Poetry

sylwester jasiński
PROFILE About me Friends (1) Poetry (38)


sylwester jasiński

sylwester jasiński, 26 january 2014

Pojednanie

A już zdawało się być blisko
ale to chyba jakieś fatum
bo tak szybko wszystko prysło
zaznaliśmy zimy latem

Przyznaję się do wszystkiego       

Przyznaję się do miłoći
Przyznaję się do kochania
Przyznaję się do pragnienia

Kto pomoże mi poukładać życie
w korowód pełen radości?
Kto pomoże mi trwać
bym nie stracił swej tożsamości?

Tęskniąc za tobą odliczam czas
ile jeszcze nam pozostało wspólnych dni?
Ile jeszcze jest siły w nas
by spełnić jeszcze za życia nasze sny?

Miłość, kochanie i pragnienie
tylko tyle mogę ci ofiarować
bo to nie jest zabójstwo na zlecenie
ale pomysł na to, jak się nawzajem szanować!


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 23 september 2012

Powrót szalonego dziadka

Czekaliście na moje wypociny?
Znalazłem dla Was chwilę czasu
i napisałem coś takiego....

    "Krótki wiersz o życiu"

Nie pomnażaj bólu
bo skąpo dzielone uczucia
będą ucztą dla minusów
a gdzie wtedy znajdziesz plusy?

.....moja opatrzności.....

Gdy odbierzesz mi wszystko
daj mi choć na chwilę
zatopić się w przeszłości.

Nie będąc ślepcem
jestem ślepy.
Nie będąc głuchym
jestem głuchy.

Czy można jeszcze coś naprawić?

Skosztujmy jeszcze raz dni
o których głośno było w naszych sercach.
Wróćmy do tych chwil
na których nie powinniśmy poprzestać.

A może uciekniemy gdzieś razem?
Nie ważne dokąd, przed siebie
Jak za dawnych lat z niewinności bagażem
bym mógł na nowo odszukać ciebie.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 13 april 2012

Przemyślenia

Nie błądź zbyt daleko
bo nie odnajdziesz powrotu,
a każdy następny krok
może okazać się pułapką.

Nie myśl o zachodzie
kiedy wschód jest bliższy!


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 13 april 2012

Bądź ze mną

Nie wiem co powiedzieć
to może napiszę parę słów.

Pewnie zabraknie wyniosłości
w słowach nieubranych,
ale ile za to jest chciwości
w słowach napisanych.

Śmiałość nie jest moim przyjacielem.
To nie jest wcale tak, że ja się wstydzę
tylko czasami odwagi mi brakuje..

Zatańcz ze mną proszę ,
a gdy będziesz blisko
to wtedy odważę się powiedzieć,
że ciebie kocham

Nie oddalaj się zbyt szybko,
bo moje słowa nie tolerują ucieczki

A czy ty wiesz, że ...


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 15 december 2011

Grzesio L

"Grzesio L"

Lato, Lato, Lato czeka
Wypij Lato liter mleka
Lato, Lato  zwodzi nas
Lato, Lato to już czas..

Już za pare dni, za dni parę
Spakuj korki swe, majtki stare
Bo na euro jest już czas
obyś tylko w gacie wlazł
co przypomną Ci czasy stare!

Lato, Lato miej na względzie
skromne nasze te orędzie
Lato, Lato gacie w las,
a ty nie oszukuj nas!

Już za pare dni, za dni parę
weźmiesz plecak swój i gitarę
i pożegnasz się w sam raz
tak jak ktoś, kto w gówno wlazł,
jak zarobić chciał to rzekł mangare!

 Szalony dziadek(2011)


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 12 november 2011

Ostatnia łza

Zostawię sobie jeszcze łzę ostatnią
by móc się w niej utopić
tak, żeby nie bolało...


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 28 january 2011

Cierpliwy

Ukryję łzy swoje w ogrodach kwitnących,
tam gdzie nie dosięgnie mnie tęsknota,
a pośród drzew owocem pachnących
nie zaginie we mnie do życia ochota.

Zachłysnę się jeszcze ogrodów zielenią
rzeźbiąc wielobarwną pajęczynę,
w której nadzieja rozbłyśnie czerwienią
i pozwoli mi przytulić dziewczynę...

na którą czekam


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 8 january 2011

Budząc sen

To już nie pierwszy raz,
gdy snami nakarmiony
budziłem się głodny,
a każdy następny dzień
sprawiał, że nocy było zbyt mało
do szczęścia pełni.

Przytulę sie do ciebie zmierzchaniem,
bo nie wiem, kto mnie rano obudzi.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 23 december 2010

Dlaczego?

Dlatego, że życiem jestem zmęczony?
Dlatego, że jestem za głupi?
Dlatego, że jestem pogubiony?
Dlatego, że znowu życie się odwróci?

A niby skąd do cholery ja mam wiedzieć
coś, czego nikt nie wie?
Jak to łatwo jest powiedzieć,
gdy nie znasz jeszcze samego siebie?

A gdy nawet poznasz swoje ego,
to i tak nie będziesz wiedział jednego...dlaczego?


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 12 december 2010

Czasami jest coś bardziej potrzebne, a nie tylko zwykły wiersz

A gdy zabraknie mi ust twoich
to będę bardziej normalny?
Czy jeszcze ktoś mi pozwoli
słowem marnotrawnym
ugasić wierszem pragnienie?
Czy przydarzy mi się jeszcze
życia zrządzenie
i odwrót na lepsze?
 
A gdy to się stanie
czy ja będę już gotowy?
Na nasze pożądanie
i powiew życia nowy?
 
A gdy zabraknie mi ust twoich
to nawet wiersz mi nie pomoże
bo nie da się ran zagoić
choćby nie wiem, jak wymyślnym słowem.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 15 october 2010

Wróżba z kart

Miałem kiedyś talię kart
takich zwykłych, do gier różnych
i wam powiem, to nie żart,
tu opowieść jestem dłużny.
 
Już przy pierwszym rozdawaniu
dziwne mi się to wydało,
że przystojny młody walet
chciał być królem, jakich mało.
 
Trzymał damy się zawzięcie
i czerwonym sercem pałał,
choć dziesiątkę miał już w ręce,
to w marzeniach głód wyzwalał.
 
Czy to dwójka, czy dziewiątka,
chciał by wszyscy mieli równo,
kiedy króla zbije piątka,
jakież piękne będzie „g.wno”
 
„G.wno”,  jakże stara jest to gierka,
ale mądrość przekazuje.
Nie jest ważna karta wielka.
lecz trumf, który w życiu ci pasuje.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 9 october 2010

W purpurowej dnia odsłonie


W purpurowej dnia odsłonie
świt rozkwita i dojrzewa.
Noc za horyzontem tonie,
słońce blaskiem budzi drzewa.
 
W purpurowej dnia odsłonie
kwiaty w bukiet się zbierają.
Kolorami obdarzone
swą urodą urzekają.
 
W purpurowej dnia odsłonie
szkarłat tryska wręcz błękitem.
Nocą w ciemność otulony,
za dnia poi nas zachwytem.
 
W purpurowej dnia odsłonie
ptaków tęcza na niebiosach.
Rozbrzmiewają dźwięcznym trelem,
uczą nas, jak trzeba kochać.
 
W purpurowej dnia odsłonie
morze z lekka się kołysze.
Brzeg piaszczysty pieści falą,
oddech głębin da się słyszeć.
 
W purpurowej dnia odsłonie
pola zbożem porośnięte.
Złotym łanem ozdobione,
wiatr porusza je muśnięciem.
 
Przed odsłoną purpurową
tylko miłość chce się schować.
Za dnia przyodziana w słowa,
nocą przygód da skosztować.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 7 october 2010

Pokora

Nie złożę pokłonu drzewom,
bo jestem zbyt niski.
Nie dosięgnę słońca,
bo księżyc jest mi bliższy.
 
Nie ubiorę jesieni w lato,
bo to będzie za bogato,
lecz na zimy ukojenie
mam wiosenną jeszcze zieleń.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 6 october 2010

Immunitet


Immunitet ważna sprawa.
Jakaż przy tym jest zabawa.
 
Kto posiada ten papierek,
bawi się z policją w "berek".
 
Po imprezie w samochodzik,
czy to starszy, czy to młodzik,
gaz do dechy i gitara,
że na przejściu babcia stara?
 
Jego nie interesuje,
immunitet pokazuje.
Że przejechał ? Głupia sprawa,
ale jaka jest zabawa!
 
Przekroczenia, wykroczenia,
chciałbyś wsadzić do więzienia.
Lecz więzienie nie przyjmuje,
Poseł świstek pokazuje.
 
Że też nie ma na nich kary,
czy to młody, czy to stary,
do łopaty i do gnoju,
bo jednego są pokroju!


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 4 october 2010

Goniąc stracony czas


Wieczory uporządkowane pożądaniem
kpiły ze mnie razem z księżycem,
który wschodząc na niebie opieszale
starał się mówić, czym jest życie.
 
Czyżby to było powolne wznoszenie?
Zacząwszy od chwil narodzin
poprzez nasze na tym świecie istnienie
i przez głupotę oddanych godzin?
 
Godzin, które mogły być szczęścia dopełnieniem,
a jednak stały się niepewności minutami.
Z biegiem sekund stały się cierpieniem,
a z nastaniem słońca skrywały się cieniem.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 1 october 2010

Lustro


Jakież proste urządzenie,
ileż prawdy jednak drzemie
w powielanych tych odbiciach,
chciałbyś spytać lustra dzisiaj.
 
Lustro, lustro powiedz przecie
któż piękniejszy jest na świecie
od zmęczonej mej facjaty
pełnej myśli wciąż kudłatych?
 
Nie oszukasz , prawdę powiesz,
choćbym nie wiem co miał w głowie.
Ty na ziemię mnie sprowadzisz,
lecz mi w niczym nie doradzisz.
 
Zimnym sercem poczęstujesz
i pocieszyć nie spróbujesz,
boś Ty takie urządzenie,
co sprowadza nas na ziemię...
 


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 30 september 2010

Kochać o zmierzchu


O zmierzchaniu świt nadchodzi
wiodąc nas ku przeznaczeniu.
Wciąż czujemy się zbyt młodzi,
żeby oddać sny w milczeniu.
 
Jeszcze muza w nas rozbrzmiewa,
jeszcze w sercach ogień płonie.
Przytulamy drżące drzewa,
darujemy życia dłonie.
 
Pozbieramy myśli w bukiet
i niech mądrość w nich dojrzewa.
Kto nie kocha, ten jest głupiec,
nie zasłużył na liść z drzewa.


number of comments: 1 | rating: 0 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 27 september 2010

Lato

Zachwycony słońca wschodem,
tęsknisz za dotykiem lata.
Wiosna pachnie jeszcze chłodem,
jesień z zimą się przeplata.
 
Z każdym jednak dniem dojrzewa,
słońce wschodzi co dzień wyżej.
Pieszcząc ciepłem nas rozgrzewa,
już do lata co raz bliżej.
 
A gdy przyjdzie na nie pora,
zieleń wokół je przywita.
Roztańczonych marzeń sfora,
w których siła nie spożyta,
z latem w sercu ci rozbłyśnie,
a zakwitły przecież wiosną.
Pragnieniami się zachłyśniesz,
nadziejami, które rosną.
 
Dookoła wszystko pachnie,
dookoła wszystko śpiewa.
Zmęczon życiem nikt nie zaśnie,
obudzony trelem z drzewa.
 
Pola łanem otulone,
złotym zbożem pozdrawiają.
Złotym kłosem są zdobione,
miłość tuląc  wciąż szeptają.
 
Jak to latem szumi morze.
Jak to latem wzdycha dusza
i jak można wzniecić zorzę,
która barwy swe rozdmucha.
 
Tam gdzie serca uniesienia,
tam gdzie kryją się marzenia,
tam gdzie nawet w oku mgnienia,
są pragnienia do spełnienia.
 
Któż chce latu drzwi zamykać?
Któż chce lato wyrwać z myśli?
Wiosną szczęście można schwytać,
latem się na pewno ziści.


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 26 september 2010

Upojenie

Chcę być waszym kapłanem,
lecz nie wiem, czy kolan mi starczy
do klękania przed prawdy obliczem.
Chyba po raz wtóry ucieknę w niebo.
 
Nie będę się mierzyć z rzeczywistością,
bo nie wart jestem tego, a to tylko życie
smaga mnie i podpowiada mi, że może
jeszcze coś ze mnie wyrośnie!
 
Nie podlewajcie mnie, sam się napiję!


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 25 september 2010

Biesiada

Narrator;
            Rok się zbliża ku końcowi,
            Rząd do obrad się sposobi.
            Temat jakże obstukany
           wszystkim wokół dobrze znany.
            O frekwencję w sejmie chodzi,
            czy to starzy, czy to młodzi
            na obradach nie bywają,
            huczne nocki odsypiają.
            Na to jedna tylko rada,
            tu potrzebna jest biesiada.
            Nie trza szukać gdzieś lokali,
            zrobią ją w sejmowej sali.
            Nic nikomu nie ubędzie,
            za to Sala pełna będzie.
            Zaproszenia wypisali,
            lecz nie wszyscy je dostali.
 
            Nadszedł dzień biesiady wreszcie,
            gwarno było w całym mieście.
            Przed pałacem, jakby w zmowie
            są posłanki i posłowie.
            Kiedy tylko drzwi otwarto
            ruszył szturm na pałac wartko.
            
             Strażnicy:
             Pokazywać zaproszenia,
             kto ich nie ma - dowidzenia.
 
            narrator;

            Prawie wszyscy się dostali,
            byli tacy co zostali,
            bo nie mieli zaproszenia,
            jak ten świat się szybko zmienia.
            Został Miller i Kwaśniewski,
            Lepper też tam się nie zmieścił,
            żeby śmieszniej było mili,
            też Wałęsę odprawili.
            
            Lepper  ;
            Chodźcie chłopy, szans nie mamy,
            chociaż se po podglądamy.
           Tam są okna na parterze,
           co ja gadam? Sam nie wierzę.
 
           Wałęsa;
           Ja tam panie też nie wierzę,
           ale przyznam wam się szczerze,
           że popatrzę też z ochotą,
           jak pieniądze idą w błoto!
 
           Miller  ;
          Paparazi !  Mus się chować,
          gdzie to okno Andrzej? Prowadź.
 
          Narrator:
          Tak też szybko się zwinęli
          i do okna pobieżeli.
 
          Kwaśniewski;
          Kurde - przecież to jest poronione,
          szyby w oknie zamrożone.
 
          Lepper;
          Ty tu Olek nic nie gadaj,
          tylko chuchaj i odmrażaj,
          bo my wszyscy dobrze wiemy,
          że twój odór, to nie dżemy.
 
          Narrator:
          Sprawnie poszło odmrażanie,
          rozpoczęli podglądanie.
 
          Kwaśniewski;
          Za mównicę konfesjonał?
          Będzie spowiedź? Niech ja skonam.
 
          Wałęsa ;
          To jest budka disc - jokeja,
           ksiądz dyrektor płyty zmienia.
           Znawca to jest wyśmienity,
           ma najlepsze w kraju płyty!
 
           Miller ;
           Andrzej , co tam robi Begerowa?
           Już do tańca jest gotowa?
 
            Lepper ;
            Obiecali dać jej owies.
 
            reszta rzecze:
            Co ty powiesz? Co ty powiesz?
 
            Wałęsa;
            Zimno tutaj jakoś wszędzie
            trza po flachę skoczyć będzie.
 
            Miller;
            Olek chyba jest najmłodszy,
            to niech skoczy - dawać forsę.
 
            Lepper ;
            On wie lepiej, bez urazy
           po czym są najlepsze gazy(chłe chłe chłe).
           Uczył się na Ukrainie
           już się z tego nie wywinie.
 
           Wałęsa;
           Kiedyś zalazł mi za skórę,
           ale co tam - damy w rurę,
           zapomnimy o niesnaskach
           pogadamy se o laskach.
 
           Lepper ;
           Mnie tam tylko jedna w głowie!
           Marszałkowska - to wam powiem.
 
           Miller;
           Cicho głąby - tu biesiada,
           właśnie senat się rozsiada,
           już Cugowski się pudruje
           do śpiewania się szykuje.
 
           Wałęsa;
           Grzechu tam go powstrzymuje,
           każe siedzieć, podszturchuje.
 
           Lepper ;
          Ja do Grześka nic tu nie mam,
           tylko sobie myślę nieraz,
           że na bakier my z pogodą,
           pory roku nas tu zwodzą?
           No bo chłopy co wy na to?
           Liście spadły - przyszło Lato.
 
           Miller;
           Andrzej, Zawsze u nas było przecie,
           że i latem są zamiecie!
 
           Wałęsa;
           Dobra chłopy, po szczeniaku,
           Olek przyniósł nam po kwachu.
 
           Lepper ;
           Dobre to jest jak cholera,
           mózg porządnie sponiewiera.
 
           Olek;
           Patrzcie, Donald z Lechem się kreują,
           jak się tańczy pokazują.
 
           Miller ;
           Ale jaja! To jest para !
 
           Lepper :
          Jaja kacze? - Pokaż zaraz !
 
          Miller ;
          Tak se tylko powiedziałem,
          nie o jajach tu myślałem.
 
          Wałęsa:
          E tam, znów się pewnie będą wadzić,
           który w tańcu ma prowadzić.
 
          Olek ;
          Donald - Lechem poniewiera,
          Lechu zły jest jak cholera!
          Ze dwa razy go obrócił,
          prawie na podłogę rzucił.
 
          Miller ;
          Ale Lechu też spryciula,
          wali głową Donka w gula.
 
          Lepper ;
          A gdzie barek? Widzi który?
          Co wlewają sobie w rury?
 
          Wałęsa;
          Oni coś lepszego mają
          i do kwachów nie siadają.
          Bez obrazy Olku drogi,
          o alkohol mi tu chodzi.
 
          Olek ;
          Wiem to, wiem to Ty mój Lesiu
          kiedyś rzekłbym Ty obwiesiu.
          Teraz kumple my od flachy,
          w górę serca - wiwat kwachy!
 
          Miller ;
          Cisza bracia - wzrok na salę,
          któż tam rusza się ospale?
 
          Lepper ;
          Aaa, to Kalisz, człowiek duży.
          Jam mu kiedyś już wywróżył,
          jakby Kalisz był na diecie,
          głód by znikł na całym świecie!
 
          Miller ;
          Sam w tanecznym wygibasie?
 
          Lepper ;
          Która go obejmie w pasie?
 
          Olek;
          Tam Drzewiecki z Kopaczową,
           sport to zdrowie - tańczą z głową.
 
           Wałęsa ;
           Patrzcie tutaj, robią węża,
           Komorowski mistrz oręża
           laską sprytnie wymachuje
           ciągnie węża i jodłuje.
 
           Miller;
           A za wężem na doczepkę
           ktoś tam ostro skrobie rzepkę.
 
           Lepper ;
           To Kurowski - ten gagatek
           zawsze jeździć chce na gapę.
 
           Wałęsa ;
           Kurde! Olek!  Masz coś jeszcze?
           Bo mam myśli coraz śmielsze.
           Trzeba wypić znowu kwacha,
           niechaj dymi ostro czacha,
           może w kuchni drzwi otwarte
           prześliźniemy się ukradkiem.
 
           Olek ;
           Lechu! Stary przyjacielu
            próbowało tego wielu,
            lecz nikt jeszcze nie dał rady,
            chyba?  Jeśli trwają tu obrady?
            Wtedy "sztuka" tu się liczy,
            biorą nawet tych z ulicy,
            żeby ludziom móc pokazać,
            że do pustki się nie gada.
 
            Miller ;
            Bardzo dobrze powiedziane,
            kwachem będzie to oblane.
 
            Lepper ;
            W górę serca! Ech bratanki,
            my staniemy jeszcze w szranki
            niech do walki kwach prowadzi
            on nas nigdy już nie zdradzi.
            Powrócimy na tę grzędę,
            wtedy to dopiero będzie.
            Też zrobimy tu libacje,
            ich wyślemy
na wakacje.
 
            Wałęsa ;
            Dobrze prawisz mój Andrzeju,
            dawaj pyska Ty twardzielu!
 
            Narrator;
            Długo jeszcze tak prawili
            nawet nie zauważyli,
            że biesiada się skończyła,
            krew gorąca była w żyłach
            i do walki ich powiodła....
            poszli w miasto - czwórka zgodna.
 
            Z planów rządu nic nie wyszło,
            po biesiadzie wszystko prysło.
            Pusto było znów na Sali,
            wszyscy nockę odsypiali !
 
autor: Sylwester Jasiński(szalony dziadek)2008


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 23 september 2010

Wiosna


Jesień chłodem nas przytłacza,
dni szarością swą okrywa.
Czasem błyśnie resztką lata,
lecz je szybko deszczem zmywa.
 
Zima lodem wszystko skuwa,
mrozem szyby dekoruje.
Dzień za krótki, noc za długa,
każdy wiosny oczekuje.
 
Z wiosną budzi się nadzieja.
Z wiosną budzi się uczucie.
Zieleń przyobleka drzewa
i wiosenną śle nam nutę.
 
Już pierwiosnek ją usłyszał,
zarumienił się kwitnąco.
Zziębłe krzewy rozkołysał,
wita rozbudzone słonko.
 
