Bartłomiej Boruta, 17 may 2011
Wiem, że zapomnisz każdy wyraz
Tak jak się zapomina liście
I w zakaźliwych strunach głosu
Odnajdziesz antyseptyk szlochu
Z obrazów barokowych mistrzów
Przyswoisz tkanki cząstki tłuszczu
Okryjesz nimi nagość myśli
Wstaniesz twarz zmyjesz
zbudzisz kota
Bartłomiej Boruta, 29 december 2011
Poprowadź mnie ku plażom jasnym i roztropnym
nad rozpustne akweny ustrojów doskonałych
Ona spogląda nerwowo
Znacząco wygina wiatrołomy palców
Czy źle Ci tutaj ze mną
w pałacowej ksenofobii ciała?
Bez rozbłysków, łomotów
bez skrzekliwego robaka sumienia?
Z moich ust wyfruwają trzy słowa
i giną wczepione w jej zlepione włosy
Zapominam..
Bartłomiej Boruta, 8 may 2011
Nie lubię wiosny
gdy w grobach nieszczelnych
gorzka woda stoi
a po niej jak widma
podziemnych przestrzeni
Galeony trumien
bez załogi żywej
dryfują w ciemności
Na grotmaszcie krzyża
żałosne pajeczyny żagli
daremnie czekają ożywczych passatów
Ale jeden Człowiek
do masztu przybity
czeka by u Kresu
krzyknąc głośno - Ziemia
I tylko raz w roku
betonowy nieboskłon
przebijają ogniki św. Elma
zwiastując lodowy spokój
Bartłomiej Boruta, 13 may 2010
Dostałem w spadku drzewo
i tytuł przechodni
Opiekuna Drzewa
Do tytułu dołączono
herb, insygnia
i świerkową szyszkę
Przyjąłem zaszczyty i obowiązki
ślubowałem z zapałem,
że nigdy i, że zawsze...
Drzewo było stare
ja byłem samotny
...a może było
odwrotnie...
Bartłomiej Boruta, 12 may 2010
Siedzę na zgliszczach Imperium...
Przez lunetę zawiedzionych pragnień
Szukam Słońca we wszechświecie twarzy,
W odległych galaktykach ludzkich dłoni
Słońce odeszło za mgławicę Antyprawdy
I w lunecie widzę tylko Karły
O duszach skurczonych zwykłością grawitacji
Dziś opuścił mnie ostatni przyjaciel
Wierny przez Dzień całego życia...
Otarłem mu oczy z pyłu mego serca
I dałem klucz do bramy Szaleństwa
Patrząc jak odpływa gnany słonecznym wiatrem
Zrozumiałem, ze nasze orbity wkrótce się przetną
Muszę wyzbyć się Próżni krępującej myśli
Zrzucić Zbroję rozkosznej niemocy
By kiedy powróci uczynić go Satelitą
Księżycem, w którym odbije się drżenie szeptu
Bartłomiej Boruta, 13 may 2010
Doszedłem do biegłości
W sztuce tracenia czasu
Kunszt ten doskonalony
Przez całe moje życie
Pozwolił mi poszarpać
Monotonne linie czasu
I skruszyć je w dłoniach
W drażniący oczy pył
Dziesiątek i tuzinów sekund
Nietrudno zauważyć prawidłowośc
Im drobniej pokruszę czas
Tym łatwiej przelatuje
Między palcami
Lecz zanim opadnie
W otchłań przeszłości
Mija bezwstydnie długą
Jak blizna linię życia
Otwartą niby rana
Linię złamanego serca
Płynnie przemierza dolinę
Pomiędzy gładkim wzgórzem Wenus
A pomarszczonym pagórkiem Marsa
Lubię obserwować minuty
Ich płochliwą defiladę
Przed wyniosłą dyktaturą kciuka
Tak trwa bez końca
Codzienny przemarsz straceńców
Szarych zmęczonych minut
Niegodnych zaszczytu pamięci.
Bartłomiej Boruta, 5 may 2011
Czemu na mnie palisz opiumowe dymy
Czemu mnie oplatasz kadzidlaną wstęgą
Weź Ty lepiej moje listy, słowa, rymy
I z nich zrób kadzidło i podpal nade mną
Tego dymu właśnie bezcielesnych woni
Co z oczu łzy wyciska i za serce chwyta
Potrzebuję teraz gdym wszystko przetrwonił
I twarz moja od cieni jak od zmarszczek zryta
Teraz gdy się wrogami stają przyjaciele
I to com cenił w bilon się rozmienia
Niech się w tym wonnym zanurzę popiele
Myśli mych dawnych i głosów sumienia
Niech mnie ogarną na nowo poezje
Do żył niech przenikną słowa eteryczne
I zwalczą okrutną mych uczuć amnezję
Zmyją z oczu półcieni obrazy tragiczne
Bartłomiej Boruta, 15 may 2011
Jeszcze nie pora by szukać przyczyny
Jeszcze do oczu podnoszę tę scenę
Usiadła napięta jak spłoszona nimfa
Ściskając kurczowo grudkę przeczucia
Długo patrzyliśmy sobie w oczy
Wsłuchani w koncert rozrywanej duszy
Zbrukane serce obmywały
kolejne fale cierpienia
aż stało się czyste,
doskonałe, marmurowe
Gotowe popękać w misterną mozaikę
Na zewnątrz wszystko było zwyczajne
Niebo nie spadło na nas z trzaskiem
Z ust płynęły słowa wyważone
Przykładna retoryka, celne argumenty
Nie sposób było uratować tej miłości
Bartłomiej Boruta, 5 june 2011
Spróbuję raz jeszcze
zabliźnić złamane serce
wyprażonym chwilami szczęścia
cementem uczuć wyższych
Raz jeszcze zaprzeczę pragnieniom
grymas rozpaczy przykryję
kotarą wrodzonej godności
Uczepię się kurczowo
wywodu mądrych starców
rtęciobrodych alchemików ciała
Głosicieli teorii
"o podstawach chemicznych bólu odrzucenia"
Na szczęście wystarczy odejść
przekroczyć ostatni próg
Choć na chwilę wybrać tę drogę
do świata spowitego
tylko jedną barwą
barwą Jej oczu
Bartłomiej Boruta, 12 may 2010
Kiedy idziemy we dwoje
ściskam obie jej ręce
omylnie nazywane uszami
Jej głębokie wnętrze
dźwiga okruchy wspomnień,
bieliznę i skrzydła
mojego anioła stróża
Zwykle kroczymy w milczeniu...
I tylko czasem
gdy zatroskany pytam
czy nie jest jej zbyt ciężko
Ona zaprzecza
lekko kołysząc się na boki
Lecz wiem, że kłamie,
bo kiedy przystajemy
bez życia pada
u moich stóp
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma