21 czerwca 2013
22 czerwca 2013, sobota ( chyba )
napiłabym się. ale jeszcze za wcześnie. zadaję sobie różne kary. pewne smaki nie wrócą, choćbym zdrapała język. pół nocy chodziłam po domu. to niemożliwe że jestem sama. gdzie ciemno – głosy. gdzie światło – cienie. strach. jak to się stało? że nie ma nic więcej.
to nie deszcz, to ulewa, przeciekły okna. nie zmokłam. kąty to wolne miejsca, lubię się schować. nie lubię gdy ktoś puka. otwieram drzwi na oścież – jakby czekam. nikt nie puka. taka jestem. mam w ustach mdlący smak spowiedzi. jeden z grzechów utknął na krawędzi duszy. ściele się we mnie chorobą. stąd miłość nie wie. nie zaczepia. nie wprasza się na usta. nie powiem, kochaj, bo się boi że ci umrę na oczach.
w odpowiedzi na komentarze:
bowiem strach jest po to żeby z nas drwić. mój sposób życia na zdechłą rybę. psuję się od środka. myśli od czasu do czasu trzaskają jak bat – wstań, rusz dupę, życie ci płynie. dobrze. odkrztuszam wodę, wypełzam na brzeg. niewiele, niewiele zostało dróg których nie zmyła rzeka.
8 września 2025
smokjerzy
7 września 2025
jeśli tylko
7 września 2025
sakura1192
7 września 2025
Bernadetta
7 września 2025
sam53
6 września 2025
Yaro
6 września 2025
ais
6 września 2025
wiesiek
6 września 2025
dobrosław77
5 września 2025
violetta