Ptaki trelem nutę niosą,
przekazując wieść dokoła.
Trawa wita wiosnę rosą,
jakby łzami, lecz wesoła.
 
Bo w tej pieśni ciepło drzemie,
bo z tą pieśnią miłość wschodzi.
Któż z nas o tym jednak nie wie?
Z wiosną wciąż jesteśmy młodzi.
 
Bukiet życia się rozwija.
Bukiet życia promienieje.
Wiosna szczęściu zawsze sprzyja.
Wiosna rodzi wciąż nadzieję!


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 21 september 2010

Zagubiona wyspa


Wróć do mnie nad jeziora,
gdzie trzcinom ukłon śle wiatr.
Tam gdzie grzesznych uczuć sfora
nie pozwala, żeby ci ktoś skradł
wstęgę rozpasanej miłości,
która zdobywania się nie lęka
i choć wiele uczuć gości
jest jak pożądania wnęka,
bo przedsionek to chciwości.
 
Upleciemy czółno z marzeń i nadziei
i mknąc po świetlistej tafli jeziora,
którą księżyc srebrem rozweselił
przemilczymy niepotrzebne słowa.
 
Wystarczą nam spojrzenia
zatopione niczym wiosło w mrocznej wód otchłani,
niosąc z głębin uniesienia
są jak dotyk ugłaskanej fali.
 
Lepiąc z warkoczy gwiazd kule ogniste,
rzućmy je przed siebie i odnajdźmy wyspę,
na której uczta miłosna spowalnia zegary,
a pieśń kochanków nuci kurant stary.
 
Wróć zatem do mnie nad jezior tęsknotę,
odszukamy wyspę ukrytą przed wzrokiem,
bo tak naprawdę ona zawsze istniała,
tylko przez błędy młodości, gdzieś się zapodziała.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 17 september 2010

Dzieciństwo


Jakże często powracasz do tamtych dni,
kiedy wszystko było tak proste.
Spijałeś nocą niewinne sny,
a w sercu zawsze nosiłeś wiosnę.
 
Przytulny hałas rozbawionych dzieci.
Zabawy w "berka", w "podchody",
w  "chowanego".
Na buziach zero kłamstwa i szczere uśmiechy,
nie wstydzę się gdy mówię, jak mi brak jest tego.
 
Podrapanych kolan , wspinaczek na drzewa,
bójek w piaskownicy o piaskową  "babkę".
Wspominasz zerwane jabłko, które dopiero dojrzewa
i za brudne odzienie krzyczącą dobrotliwie Matkę.
 
Cięgi zebrane za złe stopnie w szkole.
Pogubione klucze co mieszkań chroniły.
Jazda wokół placu na jednym tylko kole,
dzwonki do sąsiada, ot tak dla głupiej zmyły.
 
Pomysłów tysiące i powietrze świeże,
spóźnionym wracałeś często na wieczerzę.
Po dobranocce szybko zasypiałeś,
zgadując we śnie miejsca, które za dnia odwiedzałeś.
 
Dzieciństwo, to jest coś, co posiadamy
i choć różnie bywało, to jednak wracamy
do tych dni beztroskich, sami dobrze wiecie,
że od dzieciństwa nie ma nic lepszego na świecie!
 


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 16 september 2010

Perełka


Półmrok truchtem przywędrował,
siedzę, nie zapalam światła.
Księżyc blask przez okno podał,
lecz w mej duszy cisza martwa.
 
Niebo iskrzy się gwiazdami
niczym salwa sztucznych ogni.
Zakochani mkną parami,
są szczęśliwi i pogodni.
 
Siedzę, myślę tylko o niej,
miłość mi podarowała.
Serce krwawi oraz płonie,
pewnie tęskni też gdzieś sama.
 
Czas już ruszyć się do spania,
noc chce sen mi podarować.
Pościel z łóżkiem mi się kłania,
lecz mi nie chce się żartować.
 
Bo gdzież ona? ma Perełka,
co mnie do snu ma utulić?
Gdzież jest ma kochana mgiełka?
Którą ja chcę się otulić.
 
Proszę sny o ukojenie,
lecz mi myśli spać nie dają.
Czekam przeto z utęsknieniem,
aż Perełkę mą pokażą.
 
Z łzami żalu i pragnienia
wreszcie oczy swe zmrużyłem.
W sennych moich urojeniach,
coś pięknego zobaczyłem.
 
Łąka trawą obłożona,
ubarwiona różnym kwieciem,
a na łące, tak to ona,
z kwiatów wianki dla mnie plecie.
 
Jakaż piękna ma Perełka,
tańcem wabi mnie do siebie,
jak poranna lekka mgiełka,
pod błękitnym cudnym niebem.
 
Rękę do niej wyciągnąłem,
chcę dogonić i nie mogę.
Pocałować zapragnąłem,
daj mi złapać ją mój boże!
 
Lecz nie dane mi to było,
by jej dotknąć i przytulić.
Słońce mgiełkę roztopiło
i musiałem się obudzić.
 
Znów przede mną szare życie,
dzień myślami wypełniony.
Znowu będę tęsknił skrycie,
za Perełką, jak szalony!


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 15 september 2010

Słoneczne uzależnienie


Odnajdywałem rozkosz w słowach,
które kiedyś pląsały po wargach
podkreślając czerwień ich namiętności.
 
Teraz czarną szminką ubarwione
szykują mi stypę, której chyba nie podołam.
 
Odwiedzę jeszcze jedno okno w mym domu,
do którego zagląda czasami nadzieja
i pozwala ukraść garstkę ciepła
oddalającego się za horyzontem słońca.
 
Wędrować będę przez noc, jak księżyc,
który świeci tylko dlatego,
ponieważ słońce mu na to pozwala.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 12 september 2010

Wyścig


Chodźcie wszyscy, tu siadajcie,
opowieści posłuchajcie.
O rolniku co się "zowie",
choć niewiele miał on w głowie,
ale serce wciąż waleczne
i w oborze krowy mleczne.
Dnia pewnego, przy chałupie,
na ogłoszeniowym słupie
ukazała się wiadomość,
podpisane - wójt jegomość.
Pies w oddali zaskowytał,
chłop nasz na głos to przeczytał:
"Wszem i wobec się ogłasza,
tutaj stoi wola nasza.
Wielki wyścig się odbędzie,
ksiądz dobrodziej w jury będzie.
Chodzi mianowicie o to
by nie ścigać się piechotą.
Dosiąść każdy może wszystko,
od źrebaka, po słonisko.
Przy kościele start was czeka,
potem mostek, pod nim rzeka,
w tył na lewo zawrócicie,
rzekę brodem przekroczycie,
obok sklepu za remizą,
niech was nasze oczy widzą,
czy tam który drań zepsuty,
nie chce przemknąć gdzieś na skróty.
Od remizy do ratusza,
potem poczta, kino "Grusza",
dalej prosto, każdy trafi,
tam już okna są parafii
i to wszystko, bez urazy,
powtórzycie ze trzy razy!
Meta będzie przy kościele,
macie czasu - dwie niedziele"
Przeczytawszy o nowinie,
opowiedzieć chce rodzinie.
Pobiegł zatem do chałupy,
wchłonął najpierw talerz zupy,
zwołał wszystkich tak jak leci,
matkę, ojca, żonę, dzieci,
wszystkim z nimi się podzielił
i zwierzęta im rozdzielił !
Żona z dziećmi świnię weźmie.
Ojciec na kogucie siędzie.
Matka w ojca jest drużynie,
ma na zapęd dać ptaszynie.
Nasz bohater, co się "zowie",
wyścig wygrać ma na krowie.
Czasu jeszcze dwa tygodnie,
więc by stanąć w szranki godnie,
trzeba zacząć już trenować
by ze wstydu się nie chować.
Świnia trening ma biegowy,
kogut musi mieć siłowy.
Rolnik z krową też uparcie,
wskoczyć na nią ma na starcie.
Rozpęd nabrał już w chałupie,
skoczył - zniknął w krowiej dupie.
Ta z uwięzi się zerwała,
z jeźdźcem w dupie poleciała,
lecz nie zmartwił się tym wcale,
wyszedł stamtąd, ćwiczył dalej.
Tak minęły dwa tygodnie,
został tylko jeden problem,
co w nagrodę planowano?
O tym wkrótce napisano.
Pierwszy dostać miał śrutówkę,
konia, byka i jałówkę.
Drugi - wieprzka, trzy koguty
i na zimę nowe buty.
Trzeci wygrać miał zegarek
i w kopercie groszy pare.
Nadszedł dzień wyścigu wreszcie,
gwarno było w całym mieście.
Przybywali zawodnicy,
zjazd to z całej okolicy.
Wszyscy pięknie przyodziani,
kolorowi, słońcem zlani.
Część na koniach, część na bykach,
część na kotach, psach, indykach.
Były inne też zwierzęta,
jakie jeszcze? Kto spamięta?
Przybył także nasz chłopina,
za nim żona, zuch dziewczyna.
Dzieci przy niej roześmiane
do świniaka przywiązane.
Obok ojciec gna koguta,
w rękach szabla i szpicruta.
Matka też z nim paraduje,
na ptaszynę wymachuje.
Każdy uśmiech ma witalny,
Każdy strój oryginalny.
Rolnik, buty z ostrogami,
kolt, kapelusz z balonami.
Żona - śliczna krakowianka.
Dzieci - Zorro i barmanka.
Ojciec – ułan, matka - wdowa
do żeniaczki znów gotowa.
Tak zjawili się na starcie,
przepychając się zażarcie,
żeby stanąć w pierwszym rzędzie,
tu zwycięstwo pewne będzie.
Zanim jednak to nastąpi
z krótką mową wójt wystąpi.
Parę słów na przywitanie,
jedno, drugie, trzecie zdanie...
Z tekstem szybko się uwinął
i do startu znak już daje(koń tam komuś dęba staje!)
W koło się zakotłowało,
tabun kurzu wywołało.
Każdy ruszył wnet z kopyta,
linia startu całkiem zryta.
Straszny chaos, zamieszanie,
trwa do przodu przepychanie.
Rolnik- batem, w prawo, w lewo,
jaki świetny kowboy z niego.
Żona z dziećmi na świniaku,
krzyczą głośno - "pędź warchlaku".
Ojciec - wierzchem na kogucie,
matka za nim w jednym bucie,
bo gdzieś drugi zapodziała,
jak koguta poganiała.
Widać mostek niedaleko,
pędzi nasz chłopina przeto.
Pierwszym musi być bez zwłoki,
gdyż most niezbyt jest szeroki.
Sztuka mu się ta udała,
krowa głośno zaryczała(muu!).
Reszta walczy ramię w ramię,
świniak wypchnął z trasy łanię.
Kogut także się przedziera,
z tyłu matka mu doskwiera.
Wpadli razem na most wąski,
górą przeleciały gąski,
lecz zostały wyrzucone,
bo latanie zabronione.
Z brodem też nie było łatwo,
rolnik przemknął całkiem gładko,
ale inni z tą przeszkodą,
mieli kłopot, jak to z wodą.
Świnia ostro hamowała,
żona przez bród przeleciała.
Dzieci były przywiązane,
więc na jazdę wciąż skazane.
Świniakowi tyłek zlały,
brodem rzeczkę pokonały.
Matkę swoją pozbierały
i przed siebie znów pognały.
Kogut zderzył się z sarenką
powożoną przez płeć piękną,
lecz on od niej był silniejszy,
był na brzegu przed nią pierwszy.
Opowiadać dalej mało
ilu jeźdźców się skąpało,
ale był tam jeden - wiecie?
Co na końskim jechał grzbiecie.
Bród pokonał - wcale, wcale,
jak nasz rolnik, doskonale.
Konia batem atakuje,
za rolnikiem galopuje.
Dalej sklepik i remiza
i w oddali ratusz widać.
Potem poczta, w herbie trąbka,
tu listonosz zsiadł z gołąbka,
a za pocztą, kino właśnie,
kaczor został na seansie.
Tak to kończą okrążenie,
podsumujmy prowadzenie.
I już widać, kto jest z przodu:
krowa, konik, świnia, kogut.
Z tyłu reszta ciut odstaje,
pędzą kupą, co sił staje.
Druga runda jakby z górki,
pod dyktando pierwszej czwórki.
Tylko szewc na kocie w butach,
został w sklepie na zakupach.
No i w drugiej tej odsłonie,
zdublowano wszystkie słonie.
W taki sposób to pomału,
dochodzimy do finału!
Publika się przekrzykuje,
każdy swego dopinguje.
Trzecia runda się zaczyna,
wciąż prowadzi nasz chłopina.
Koń nie daje za wygraną,
i dogania krowę zgrzaną.
Widząc rolnik zagrożenie,
szybki ruch, jak oka mgnienie,
róg naciska, to nie kpiny,
lecą z pod ogona miny.
Koń cwałuje w lewo w prawo,
przeskakuje miny żwawo,
lecz tych min jest coraz więcej
i przed brodem na zakręcie
koń okrutnie się pośliznął,
razem z jeźdźcem, w drzewo gwizdnął.
Tak też konia się pozbyto,
co za szybkie miał kopyto.
Teraz świniak drugi w szyku,
kogut trzeci - "kuku-ryku”
W takiej oto kolejności,
w wielkiej glorii i radości
przekroczyli linię mety,
kogut martwy padł niestety.
Nikt się jednak nie przejmuje,
matka rosół ugotuje.
Pora już na dekorację,
słychać gwizdy i owacje.
Niech się tylko wyszykują,
brudne buty wypucują.
Podium czeka, wójt już woła,
tłumy ludzi wzdłuż kościoła.
Rolnik krowie podziękował
i na podium wskoczył gibko,
pierwsze miejsce zajął szybko.
Żona dzieci odwiązała,
weszła bez nich, stoi sama.
Miejsce trzecie, całkiem gładko,
zdobył ojciec razem z matką.
Zewsząd ciągną delegacje
i składają gratulacje,
bo już dawno tak nie było,
by rodzinie się zdarzyło
zdobyć wszystkie trzy nagrody!
Zapraszają do gospody!
Uczta będzie tam do rana,
to rodzinna jest wygrana.
Na tej uczcie też ja byłem,
wino, wódkę z nimi piłem,
a na uczcie co widziałem?
Jeszcze wam nie opisałem.
Kto jest jednak ciut ciekawszy
musi czekać na ciąg dalszy!
 


