Rafał Maciąg, 25 maja 2010
Szymborska o łasce
widok żałobny
jak mandragora
Miłosz kaszlący
widok doczesny
jak komunia
Baczyński martwy
widok klasyczny
jak barykada
Wojaczek pijany
widok matczyny
jak sperma
Poświatowska umierająca
widok gorejący
jak serce
Maciąg rąbnięty
widok szczegółowy
jak reportaż
Rafał Maciąg, 25 maja 2010
W zachodzie słońca nad Atlantykiem
był spokój i proroctwo spełnienia
nigdy wcześniej nie miałem
takiej tajemnej ciszy
na najbliższym horyzoncie
majaczyło w głowie Smocze drzewo
i zapach świeżych liści laurowych
wszyscy wyczekiwali chwili zetknięcia
słońca z wodą
jakby zmierzch mógł być
reakcją łańcuchową
zderzeniem dwóch najbliższych serc
chociaż plaża miała co najmniej kilometr
a na dwa serca to niewiele
jakby za mały był cały świat
i co na to Krzysztof Kolumb
Rafał Maciąg, 25 maja 2010
nie zamawiaj VooDoo
ani laleczki
ze szpilką w skroni idoty
lepiej ją spal
piekielnie
najgrzeszniej jak umiesz
i z dala
od wszystkich
zakochanych
nie zaklinaj
modlitwami
wiatru Andaluzji
lepiej zjedz
przepiórkę z głową
Wierzynkową
chroń biodra
w paero
jasnozielone jak Wisła
wyrzuć tę lalkę
jak mantra
i tę miłość
Rafał Maciąg, 25 maja 2010
W tramwajach jej wypatruje
udaje, że okolicę podziwia
zamglonym wzrokiem
Ze łzami w oczach
mówi o wtulonych w parku
w duchu klnąc wspomnienia
Wraca do miejsc
tęskni przy sklepowej półce
za suszonymi pomidorami
Chodzi do kina na ten sam film
aby w finałowej scenie
znów zapaść się myślowo
Prowadzi życia zastępcze
jak na romantyka ze złamanym skrzydłem
przystało
Rafał Maciąg, 24 maja 2010
pamięta
jaka jesteś piękna
o poranku niedospanym
albo nachylona pod prysznicem
pamięta
wymowę każdego pocałunku
smak każdej pieszczoty
nawet tej przypadkowej
pamięta
jak w tunelach kołder
po ciemku zderzają się
szalone serca
pamięta
jak materializują się zdjęcia
w jeden majowy wieczór
grą słów uwiedzione
pamięta
ostatni uścisk śmiertelny
i drogę do czyśćca
miejską taksówką
Rafał Maciąg, 24 maja 2010
Oczy zaropiały bielmem jak u Blake'a
potrzaskana głowa z kremowej glinki
obnosiła bezwstydnie treskę
firmowy znak jak blizna
pod którą umiera prawa strona
brzucha
Drzwi sypialni zamknięte i groźne
jak trumna
ostatnia noc ciemna i osobna
głucha i zwinięta jak embrion
otępia i trwa w nieskończoność
trwoga cisza
W samotnych barbarzyństwach
przybliżamy się i oddalamy
od cherubinów, od pocałunków
lepimy nierządne figurki
koszerne żale i symbole gniewne
w drodze do Raju
Kurwa! Dziura w sercu na wylot
Rafał Maciąg, 24 maja 2010
matematyka codzienności opisuje
jak symetria podziału kuchennej szafki
ma się do mojej połówki (może być 0,7)
i objętości względnej dżemu z Opuncji
w twierdzeniu wyrachowania górnej półki
na matematykę codzienności
nie ma doskonałego wzoru
ani po stokroć bardziej prawidłowego rozwiązania
niż rozstanie
matematyka wierności
zaczyna się 1 milimetr od końca twojego oddechu
i jest do kwadratu przyprostokątnej nie naszej sypialni
w aspekcie teorii gier
ale głównie tych słownych
na matematykę wierności
nie ma doskonałej stałej zmiennej
ani po stokroć prawdopodobniejszej teorii
niż rozstanie
matematyka miłości nie zazdrości
innym dyscyplinom teorii mnogości
ani tego, że pochłania logikę
permutacji 2 osób bez powtórzeń
w kombinatoryce wzajemnej
na matematykę Miłości
nie ma doskonałego ułamka rady
ani po stokroć doskonalszego równania
niż alchemia dwóch serc bez niewiadomych
Rafał Maciąg, 24 maja 2010
Obraz sypialni w dzień...
mieszka w niej duch
jest przeźroczysty
i nieruchomy
hybrydowy putto
strzeże ciszy
i zaślepia słońce
dlatego nic nie rzuca cienia
jest zimne
i bezbolesne
jak dni minione
nierozgrzeszone
Obraz sypialni nocą...
mieszka w niej demon
ma ciało dziecka
i podkręcane czarne loki
mroczny cherubin
jest niemy
ale nie głuchy
na żaden czuły szept
żywi się bezdechem
i spija jeszcze ciepłe słowa
z ust przebudzonych
nad ranem
Rafał Maciąg, 24 maja 2010
Bóg naszej miłości
jest stworzony
i czasem nie ufa
czułym spojrzeniom
porywom serc
i tęsknotom
Bóg naszej miłości
klęcząc przy nocnym stoliku
modli się z nadzieją
do pierworodnej
zapamiętanej sercem
pradawnej obietnicy
Bóg naszej miłości
jest człowiekiem wolnym
i zdarza się
że otwarcie wraca dość późno
bo czasami
musi pobyć sam ze sobą
Bóg naszej miłości
jest śmiertelny
ma długi biały tren
podszyty wiarą
i wykuty w słowach
szlachetny pierścień
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga