iw, 22 maja 2012
kto powiedział
że noce służą do spania
a gwiazdy
do spełniania marzeń
lunatykować myślami
przy świetle latarni
jakby pustą autostradą
jechać prosto do ciebie
bez kolizji i pisku opon
bez klekotania silnika
choć tętnem bez miary
wyminąć
niespokojne sny w betonach
śpiące snopowiązałki na polach
drzewa które w nocy nie szumią
powrócić
kiedy ptasi harmider
ciszę zakłóca
myśli kanci tak
że uwierają
na sen czas
a śpiew ptaków
kołysanką nadranną
na sen tylko sen
iw, 20 maja 2012
chciałbyś serce jak na dłoni
szczerych słów jak gwiazd na niebie
jasność co jak księżyc w pełni
gdzie to wszystko znaleźć nie wiesz
chciałbyś miłość tą prawdziwą
bliskość chwili zaufanie
cieply jak bułeczki dotyk
drżenie kolan przed spotkaniem
chciałbyś żyć jak każdy człowiek
kochać dawać być kochanym
sam traktując każdy ranek
wstępem dnia co kart rozdaniem
darowany uśmiech gasisz
jak zapałkę która parzy
doszukujesz odpowiedzi
zdania co do deka ważysz
patrząc w oczy widzisz głębię
co ma dno w podłodze piekła
pod podłogą dno następne
a tam głębia jeszcze jedna
spróbuj dostrzec oczu błękit
łąkę strumień dwa obłoki
parę drzew do lasu ścieżkę
zboża łan łukiem szerokim
chciej usłyszeć czyste trele
co nad ranem ogród budzą
już nie cofaj z lękiem ręki
przed kłującą małą różą
kropla krwi nie błyskawicą
co na niebie burzy znakiem
rozłóż skrzydła wzbij się w górę
fruń wysoko tak jak ptaki
iw, 20 maja 2012
Wpadłam jak śliwka w kompot, choć żaden maj czy kwiecień
Bo ja się zakochałam. W facecie... w internecie
Komputer mam w pokoju, nie ważne, deszcz czy słońce
Nie ważne pory roku, klawisze są gorące
Klawisze jak szalone gorącym swym uczuciem
Pieszczą go mymi słowy, bo jakoś mówić muszę
A nie wierzyłam nigdy i tak się zarzekałam
Internet, a w nim miłość? A to historia cała...
To zwykły był przypadek. Pomyłka. Mail nie do mnie
Parę miłosnych wyznań, dwa serca, trochę wspomnień
Z powrotem odesłałam i napisałam krótko:
"Nie ze mną te numery! Ja jestem już rozwódką"
Gdy zrozumiałam gafę, i chciałam słowa skreślić
"Też żaden gówniarz ze mnie! Lat ponad mam czterdzieści"
Odpowiedż już nadeszła. Kliknięcie wystarczyło
Na dole zaś dopisek: "Było mi bardzo miło"
W wir pracy się rzuciłam, realnych dni pięć całych
Komputer, klik...i maile ze skrzynki się sypały
Głos jakiś mówił do mnie: "Nie będziesz chyba głupia
Po co ci te zabawy? Czy tego w necie szukasz?"
Słów parę lakonicznie, życzyłam powodzenia
Nic ani nie zyskałam, cóż miałam do stracenia
Po dwóch czy trzech miesiącach, gorące me uczucia
Chłodziła zimna kąpiel. Mail każdy mnie tak wzruszał
On, czarujący ciągle, liściki słał ozdobne
Zapisywałam myśli, bojąc się, że zapomnę
Zgłupiałam dokumentnie. Wiedziałam, co to znaczy
Robiłam błędy w pracy, szef nie chciał mi wybaczyć
Wzięłam urlopu resztę. Chciał w góry mnie zabierać
Manicure plus solarium, wizyta u fryzjera
Trzy dni z nim w Zakopanym! I daty już podane
Termin u kosmetyczki, kupiłam ciuszków parę
Walizkę też kupiłam. Z tą starą wstyd mi było
Na miłość tak czekałam...marzenie się spełniło
Straciłam przyjaciółkę. Przez zazdrość oczywiście
Ta wredna mnie wyśmiała. Już wie co o niej myślę
Ma siostra obrażona, że słuchać jej nie chciałam
"Zabije cię ten amant!" - ze śmiechu się tarzałam
Świat zawirował wkoło. A czemu? Myślę, wiecie
W realu brak miłości. Znalazłam w internecie
Już...drugi tydzień leci, i czekam tak do dzisiaj
Wam wszystko opowiadam, nic nie mam do ukrycia
Z nosem przy szybie siedzę, walizka spakowana
Skrzynka mailowa pusta, w niej ani śladu drania
Może go ktoś z Was spotkał? Na mailu, czy w portalu?
Zdzichu. Wysoki, szczupły... na necie...a w realu?
iw, styczeń 2011
iw, 17 maja 2012
przed szafą słów
jak w każdy ranek
co by tu włożyć
dziś na spotkanie
z długim rękawem
czy top na szelkach
suto marszczona
wąska sukienka
sandały płaskie
czy szpile w szpice
glany lakierki
w czym przejść dziś życie
w stylu biurowym
czy bardziej sexy
w grobowym czarnym
czy różem pieścić
kupki maleją
wersy gotowe
teraz w całości
włożyć przez głowę
jeszcze lusterko
wyćwiczyć uśmiech
który przyciągnie
nie trafi w prożnię
trzask drzwi - po schodach
winda zajęta
cholera! ciśnie
za mała puenta
i krawat trochę
uwiera dusi
może go w czwartej
strofie popuścić
w drugiej rzną kantem
w żyletę spodnie
jutro założę
dżinsy - wygodniej
zaostrzę górę
dekoltem sexy
aby do zwrotki
tylko się zmieścił
dopiero ranek
a mam już pomysł
ubiór na jutro
prawie gotowy
teraz na wybieg
ręka z kieszeni
by nią uściski
z innymi dzielić
hellou! już jestem
i co wy na to
tabliczki z punktem
wiersza zapłatą
krzyki zachwytów
w komentach brawem
och jak uwielbiam
taką zabawę
zabawa w słowa
ubranie wierszem
czy nie zrozumiał
ktoś puenty jeszcze?
talent na deskach
talent na lodzie
a język giętki
przecież też modzie
polska dziś tańczy
polska dziś śpiewa
a tvn wciąż
poezji nie ma
iw, 13 maja 2012
świat jest piękny
szpitale
psują widok jęcząc przy tym
ludzie
opowiadają niestworzone rzeczy
fantazja czy kłamstwo
więzienia
prostują krzywe kreski
stawiają przewrócone
adwokat
pociesza płaczącą żonę
zmywając łzy rachunkami
domy dziecka
dzielą jednym sercem
kilkadziesiąt dzieci
za mamę i tatę
cmentarze
dając schronienie
ozdabiają krzyżami
tylko zimą
biały śnieg niewinnością pokrywa
spa dla świata
kończące się wiosną
buchającą zielenią
słońce
przegrywa z promieniami solarium
poprawiającym sztucznie piękno
chirurg plastyczny
doskonali skalpelem w dłoni
morze brudnych rąk
zasłania widok
ukazując tylko na chwilę
wraz z odpływem
to te chwile
z których świat korzysta
by pokazać piękno
jak w życiu
iw, 13 maja 2012
ot po prostu tak zasnęłam
na trzy zimy i jesienie
lata wiosny nie pamiętam
są jak cienie
obudziłeś mnie spojrzeniem
pod dotykiem drgnęłam cała
słowem oczy otworzyłeś
choć się bałam
założyłeś mi czółenka
z nóg zrzuciłam je ze złością
a sukienka była dla mnie
w gardle ością
lustro zbiłam gdy rzucałam
nie chcąc widzieć próżni w głębi
choć ta próżnia już odeszła
jeszcze cierpi
przycupnąłeś z brzegu łóżka
nie dawałeś za wygraną
jakbyś wiedział że me serce
jedną raną
mą apteczką lekiem plastrem
tak stawałeś się powoli
zagoiłeś wszystkie rany
już nie boli
być kobietą - cóż to znaczy
w domu mieście na ulicy
twe spojrzenie mówi wszystko
to się liczy
śpię spokojnie chociaż czujnie
z nóg swych butów już nie zrzucam
na ramieniu mym torebka
w drogę ruszam
iw, 12 maja 2012
(wabione nocą)
coś co umownie
granicą zwane
co myśli dzieli
pozytywką wspomnień
czas nakręca
cofając
drgnień parę
wskazówki małej
co oddala i zbliża
wymiar dzisiejszy
z wczorajszym
drzwi wahadłowe
kurczowo trzymając
by odpaść z nich
wreszcie kiedyś gdzieś
by tylko wspomnienie
bezpańskie
błąkało po świecie
ciągle miejsca
nie mogąc znaleźć
własnego
iw, 8 maja 2012
(czyli horror w kuchni-nie satyra)
do słów
nie potrzeba widelca i noża
rozkoszując mnie ich puszystością
podrzucałeś
jak naleśniki na patelni
łapałam w locie
zawładnąłeś kuchnią
ale nawet najbardziej wymyślna potrawa
wymaga dobranych składników
