
IV
Litery nadają tor kilku najbliższym godzinom
Choć wypłukuje je strumień. Tak czy inaczej
Spełniają jakąś funkcję. Ta najbardziej własna
Dętka zaczyna brzmieć i wymięte chusteczki
Przypominają rzeźby. I nawet chrześcijańskie
Karaoke z pobliskiej świetlicy brzmi trochę jak
U Lyncha, za wymiennikownią, między liśćmi.
Przecież nie wyznaczyłem kierunku.
2021-09-21
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
21 listopada 2025
tetu
21 listopada 2025
wiesiek
21 listopada 2025
sam53
21 listopada 2025
absynt
21 listopada 2025
smokjerzy
21 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
20 listopada 2025
sam53
20 listopada 2025
violetta
20 listopada 2025
wiesiek
20 listopada 2025
Belamonte/Senograsta