12 december 2012
"Mokra paczka papierosów"
Rozdział 0
SŁOWEM WPROWADZENIA
CZYLI TO CZEGO DOBRA KSIĄZKA NIE POTRZEBUJE
Książka opowiada o moim burzliwym okresie życia, w którym świat stanął na głowie, wywrócił się i kotłował przez kilka lat. Wszystkie dotychczasowe przekonania, zasady i wartości, które wydawały się niezniszczalne i nie do podważenia – przestały istnieć.
Na zewnątrz wszystko wyglądało na właściwe i zgodne z duchem czasów. Młodość, szkoły, znajomości wszystko jak u zwyczajnie rozwijającego się nastolatka. Miłość, wielka miłość, która po kilku latach wspólnego wędrowania przez życie zaowocowała najpierw małżeństwem a w późniejszym czasie wydała owoce – po dwóch latach urodził się pierwszy syn po ośmiu drugi. Dziewięć lat związek trwał, dzieci rosły, świat szarzał, małżeństwo umierało. Najpierw przyszła utrata pracy, później stany depresyjne. W większości przypadków małżeństwo leczy i pomaga przezwyciężyć trudności. Tym razem coś co już umarło nie mogło pomóc. Pogłębiałem depresję mieszając leki z alkoholem.
Żona powiedziała dość – podjęła decyzję o rozstaniu się a ja o samobójstwie. Wielkanoc 2008 r żona z dziećmi postanowiła spędzić u rodziców, dając mi czas na spakowanie się i zniknięcie z jej życia. Chyba minęliśmy się z definicją słowa „zniknięcie”. Plan był prosty, miałem całe trzy dni na dokończenie spraw i posprzątanie po sobie. Zrobiłem to z największą dokładnością. Wszystko zagrało zgodnie z harmonogramem. Nie wziąłem pod uwagę tylko jednego szczegółu – ile czasu się umiera.
To tu zaczyna się ta historia.
Po nieudanej próbie samobójczej było kilkumiesięczne leczenie w szpitalu psychiatrycznym w Lubiążu następnie terapia w Złotoryi. Po próbie „naprawienia siebie” wróciłem do domu by „naprawiać” swój świat. Separacja z żoną, brak własnego kąta i ciągłe borykanie się ze stanami depresyjnymi, doprowadziły do pogorszenia się mojego samopoczucia i po półrocznym pojedynku z nową rzeczywistością zmuszony byłem do ponownego stawienia czoła samemu sobie na oddziale dziennym psychiatrycznym w rodzinnym mieście. Zamiast się leczyć zacząłem hodować w sobie skłonności do erotomanii. Sytuacja sprzyjała, zastąpiłem jeden problem drugim. W czasie terapii, po wielu ekscesach związałem się z kobietą i zamieszkałem u niej. Pożegnałem się z poprzednim życiem, pozostawiając sobie jedynie przekonanie o stanach depresyjnych, podejrzenie choroby afektywnej dwubiegunowej i zamiłowanie do zakrapiania leków czymś mocniejszym.
Życie w ciągłym napięciu i problemach przełączyło moje myślenie. Brak perspektyw i rosnące przekonanie, że z tego bagna się nie da wygrzebać pchało mnie po równi pochyłej do czystego nihilizmu. Autodestrukcyjne działania doprowadziły, że trafiłem do Aresztu Śledczego we Wrocławiu oskarżony o wyłudzenie. Spędziłem tam trzy miesiące – do sprawy. Wyszedłem z wyrokiem w zawieszeniu. Wciąż bez celu i nadziei tworzyłem wizję nihilisty. Partnerka się poddała, a świat, jak żona wcześniej, powiedział dość – pozostawił mnie samego jak palec na odludziu. Wtedy dopiero postanowiłem poradzić sobie i rozstać się z najlepszym przyjacielem – alkoholem.
Dziś Mam trzydzieści sześć lat, kilka osobowości za sobą. Każda, gdy ją budowałem była dla mnie prawdziwa, każda wydawała mi się wolnością i prawdą o mnie. Każda była taka do chwili krachu, zapędzenia się w ślepą uliczkę. Wtedy podnosiłem ręce i mówiłem: To nie ja, tak nie potrafię żyć. Gdy jestem taki, jestem nieszczęśliwy. Chcę inaczej – lepiej. Od roku jestem na nowej drodze. Ha ha, znowu. Znowu też zacząłem pisać. Znowu spłodzę początek, kilka stron mądrze spisanych myśli, ułożonych w barwne, miłe dla ucha opisy. Znów zmienię pogląd na siebie i świat i pewnie rozpocznę nowy rozdział życia i pisania.
Tak, byłem już wariatem, alkoholikiem, idiotą, głupcem, erotomanem, zerem, przestępcą, nikim. Usłyszałem już na swój temat tak wiele, tak różnych opinii. Z większością się zgadzam.
Dziś jestem nowy „dobry” „lepszy” „spokojniejszy”. Czy to ja czy kolejne wcielenie, które z czasem przestanie być moje? Nie wiem.
Powoli powstaje książka z początkami. Zaczynam opowieść o kolejnej z kilku takich postaci we mnie. Moje poglądy zmieniają się zbyt szybko, by zdążyć zakończyć pisanie. Chciałbym kontynuować wątek psychiatryka, erotomana, kryminalisty, alkoholika... wszystkie były i są moją przeszłością, ale czy to aby nie będzie oszustwo? Po okresie rocznej pracy nad swoją chorą osobowością i analizą tamtych zachowań „przerabianiem” „przeżuwaniem” wszystkiego z punktu widzenia tego obecnego ja. Boję się, że będę pisał jak uświadomiony i wyedukowany bojownik trzeźwościowy. Pewnie naznaczony świadomością przypisałbym do każdej mojej przeszłościowej decyzji nowe znaczenie – widziane dziś.
Ubrałem nowe wdzianko, mundurek i nie potrafię w nim grzebać po zakątkach przeszłości. Mógłbym cofnąć się i pisać „tak pomyślałem, tak chciałem zrobić” ale bez zanurzenia się w dawnych osobowościach nie będę miał tamtych emocji. Nie potrafię opisać jak to wspaniale jest pływać, siedząc na brzegu jeziora i wpatrując się w wodę. Wtedy czytający poczuje, że jest to wariacja na temat a nie przeżywanie zdarzeń.
Zebrać to, poskładać w jedną i zamknąć tytułem... ale nie wszystko zostało opowiedziane, nie wszystko co chciałem opowiedzieć i boję się, że już nie umiem.
Skoro już wiesz co i jak, drogi czytający, pewnie domyślasz się, że nie znajdziesz w tej książce kalendarza, chronologii, początku i końca historii, bo nawet Twoje życie i wspomnienia nie są poukładane w jeden skończony ciąg. Wiele wątków zaczyna się i nie kończy, wiele kończy lecz nie widać początku. Kilka wtrąceń zdaje się nie ma sensu. I tak naprawdę całość nie wiele da wyjaśnień. I może nie będzie niczemu służyć, poza tym, że jest. Tak jak mokra paczka papierosów.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.