by nie kipiała chamstwem
by kucharząc myślami
nie pękały żaroodporne
wątroba przepracowana detoxem
domaga się diety
zdecydowanie chińska kuchnia
jest łatwiej strawna od łacińskiej
do ryżu nie potrzeba
widelca i noża
krwiste steki proszą się same
o ostre sztućce
tu i gessler nie pomoże
iw
iw, 8 maja 2012
by nie zbudzić
paru - jeszcze dobrych
drzemiących myśli
odgrzewałam kolację
przy świetle ulicznej latarni
wczorajszy dzień
podsmażyłam z dwóch stron
posypałam
posiekanym przedwczorajszym
doprawiłam
zmielonymi - paroma innymi
patelnia pluła tłuszczem
stłukłam dwa jajka
niczemu nie winne
nawet one nie poprawiły smaku
pewnie zabrakło skwarków
(z)boczony boczek
za nic nie chciał się
wkroić
iw
iw, 8 maja 2012
dzieciom czyta się bajki
i przytula do serca
ktoś przecenił nasze możliwości
uważając że kiedy dorośniemy
będziemy umieli radzić sobie
z przeciwnościami losu
zafundował nam zycie
iście z bajki
zostawiając nas często
w ciemnym lesie
nie przewidział
że jest to sztuka
tak trudna do opanowania
że nasze serce
będzie zawsze dziecięcym lękiem
szukać ramion kogoś
kogo właśnie zjadł wilk
rzeczywistość boli w każdym wieku
ilość wylanych łez
nie świadczy o wielkości serca
iw
iw, 8 maja 2012
cmentarz śpiewa swoją pieśnią
muzyką bez taktów i rytmu
w zamazanych bólem pięcioliniach
poprószonych srebrnymi bemolami
wygrywaną skrzydłami aniołów
na poszarpanych strunach życia
harfy - wiecznością zwaną
na chwilę omdlewa kiedy
klucz wiolinowy
szeptem
zaklęciem tylko sobie znanym
otwiera ciężkie wrota strachu
naoliwione przeznaczeniem
ocucona łzami
głaszcze zastygły granit
drżąc z zimna
ogrzewa się płomieniem świec
żarem
utraconych nadziei
niespełnionych marzeń
wyrwanych sercom miłości
woła milcząc
iw, mojemu tacie
iw, 1 maja 2012
nie wycieram kurzu
z mojej teraźniejszości
pozwalam się jej nim pokryć
zanim przejdzie
do rangi wspomnień
z czasem
to tak
jak grzebanie na żywca
a i o tym świadczy
jej krzyk rozpaczy
iw, dzisiaj
iw, 1 maja 2012
Rzeczy ważne
te, które najbardziej
swym mianem na to zasługują
nie posiadają terminu ważności
iw, 1 kwietnia 2012
zamazały się serca
rysowane na piasku
a rzeczywistość
nabrała ostrości
zoomem wchodzę
w wodę po kolana
a wylewając ją z kaloszy
wypatruję złotej rybki
ławica śledzi
przejmuje życzenia
urodzinowe i świąteczne
konserwowe
zadziwiają
długą datą ważności
złote rybki
nie dają się zapuszkować
jedno machnięcie płetwą
i znikają z widoku
muszę zadowolić się
konserwą w pomidorach
z czteroletnim okresem
przydatności do spożycia
iw
iw, 27 marca 2012
zabierz tych wspomnień garść
tych parę naszych zdjęć
już nie patrz na mnie tak
weź wszystko to co chcesz
weź telewizor mój
ja okno mam na świat
kanapę fotel stół
tych parę wspólnych dat
z sypialni zabierz sny
dręczące kiedy mrok
noce po biały świt
w nich dotyk twoich rąk
odbicie w lustrze zmaż
weź potok gorzkich słów
by echem pustych ścian
nie chciały wrócić znów
błądzących myśli stos
o nie się potykam
zabierz to całe zło
i idź już stąd do licha
iw
iw, 25 marca 2012
prowadź
jak dziecko za rękę
nie będę marudzić że nogi bolą
pokaż
czego jeszcze nie widziałam
nie odwrócę głowy
przytul
gdy chłodem powieje
nie odtrącę
mówić nie przestawaj
będę słuchała uważnie
uśmiechu
z ust nie zdejmuj - pewności dodaje
kochaj całym sercem
chcę czuć się kochaną
***
domy dzieciństwa
z wiekiem zamieniamy
na dorosłe domy marzeń
nasze serca
nigdy nie wydorośleją
domagając się wciąż
tej samej bajki na dobranoc
iw
iw, 25 marca 2012
każdy gryz pączka
pozostawiał biały wąsik
który natychmiast wycierałeś
chusteczką
delikatnym ruchem
dodawałeś jej słodkości
cukru pudru twoich ust
nagle zacząłeś w nią
głośno smarkać
jak dzieciak
instruowany przez matkę
w jaki sposób
powinno się czyścić
zasmarkany nos
w jednym momencie
pozbawiłeś
słodkości chwili
słodkości pączków
na słodkim porcelanowym
talerzu rosenthala
z rodzinnej kolekcji
słodkiej mamy
która
w mngnieniu oka
pojawiła się
i ze słodką miną
podała ci czystą chusteczkę
jej brzegi
zdobiły słodkie różyczki
identyczne
jak te rosenthalowe
z porcelanowego półmiska
nawet wzrastające
uczucie mdłości
poddało się
i oddaliło szybkim krokiem
pozostawiając za sobą
tumany cukrowego pyłu
iw
iw, 24 marca 2012
zasuszony uśmiech znalazłam
między starymi płytami
nieruchome piórko do gitary
zawieszony gest
niespełnione marzenia
ścieżki prowadzące donikąd
zdławioną ciszę
wystygłe ciepłe słowo
pocałunek, którego smaku
nie pamiętam
spojrzenie pokryte kurzem
muzyka wciąż ta sama
iw
iw, 23 marca 2012
popełniam przestępstwo
(chyba)
na uliczkach starego miasta
znalazłam serce
które zgubił tu kiedyś Goethe
przywłaszczyłam sobie
lecz przyrzekam oddać
gdy będę już stąd odchodzić
na swoją obronę -
nie upilnowałam własnego
zgubiłam gdzieś w Polsce
gapa ze mnie
czy skazana?
iw
iw, 22 marca 2012
bez znieczulenia t n i e s z słowami
"narkozy!"- wołam, nikt nie słyszy
dyżurny lekarz w skrzydła odziany
domaga się pokory, ciszy
trzepie z rozmachem, pióra lecą
mówi, że - stróżem z bożej łaski
mam modlić się, by stał koło mnie
na zakończenie dwie zdrowaśki
r ż n i e s z jakby piłą zardzewiałą
rdza wtapia się do krwi obiegu
krwawię i jęczę, tak na przemian
amen - na długie wieki wieków
służba anielska, cóż dziś warta
jak pogotowie ratunkowe
proszę, by rany ktoś pozszywał
oni - że tyle na ich głowie
na żywca wbijam igłę z nitką
ściegiem nerwowym sycząc w ciszy
anioł opuścił wzrok i skrzydła
nic już nie widzi i nie słyszy
iw
iw, 22 marca 2012
są ludzie
którzy mają brzydkie serca
niekoniecznie kamienne
ale o konsystencji jajka na twardo
ludzie o uśmiechu goszczącym tak rzadko
że nawet nie mającym okazji
poznać się z tym fałszywym
ludzie tak szczerzy
nie potrafiący zagrać miną
skłamać dobrym słowem czy gestem
słupek rtęci ich uczuć
nigdy nie przekracza
temperatury ciała
ranią godność
polewając jodyną bez dmuchania
wzmagają ciężkostrawność
podrzucając kapsułki
z terrorem psychicznym
rozpuszczane bez popicia
wpędzają w anoreksję
choć wyrzyganie się nimi
nie daje ulgi
liczba anorektyczek ciągle wzrasta
ze złoconych ram ściennych
przyglądają się im kobiety renesansu
nawet przy skrzyżowaniu wzroków
na jednym poziomie
spoglądają z wyższością
iw
iw, 21 marca 2012
lubię noce
kiedy powietrze
nie drga słowami
ulice nie szumią
chodniki nie stukają
kiedy mrok wlewa się
w najmniejszą szczelinę
nie walczę z nim
jak latarnie
na metalowych nogach
nie zasłaniam okien
skrzypiącymi roletami
puszczam myśli swobodnie
te - nie ocierając się o nikogo
może dolecą kiedyś
do ciebie
a rogalik księżycowy
zjadam na śniadanie
iw
iw, 20 marca 2012
dziś dostałam znów kawałek
autostrady tej do nieba
nie skończyłam jeszcze całej
wciąż budować mi ją trzeba
jakiś lepik stos kamieni
a na kalkach planów parę
i nie mogę nic w nich zmienić
tak zastrzegli sobie dranie
wybór dali - miejsca - ludzi
