Jeremiasz Berensztajn | |
PROFILE About me Friends (5) Poetry (20) Photography (9) Video poems (1) |
Jeremiasz Berensztajn, 22 august 2010
dobrze że garnitur jak na miarę
wosk oplata ręce
trzeba zamknąć już trumnę
dobranoc
jeszcze kilka minut
i łopaty poklepują
na wieczne odpoczywanie
a ja
nie mogę pozbyć się myśli
że niebo pełne jest ludzi
w niewygodnych butach
Jeremiasz Berensztajn, 24 august 2010
Pan Staszek pełnił wartę przy osiedlowym sklepie
do perfekcji opanował butelkową musztrę
snuły się opowieści wokół osiedlowego poligonu
Pan Staszek ledwo się urodził od razu poszedł
na piwo tak go suszyło od częstego przypadkowego
jak twierdził łykania wód płodowych
Pan Staszek nie sprzątał po psie
„nie było by Szczęścia na świecie gdyby nie psie kupy!!!”
niebo było pełne kapsli wiosny pachniały bzem a
lata rumiankiem czas zatrzymywał się na jedno
piwko albo dwa
Teraz
nie ma
sklepu
ludzie jakby mniej szczęśliwi
a niebo
całe w neonach hipermarketu
zasłoniło pana Staszka
Jeremiasz Berensztajn, 9 january 2012
zabieram notatnik i jadę
do miasta zrobić kilka wierszy
ale i tak najlepiej wychodzi mi w autobusie
przede mną nastolatka znana z widzenia
uwięzieni jesteśmy na tym samym osiedlu
pachnie jakby wyszła prosto z bębna pralki
spotykam takie jak ona w drodze stąd dotąd
pęcznieją przez noc a o świcie pokryte rosą
dumnie sterczą w igliwiu poranka
gdyby to miało znaczenie nadawałbym im imiona
układał w koszyku i suszył na piecu
dzieciakom emo wiatr wiej w bok głowy
jakby nasłuchiwały szeptów do jednego tylko nieobciętego ucha
chłopcy nalewają cykuty pija wódkę z red bullem
z trampków swoich dziewczyn we fioletach i czerni
gdyby to miało znaczenie pisałbym o tym piosenki
a tak biorę notatnik
wysiadam na pętli
zaciskam pięści
znów pachnie lasem
Jeremiasz Berensztajn, 23 august 2010
całujemy się od niedzieli
i czas rozłazi się jak ciasto na wszystkie strony myśli
niecierpliwie rozgniatam go dłońmi
wałkuję każde słowo każdy gest nieustannie bez końca
czy jeszcze zdążymy być tacy nieporadni
z wypiekami na twarzy potkniemy się o pocałunki
wylecą nam z rąk pieszczoty poprzewracamy się
umorusamy w tej naszej drodze przez mąkę
nim w ustach urośnie smak
teraz to takie
lepkomyślne
się zdaję
Jeremiasz Berensztajn, 19 august 2010
wiem
poruszam się tyłem
ciągle na wstecznym
wiem
nic się nie widzi
stojąc plecami
wiem
śmiech za plecami
szepty po kątach
cień
spytajmy się tego co zbiera makulaturę
(to jedna z czynności którą zarabia na życie)
czy jest szczęśliwy
(i powiedział że jest)
to dlaczego my nie możemy być
szczęśliwi bez papierowych słów
bez kolorowych zdjęć
bez wieści zewsząd
bez pouczeń przepowiedni
gdybań i kłamstw
a wystarczy to wszystko obwiązać sznurkiem
i wsadzić na wózek
Jeremiasz Berensztajn, 19 february 2011
walę w dywan z prędkością dźwięku
odbijanego
śmietnik – blacha kiosku
mówię: patrz Tato - odbija się dywanom!
teraz for hand potem back hand
Andre Agassi zaczynał od dywanów
mały chłopiec na trzepaku
nieznacznie jest i bezwietrznie
i sobota jest i samochody białe przystrojone
klaksonami ścinają powietrze
nie mówimy wiele bo trzepiemy
trzepiemy i wiemy
walimy w skupieniu a wściekłość
wytrąca się na zewnątrz w chmurkach szarych
we wszystkich zwiniętych dywanach czają się trupy
Jeremiasz Berensztajn, 13 april 2011
poeta w wieku twórczym z nawykami do form krótkich
z dużym zbiorem nieskatalogowanym
pozna poetkę
w celu wspólnych myśli przeplatania
kolacji czytanych kąpieli słownych wieczornych
nocnych inspiracji poszukiwań
niewykluczone codzienne kartkowanie
mile czytane wiersze
Jeremiasz Berensztajn, 26 august 2010
zarosłem w przysłuchiwaniu się w przezroczystości
tylko oglądam i odkrywam że kobiety są podatne
na drgania
moja analogowa miłość w cyfrowych czasach
to pusty śmiech na sali z krzemowych poduszek
Lennon już śpiewał jak bardzo mu wisi
a ja dodam
NIE WIERZĘ W POTĘGĘ INTERNETU !!!
wystarczy wyłączyć prąd
i wrócimy w wilgotność nocy
Jeremiasz Berensztajn, 25 august 2010
znalazłem twoje ślady w Kinie Warszawa
letnia sukienka i opalone nogi
w projekcjach plakatów słychać stukot
równy pomrukowi taśmy
po schodach biegniesz na górę
przed małym siadasz okienkiem i już
cała jesteś w ujęciach zbliżeniach
oczy te same słoneczne uważnie śledzą
celulozowe westchnienia
miłość i śmierć
w mroku tańczące seanse
zdrapujesz z kolan spojrzenia chłopców usta lekko rozchylasz
film urywa się zapętla na szpuli światło się wdziera do myśli
zapytałem sprzątaczki czy pracuje tu jeszcze twój ojciec
„A nie wiem, a pan znajomy?”
„Wie pani, kochałem się kiedyś w jego córce”
„I co ? Pewnie się pan z nią ożenił, tak to w życiu bywa”
„Nic z tych rzeczy proszę pani, jak kochałem się jak w filmie”
Jeremiasz Berensztajn, 7 january 2012
teraz zadzwoniła
jak umiera
to zadzwoniła
a mogła wcześniej
jak miałam wolne
w sobotę mogła
miałam wolne
to mogła
to ona teraz
i co ja
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma