10 february 2025
Nienawidzę miłości II
Miłość, piekielna ludzka zaraza. Niepotrzebna utopia, obraza rozsądku. Dawniej - niejednego na szafot wysłała. Teraz rezerwuje klamki i drzewa. Sufity niczym strojne palmy dyndają ciałami. Tak zwane serpentyny życiowej zawiłości. Zakręty śmierci.
Wylęga się cicho zawsze przeciwko tobie, autonomiczności. Oślepia na długo fleszem nieprzyzwoitych myśli. Ta jedna jedyna osoba, jej ciało, zapach, tembr… To wystarcza, by zmiażdżyć lata pracy nad sobą.
I nagle stajesz się baranem, lub ślepo idącą owcą, prosto na strzyżenie wolności, do naga…
Spośród prawie ośmiu miliardów istnień ludzkich, jedna, właśnie - ta jedna jednostka, dzięki poddaństwu, potrafi tobą zdalnie rządzić. Czy nie jest to idiotyczne? Stajesz się nagle służalczy, miękki i dziwnie przewrażliwiony. Na słowa, na milczenie. Na fochy, na mrugnięcie okiem. W mózgu zaczyna się zabójcza, poklatkowa analiza każdego ruchu, niezobowiązująco rzuconego spojrzenia. Utopia!
Żegnaj wolności czynu i słowa. Witaj pełnowartościowa praco nad unicestwieniem własnych przyzwyczajeń i poglądów. Teraz ona zbiera żniwo. Och, jak ważne są jej preferencje i zdanie w każdej materii. Naginaj się jak młode drzewo, skarlej i kul się w sobie. Przeobrażaj z motyla w domową larwę, ćmę pragnącą nieustannie nocy. Na zawołanie, bo inaczej spowodujesz wodospady żałosnych łez. Wymówek bez końca i nieprzespanych nocy.
Dzięki niej, musisz się zmieniać, nieustanny proces do końca życia, by finalnie nie móc rozpoznać w lustrze własnej twarzy. Dla niej rezygnujesz krok po kroku z echa własnego „jestem”, od teraz zawsze „my”. My, kompromis. My – znaczy dostosuj się. My – bo myślałam, że jesteś inny.
Kiedy już obierze cię jak zwyczajnego kartofla ze skóry, jątrzą się rany przez lata, gotujesz się we własnej strefie komfortu, bycia wiecznym rozczarowaniem. Na powrót obrastasz w gniew bycia sobą! Zgrzyta między zębami coraz głośniej potrzeba indywidualizmu. Chcesz obudzić się wolny, pełnowartościowy, ty sprzed lat.
Ale klamka zapadła, mówią że każdy może „raz na zawsze”… Nie masz prawa się bronić ani uciekać, nie ważne jaka to wielka dla istnienia destrukcja. Doktryny, witryny, muzea. Okrutna to droga wybrukowana czerwonymi łbami.
Bo choćby była mordercą w białych rękawiczkach, zdarzyła się, zakiełkowała, zatruła egoizm…
10 february 2025
wiesiek
10 february 2025
Jaga
10 february 2025
absynt
10 february 2025
absynt
10 february 2025
Jaga
10 february 2025
ajw
10 february 2025
ajw
10 february 2025
ajw
9 february 2025
wiesiek
9 february 2025
ajw