mogę wybrać według życzeń
bym się nie musiała trudzić
tyle - że na palcach zliczę
bądź tu mądry i decyduj
chociaż serce prawie wyje
ono nie ma chyba wstydu
albo serca to przywilej
z miejscem to nie taki problem
kocha jedno na tej ziemi
lecz kręcących się koło mnie
budowniczych chce już zmienić
tuman kurzu mnie otacza
nie budując - burzą wszystko
wciąż do punktu wyjścia wracam
z jakąś starą już walizką
tylko gdzie dziś znajdziesz durnia
co budować mu się zechce
kiedy życie wciąż utrudnia
czyli - pracy coraz więcej
patrzę na tą gruzu stertę
w dłoniach mi szeleści kalka
może chociaż na zachętę -
gruz usunie mi koparka
iw
iw, 19 marca 2012
przyszła do mnie poezja
w odwiedziny bez zapowiedzi
choć wiotka i subtelna
drzwi otworzyła z impetem
powietrze falowało
falbanami jej sukienki
smugi zapachu lekkiego
mieniły się w oczach
z żalem popatrzyłam
na dziury w nowej wykładzinie
z babską ciekawością - na szpilki
rzucone pod stołem
bosa i błoga rozsiadła się w fotelu
poprawiając ramiączko biustonosza
zaczęła opowiadać
o wszystkim
jej słowa opadały na meble
podlewały kwiaty
tworzyły esy floresy na oknach
trzymały się uporczywie
uchwytów garnków
przysnęła nad ranem cicho wzdychając
przeniosłam ją do sypialni
była lekka jak piórko
poezja w moim łóżku
poezja na mojej poduszce
i ja
będąca relacją rzeczywistości
powoli zatracałam się w jej snach
darując mi sen - odebrała noce
w dzień rządziła się w mojej kuchni
boso przemierzała korytarz
nie widać
nie słychać
lecz czuć było jej obecność
tylko te szpilki
rzucone pod stołem
jedynie one
świadczą o tym
że była
a może ona ciągle tu jest
tylko nie chce
dziurawić mojej wykładziny
bo
po cholerę poezji szpilki
iw (dedykuję K.)
iw, 19 marca 2012
lubię rozmowy z tobą
wyczułam duszę w spojrzeniu
w głębi ujrzałam
co w nieśmiałości skrywasz
nie bój się
szeptem myśli nazywać
puść rękę tęsknoty -
sama drogę znajdzie
wrzuć niepewność
z koszulami do prania
i w nadziei wypłucz
na huśtawce w parku
jak dziecko
wzbij się wysoko
byś nie czuł ziemi pod stopami
miej odwagę
ręką chmur dotknąć
zwątpienie im oddaj
chcesz nauczę cię latać
iw
iw, 19 marca 2012
mowisz że za późno
po dwudziestu latach
że w gitary pudle
uwięzione dźwiękiem
że za oceanem
wyśpiewujesz teraz
choć chwyty te same
inną już piosenkę
że dotykiem palców
co w opuszkach jeszcze
czują drżenie ciała
znają ust wymowę
przenosisz na inną
czar nieziemskich tonów
wrota otwierając
kluczem wiolinowym
żem w sobie piosenką
co czasem zanucisz
co zapachem lata
powraca wspomnieniem
idąc po twych śladach
rifem tak znajomym
wprawiam struny drogi
w nasze dawne brzmienie
iw
iw, 18 marca 2012
pytałam ludzi
na mej drodze
jak dojść do ciebie
wzruszali ramionami
patrząc dziwnie
kobieta
z wrzeszczącym dzieckiem
powiedziała
że tu taki nie mieszka
muszę szukać gdzie indziej
poszłam gdzie indziej
a tu wcale nie jest inaczej
tylko
kobieta wrzeszczy
na zapłakane dziecko
a o tobie nikt nie słyszał
iw, 13.03.12
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
10 maja 2024
Wielki wypasJaga
10 maja 2024
IluminacjaVoyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky
9 maja 2024
wciąż na faliYaro
9 maja 2024
0905wiesiek
8 maja 2024
0805wiesiek
8 maja 2024
Światełka dla zbłąkanychSztelak Marcin
8 maja 2024
Pamięć silniejsza jestMisiek
8 maja 2024
Pamięć silniejsza jestMisiek
7 maja 2024
Gdzie coś się kończy -Marek Gajowniczek
7 maja 2024
Menukb