27 june 2010
ROZDZIAŁ IV "Apokalipsa wg Grubego"
Gruby
Schizofrenia paranoidalna, to najlepsze określenie jego osoby. Kiedy mówiliśmy o rzeczach dotyczących pobytu w szpitalu, Gruby był “obecny”. Mówił rzeczowo i logicznie. Przychodziły jednak dni gdy był w swoim wewnętrznym świecie. Snuł się wtedy z nieobecnym wzrokiem, spoglądał na wszystkich ale tak jakby nie patrzył na nich, jakby patrzył gdzieś w inny świat.
Zatrzymał mnie pewnego dnia.
- Widzę, że masz pomarszczone skrzydła. Nie wstydź się ich.
Powinieneś je rozprostować. Chcesz je rozprostować? - spytał. Gdyby to miało miejsce pierwszego dnia pewnie zaśmiał bym się i zignorował go. Teraz wiedziałem – muszę zagrać jego kartami.
- Nie umiem. Pokażesz mi jak to zrobić? - spytałem, nawet sam się zdziwiłem, że nie było w tym ukrywanej kpiny. To było na poważnie. Chciałem wniknąć w jego świat.
- Popatrz – zamknął oczy i napiął się, jakby chciał wymusić beknięcie, lub puszczenie bąka. - Już, widziałeś ? - Popatrzyłem na niewidzialne skrzydła.
- Widzę, masz rację. Teraz są okazałe i wielkie. Muszę się nauczyć. Poćwiczę. - Powiedziałem i odszedłem.
Spałem w sali, która nie miała okna na zewnątrz. Moje okno wychodziło na oszklony taras. Teraz i ten taras był zaadaptowany na salę. Tam spał Gruby. Pewnej nocy obudziła mnie rozmowa. Chwilę słuchałem, zdziwiłem się. Mówiła jedna osoba, drugiej nie słyszałem, pomyślałem, że ktoś mówi z innego pomieszczenia albo strasznie cicho. Wstałem powoli i podszedłem do okna. Gruby siedział na swoim łóżku. Twarz miał zwróconą do pustego łóżka obok. Mówił, ale nie monologiem. On rozmawiał. Nie było w tym nic sztucznego, wydawało mi się, że powinny padać odpowiedzi ale to ja ich nie słysze. Miałem wrażenie , że te odpowiedzi padają, ale ja ich nie słyszę. Nie mogłem zrozumieć zdań dochodziły mnie pojedyncze słowa Grubego. Padały jakieś mitologiczne imiona aniołów, bogów, herosów. Nie słuchałem długo. Miałem wrażenie, że nie powinienem podsłuchiwać. Poszedłem spać. Następnego dnia rano, w palarni spytałem go z kim rozmawiał. Zaczął długą opowieść.
Pewnego dnia przyszedł do niego anioł i powiedział mu, że będzie miał specjalne zadanie. Spisze, natchniony boską mocą, nową apokalipsę. Będzie to kolejna księga nowego testamentu. Księga, która wyjaśni wszystkie pytania i pozbawi tych niedowierzających wszelkich wątpliwości. Pisał, każdego dnia, kawałek po kawałku. Nad jego głową promieniało jasne światło. A każde zapisane słowo jaśniało a później gasło. Rozumiał co pisze, choć był to język aniołów. Kiedy rankiem chciał odczytać jakiś fragment – okazywał się zupełnie niezrozumiały. Takie “sesje” z aniołem trwały ponad miesiąc. Aż pewnego dnia Gruby zrozumiał jak wielką moc mają te słowa i jak wiele może to zmienić na świecie. Po zastanowieniu zniszczył rękopis i odmówił pisania. Od tamtego czasu i aniołowie i demony przychodzą i go nękają. Nie dają mu spać, budząc dźwiękami muzyki. Nie dają mu jeść, tworząc wizje gnijącego pożywienia. Nie dają mu myśleć, zagłuszając wszystko swoimi wypowiedziami. Dlatego jest tu. Tylko silne psychotropy pozwalają mu normalnie funkcjonować. Ale jego misja się nie skończyła, jest posłańcem zagłady świata. On będzie nowym prorokiem. Tylko musi się jakoś wyzwolić.
Gruby miał też jazdy innego rodzaju. Czasami przy papierosie wyskoczył z dziwnym tekstem.
- Dlaczego w Twoim papierosie pali się ta kobieta? Dlaczego spalasz jej dusze? - na takie teksty nie miałem odpowiedzi, bo jakie? Uśmiechałem się i mówiłem coś na odczepnego.
Pewnej nocy, około czwartej nad ranem Gruby i Łysy obudzili mnie. Stali nad moim łóżkiem.
- Maniek, poczęstujesz nas kawą? - kurwa, jaki byłem zły. To fakt, moja wina. Częstowałem ich często i widać zakodowali sobie, że ja im zawsze dam. Wstałem i dałem im. Próbowałem zasnąć, kiedy na tarasie usłyszałem śmiechy. Zacząłem podsłuchiwać. Zdziwiłem się, bo mówili o paleniu “zioła” o tym jak kopie i jaka jazda. Zachowywali się tak jakby rzeczywiści całkiem niezła trawka poprawiła im humory. Poszedłem do nich. Mieli skręty z gazet, wyglądające jak cygara. Dymiło się to strasznie. Spytałem co palą. Najpierw wyśmiali się przez długą chwilę. Później powiedzieli, że jak zmieszać herbatę ze wysuszonymi skórkami od banana i popijać to mocną kawą, to smakuje jak niezła kokaina. Miałem tylko nadzieję, że im to nie zaszkodzi.
Złapał mnie któregoś dnia za ramiona i z nieukrywanym wzruszeniem powiedział:
- Chcesz wiedzieć, jak być wielkim człowiekiem?- zrobił pauzę. Wiedziałem, że to nie będzie nic błahego – Spytaj mistrza Zen, jak żyć. - puścił mnie i się odwrócił.
- Co to znaczy? - spytałem, z nadzieją, że mi to wyjaśni.
- Spytaj mistrza Zen. Nosisz go w sobie. - może to było szalone, ale do dziś dnia chodzi mi to po głowie. Jak filozoficzne i głębokie miało to być w jego ustach, a jak daleko to ja zinterpretowałem. Nie wiem, ale nie mogę tego zapomnieć.
Gruby postanowił opuścić szpital. Mówił, że musi pogadać z Panią doktor. On nie chce już tu być. To nie ma sensu. Rzeczywiście, był kilkakrotnie u Ordynator, ale zawsze mówił, że on nie może na własne życzenie, musi się rodzina zgodzić. Pamiętam jak wydzwaniał do mamy i krzyczał, prosił, płakał aby go wypisała. Niestety. Zaczął wtedy swój bunt. Przestał jeść. Łykał tabletki i chodził spać. Z plotek jakie krążyły po szpitalu, o handlu tabletkami. Łykał nie tylko swoje lekarstwa. Spał cały dzień, z przerwami na leki. Łysy próbował go budzić, zagadywać. Gruby siadał, nic nie mówił i był zupełnie nieobecny. Ciągnął na posiłki… ale on nic nie jadł. Takiego go pamiętam kiedy odchodziłem. Ciekaw jestem co się z nim teraz dzieje.
Taki był Gruby.
21 december 2024
2112wiesiek
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
19 december 2024
18,12wiesiek
18 december 2024
1812wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
16 december 2024
1612wiesiek
14 december 2024
Zawiązała naturaJaga