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 11 september 2010

Podróż w nieznane

Wykupiłem bilet na pociąg,
który chyba nigdzie nie odjedzie.
Przedziały wypełnione są marzeniami,
a każda stacja jest nadzieją.
 
Nie będę się żalił,
ale wysłucham po raz ostatni
burzy, co we mnie wzbiera
oczekując na błękitne niebo.
 
Nie powtarzam już szeptów,
bo nie chcę krzyku rozmnożyć,
gdyż staje się on nieujarzmionym wołaniem
o chleb powszedni dla tych,
którzy obfitości w życiu jeszcze nie zaznali….


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 10 september 2010

Nocne gór wspomnienie


Spójrz na góry zmierzchem bladym,
jak szykują się do snu.
Białe szczyty tam w oddali
są jak strażnik nocnych wrót.
 
Słońce azyl w nich znalazło,
by ustąpić miejsca nocy.
Zostawiło niebo gwiazdom,
na piedestał księżyc kroczy.
 
Srebrnym blaskiem tuli zbocza,
wieczną kołysankę nuci:
"Niech na sen przyjdzie ochota,
z świtem znowu słońce wróci".
 
Drzewa w lekkim są pokłonie,
wiatr im duszę rozkołysał.
Śnieg na szczytach bielą płonie,
górski strumyk w ciszy słychać,
który na dół mknie z wysoka,
srebrny blask ze sobą niesie.
Przez kamienie w nut podskokach,
szuka drogi w gęstym lesie.
 
Do jeziora głębokiego,
by mu owy blask przekazać
i uczynić lustro z niego,
by mógł księżyc się przechadzać.
 
Przeglądając się zarazem,
móc podziwiać swą poświatę,
lecz pamiętać także o tym,
że jest słońce jego bratem
i gdy znowu świt nastanie,
on przez wrota uciec musi,
kończąc nocne panowanie,
górom słońca blask przywrócić.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 9 september 2010

Łąka


Z rana rosą okraszona,
otulona gęstą mgiełką,
budzi łąka się zielona
słońcem połechtana lekko.
 
Właśnie słońce to sprawiło
złotym blaskiem promieniejąc.
Łąkę ze snu przebudziło,
ciepłem dookoła dzieląc.
 
Świtem malarz się przechadzał,
znaleźć motyw chciał w plenerze.
Ujrzał łąkę - stelaż stawia,
wiesza na nim płótno świeże.
 
Wiatr już całkiem mgłę przegonił,
niesie świeży zapach łąki,
przed artystą cud odsłonił,
trzeba tu mistrzowskiej ręki,
by to cudo namalować
i nie tracąc ani chwili
pędzle farbą poczęstować,
już maluje to, co widzi.
 
Trawa chwastem przerzedzona
swą zielenią oczy pieści.
Kwieciem różnym ozdobiona
barw paletę w sobie mieści.
 
Kwiaty w słońce zapatrzone
wolno płatki rozchylają
i owady wciąż spragnione
na swój nektar zapraszają.
 
Trudno wszystkie je wyliczyć:
Pszczoły, trzmiele i motyle,
każde chce nektaru wypić,
każde czeka na tę chwilę.
 
Nieopodal przysiadł zając,
za nim lasek jest sosnowy.
Na artystę spoglądając
do ucieczki wciąż gotowy.
 
Pięknie w okół, kolorowo,
błękit nieba to podkreśla.
Białe chmurki tuż nad głową,
obraz pozostanie w sercach.
 
Łąka pachnie, łąka żyje,
łąka kwitnie i dojrzewa.
Wiele rzeczy jeszcze kryje,
namalować ich się nie da!


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

sylwester jasiński

sylwester jasiński, 9 september 2010

Przed koncertem

W filharmonii rzecz się działa,
miał być koncert,  wielka gala.
 
W sali półmrok, oddech ciszy,
instrumentów nikt nie słyszy.
 
Leżą grzecznie i czekają,
już niedługo coś zagrają.
 
Lecz jak długo można czekać?
Trąba się zaczyna wściekać
i odzywa się w te słowa:
Jam do grania jest gotowa,
tylko nie, jak zeszłym razem,
kiedy puzon był pod gazem
i nadmuchał mnie odorem,
pomyliłam c-dur z molem.
 
Puzon wściekł się nie na żarty
i odkrywa swoje karty:
Och ty trąbo wydmuchana,
przez muzyka na kolanach,
on to przecież ciebie dmuchał,
obelgami przy tym rzucał,
"toż to jakiś blaszak stary,
kupię chyba dwie gitary".
 
Tak od słowa do słóweczka,
narastała wielka sprzeczka.
 
Bo też kocioł się dołączył,
brzuchem wielki, w nogach wątły
i odezwał się w te słowa:
Wydmuchane sprzęty oba
niech przestaną wnet rozrabiać,
bo to ja mam rytm podawać.
 
Na to skrzypce w brzmieniu chóru:
Chcesz wyrosnąć tu na guru?
Jak cię pałki nie uderzą,
to i rytmu ci nie zmierzą,
także nie bądź taki cwaniak,
bo do kuchni wziął jak znalazł.
 
Kocioł na to: Wy piszczałki,
nieraz wytrzeszczycie gałki,
jak do rytmu tu przywalę,
nie pomylę nuty wcale.
 
Wszyscy zgodnie to przyznali,
niech tam kocioł dalej wali.
 
Mus winnego dalej szukać,
co symfonię chciał oszukać.
 
Klarnet teraz w podejrzeniu,
coś brakuje w uzbrojeniu.
 
Usiadł bokiem, gdzieś przy słupie
i pomyślał  „mam to w d..e”.
Niech be ze mnie dzisiaj grają,
nie chcę mieszać się z tą zgrają.
 
Szybko jednak go znaleźli,
na ambicje zaraz wleźli:
Komuś czegoś tu brakuje,
kto symfonię oszukuje?
Kto przychodzi na golasa?
Bo brakuje mu dmuchasa?
 
Klarnet na to: Jak wy śmiecie?
Oni na to: Milcz klarnecie,
zapomniałeś już partaczu,
jak ci ustnik zginął w sraczu?
 
Klarnet rzecze: To nie ja,
bez ustnika żadna gra,
lecz mój muzyk o tym nie wie
i go trzyma wciąż dla siebie.
Musiał wypaść mu w klozecie,
jam  nie winien tutaj przecie.
 
Harfa chce go tutaj bronić:
Nikt nie ztrzyma takiej woni,
on naprawdę nie sfałszował .
Wtem fortepian słowo dodał:
 
Po cóż kłótnia moi drodzy?
Ja mam nerwy wciąż na wodzy
i powiedzieć muszę szczerze,
w wasze fałsze ja nie wierzę.
 
Każdy koncert jest nagrany,
to dyrygent był pijany,
także wszystko jest w porządku,
trzeba trzymać się rozsądku.
 
Koncert dzisiaj się odbędzie,
niech to zabrzmi jak orędzie.
Kto ze szczęścia jest pijany,
winy jego wybaczamy!


number of comments: 0 | rating: 1 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1