fortel, 7 august 2014
„żywe są jedynie jej zielone oczy,
jak porośnięty rzęsą opuszczony staw”
Magdalena Gałkowska
składam się głównie z wody i tego co uszło
na sucho albo na niby. jeszcze nie odróżniam
zwykłego kłucia w mostku na krok przed zapaścią
w podstępne wynurzenia, które mącą resztę.
w reszcie składam się z ciebie, chyba już na dobre
wyznaję jak grzechy, więcej nie pamiętam;
tylko czasem czuję w okolicy gardła
jak próbujesz wypłynąć z oczu, ust i wiersza.
niestety tak się składa, że mocno przesiąkam.
kiedy schodzę na dno wymachuję brzytwą
i czekam aż chwyci ta nieznośna pewność,
że to co nie zabiło, cały czas się wzmacnia.
fortel, 11 may 2011
leż pan i czekaj. zobaczysz, że zleci
ze schodów, z łóżka, po brodzie i wreszcie
na zawsze. patrz pan, niby spadochroniarz,
a taki bez orientacji. w terenie
cztery na pięć miota się, podejrzewa
celowy zrzut po świętach, komuś
było nie w smak. ale przecież tu można
nawet porządnie zjeść, wystarczy wytrzymać
widelec, zresztą! jak trzeba umyją,
wytrą, założą – a tak przy okazji, patrz pan
tamta po lewej. niedawno odjęli jej nogi,
nic nie je od dwóch tygodni. obstawiam:
wyjdzie stąd pierwsza.
fortel, 4 january 2011
protest wnosili starzy. argumenty na tacy
zawsze w gotowości i nie do przełknięcia
dla córeczek, tatusiów i bezradnych matek
drżących o kruchość muszelek
tak łatwo pękały pod naciskiem chłopców
przyparte do wydmy (przecież nie do muru)
dlatego ruchome. i ciągle dziwili,
że z rana mniej plaży. a morze zmywało
najlepsze kawałki także innych muszli
równie koncertowych. karaoke w głowach
po unplugged z mewami, palce zaciśnięte
na kurtkach idoli - co rok nowych
grali, czasem nawet protest
fortel, 20 december 2010
jesteś. a nawet mijasz
kolejną zimę. dokarmiam się
widokiem kotów na drodze. od kiedy
przebiegłeś po plecach prześladuje
pewność, że jeśli znów zaboli jakieś
miejsce splotu to przez złośliwość rzeczy
ciągle żywych (tak nieudolnie chcą udawać
martwe). wytrzymam. na szczęście
zgubię tylko twarz. zwykły wyraz. fortel
dla tych bzdurnych naszych. jedno jest
wredne niestety - częściej niż ciebie
podejmuję czas. dopóki wracasz
światła nie gaszę
fortel, 3 december 2010
przewrócone lat osiem udaje nieskończoność
jeśli kopać to teraz, tylko leżącego.
dom z feromonów wietrzę, zbyt duże ciśnienie
zawsze niewskazane gdy chodzi o chemię
szczególnie w obcych rękach. zupełnie niechcący
można stworzyć związek bezpieczny inaczej
z szansą, że będzie fajnie, ale jest zasada:
bezmyślne lanie wody powoduje kwasy. kolejność?
wybucham pierwsza, z jeszcze gorszym wierszem
tezą, że nic na wieczność i prawdą w dowodach
twardych i przyjemnych. a tytuł mam z marszu
o tym jak Mendelejew załatwił Mendelsona
fortel, 8 november 2010
z drogi! krzyczy. z drogi! coś go słucha, schodzi.
pan udaje młodego, przenosi żonę przez próg
łazienki nadal nieprzystosowanej, ale są już plany.
wcześniej zainwestował w wózek, podkład
i materac antyodleżynowy. dokładnie ogląda ciało
jest piękne, wybroczyn brak. w zasadzie już może
dzień zaliczyć do udanych. jeszcze tylko stymuluje
dłonie od zewnętrznej strony. jutro kupi cukier,
chleb (bo wczorajszy stwardniał) i koniecznie
coś na odparzenia warg
fortel, 22 october 2010
a przecież uczyli gniazdka omijać z daleka!
odpowiedzialni wiekiem parę zagraliśmy
bez elektryczności - ciemność
skutkuje kopnięciem. szczęśliwie brak ofiar
w domyśle kto kogo. bioprądy zabawnie
łaskoczą wspomnienia, przewodzę
na pewną śmierć w zetknięciu z ziemią.
po raz ostatni maczam palce w kontakcie
z tobą
napięcie, emocje redukuję
zero
fortel, 18 october 2010
spytamy co dalej
i tak to się skończy.
na dobry początek zabijemy miłość. takie
nieznaczące zwykłe domniemanie, powtórkę
z mgnień wiosny, którą łatwo znaleźć choćby
tuż za rogiem zupełnie niechcący. potem umrą
słowa a za nimi pamięć o wolnej przestrzeni, którą
tak kochamy jak to dzikie koty niewykastrowane
życiem - ono kiedyś odetnie nas całkiem jeszcze
jakąś chwilę zostawiając czucie i jedyne wizje
szklanych oczu w domach. w bezwiednym odruchu
jak ciała astralne które wciąż chcą istnieć, złapiemy się
na tym, że nie ma wybiegu za drzwiami akwarium.
zamienieni w rybki bez spełnionych życzeń
i tak to się skończy.
tyle w kwestii planów
fortel, 12 october 2010
"Szedłem, gdzie sen i cień.
Dla pokuty - boso i z próżności boski,
z tabliczką nad głową - INCDN..."
Wolf KÖHLER
Lubiłem wbijać gwoździe, a już kochałem chwile
kiedy wyciągał drzazgi z tą troską o rany!
Żaden z boga praboga. Normalny dla dzieciaka
ojciec, jedyny zbawiciel. Jak szczenię wpatrzony
podążałem za nim. Ten drugi wybudził z rodziny
zastępczej. Od tamtej drogi do dziś nie mam końca.
Trzymam się linii życia i strachu pod rękę, co nawet
jest dość proste - złożone tylko z ludzi.
A że się nie zabrałem cały na wieczną pamiątkę
po był sobie człowiek, to mam chyba powód
i chociaż
powroty są nie na czasie,
odchodzi się od powrotów
idę, chcę czegoś więcej niż ślady po mostach.
http://www.youtube.com/watch?v=n0LX1U_dVc4&feature=related
fortel, 5 october 2010
nie trzeba ziemi egipskiej by zrozumieć
prostą budowę piramidy potrzeb
latami potrafiłeś wyprowadzać, ale tylko psy
nie wracały. matka była zawsze
punktem zwrotnym dla rąk, na złe
i na dobre. pamiętam
jak owdowiała po którymś z kolei
imieniu. lubiłeś je nadawać
w akcie prywatnych bierzmowań
taki swoisty testament, twardo
spisywany po łbach
więc wybacz, że reaguję jak ściana,
kiedy przesyłasz swój jednoznaczny rezonans
z pytaniem czy coś z tym zrobię
tak tato, uchylę ci nieba poprzez zaniechanie
w końcu zawsze chciałeś być bogiem
fortel, 4 october 2010
dziewczyno marsz do kąta – znaczy, że to koniec
świata czy tylko ciebie? chwila zaraz włożę buty
o numer mniejsze niż wczorajsze słowa. wyrwę maj
z kalendarza by dobrze pamiętać
i nigdy już nie wracać nawet nie oglądać chorych
projekcji, prognoz szczególnie przewlekłych
z rodzaju ciepło-zimno w to więcej nie zagram
szkoda - fajna zabawa i na każdą porę
płakać też nie zamierzam chociaż we mnie wzrasta
nawet nie złość, żal bardziej o zbyt krótkie lato
dobrze słyszę? coś zgrzyta? spokojnie to zegar
właśnie nasz czas cofnęłam
zanim jeszcze nastał
fortel, 29 september 2010
poeto, cukiereczku czas już się rozwinąć
z celofanowych złudzeń, przez które wyglądasz
śmiesznie z tą swoją miną jakbyś wszystko wiedział
ale skąd niby miałbyś skoro nie smakujesz.
życie zbyt papierowe zalęgło się w kątach
zamiast oddechu szelest, zamiast śmiechu darcie
(nawet nie kotów, ubrań - choć nigdy nie bronię)
tych rozrzuconych kartek z którymi wciąż walczę
ale dziś plan uknułam, dziś z uporem będę
łasić się, prezentować, wystawiać jak sztukę
już czas na moją puentę, a ty swoim piórem
pokażesz czym poezja pozwolisz przez chwilę
zamienić się w te kartki, poczuć jak nasiąkam
tuszem, kropla po kropli. spiszesz się do końca
fortel, 28 september 2010
nie proszę o litość.
okrzyknięta królową znam hierarchię roju
nie chcę przedawnienia - tym bardziej wariujesz,
im zacieklej bronię zakazanych lotów
poza dźwiękiem ula są ścieżki w powietrzu
kiedy je wspominam dokładnie i czuję
z podniesioną głową nie załamię głosu
lubisz się katować więc opowiem wszystko
jak było mi dobrze kiedy tak frunęłam
na niepewne łąki w przebraniu motyla
spijać obcy nektar. nie przeciwko tobie
ale żebyś widział
spełniona nie żądlę
fortel, 13 september 2010
naiwnych się nie sieje, wyrosną z niczego
zupełnie jak słowa po deszczu spuszczonym ze spodni
zbudzona przecieram oczy. honor tabletce gwałtu
przynajmniej nie pamiętam kto komu. i dobrze.
wskażesz drogę chłopcze? chcę przejść do przeszłości
a wszystkie znaki na niebie popsuli wandale
może się przyłączysz, podobno razem raźniej
mam klucz do wielu zagadek na półce w warsztacie
niestety niedokończony, znów jestem pod kreską
z tak obciążonym imieniem powinnam przewidzieć
chciałam mieć mentora zostałam z maestro
elektronicznym zapisem kupionych historii.
zwijam pępowinę. od dziś pępek świata
wspomnij zdmuchując świeczki na kolejnym torcie
kiedyś wymodliłam. czy nie jestem święta?
Małgorzata. byłam
fortel, 10 september 2010
Ocynk bije po oknach. wtedy noc jest biała
na szpitalnym dziedzińcu. zresztą, kto by tam spał
gdy ostatni posiłek był punkt siedemnasta
szczególnie uszy drażni odgłos cateringu
co go pcha kobiecina ubrana jak praczka
podobno na stół Pana. dziś znowu zamawiał.
powieźli jeszcze ciepłe, takie wprost od matki
niczym bochenek z pieca na tacy z przykryciem
dla niej zostanie kopiec usypać, odwiedzać
i jeszcze lędźwie ćwiczyć, żeby zapomniały.
mówią, że wpadł psychiatra by ogarnąć temat
nie wiem, ale pamiętam jak przestała krzyczeć
fortel, 9 september 2010
z szóstego piętra zawsze jest trochę bliżej.
ktoś zmyślnie umieścił neurologię
na tak wysokim poziomie. ciężko się szło
ale dałam radę. niech pacjent oprócz udaru
ma jeszcze rodzinę. tylko kiepsko wypadłam
w wywiadzie, lekarka okazała się mądrzejsza
wiedziała o tobie więcej. długo tłumaczyła
czemu prawie nas nie pamiętasz. ten kit
i epikryzę wcisnęła mi w rękę jak wór z rzeczami
do prania. i naprawdę nie mam pojęcia, czemu winda
wylądowała na pierwszym. ale uśmiechnąłeś się
gdy jakiś gość z kwiatami krzyczał mam córkę!
chodź tato, my niżej, my na poziom zero
popatrz, znowu razem i to jeszcze na ziemi.
zalecili tylko rehabilitację. wszystkiego
fortel, 8 september 2010
conocne usypianie wpisane w rytuał
kontynuacja kołyski
nogi już wyszły poza, czyli nie kij, rośnie,
zmieści więcej piekła
ma jeszcze tyle siły by zacisnąć oczy,
wyobrazić drzewo, które sadził ojciec
tuż przed tym jak żona złośliwie
rodziła mu córkę
ale w końcu pokochał. kalendarz małej
zgubił tylko wiosnę. po prostu nie poczuje,
jak kwitnie w objęciach przyszłego kochanka
bo ten trafi za drzwi nim zdąży się spocić
i spytać w czym problem?
sama nie wie
czy bardziej w tych listach od ojca
w stylu córuś, co tam?
czy może raczej w najwyższych z bloku
rachunkach za wodę
fortel, 7 september 2010
„…rzeczywiście po trzydziestej piątej wiośnie
pytania tracą sens. jutro to żaden punkt podparcia.”
julia jaz „ LOT(NISKO)”
dorzucam z palca swoje na kopalnię złota
wolna ręka. możesz przetopić na złość lub
jeśli chcesz na żal. lecę, lekko zmieszana
z pielgrzymką sukienek krótszych niż
ostatni dzwonek. (niech będzie śmieszna)
abiturientka zaspana przez bajki, spóźniona
na maj. każesz czekać - zrozum
to nie najlepszy pomysł na spędzanie całej
reszty siebie. jeśli mam sumienie zabijać
to tylko czas, tyle mogę
powiesz zwykłe kurewstwo – niebieskie
o tak, a jutro kto wie, zależy od oczu.
na szczęście nie będziesz musiał patrzeć
jak wschodzę
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
0305wiesiek