Sad Sir, 25 kwietnia 2014
wczoraj z samego wieczora wstałem
zbudził mnie biały świt księżyca
w fusach utonęły wszystkie szklanki
a w popiele cała stara popielnica
czekała poranna zmiana na podbicie karty
stróżowanie bez psa w popsutych uliczkach
gdzie czerń i twardość budzą ciągle z jawy
i nie ma nawet mowy o żadnych zaliczkach
położyłem się spać moim własnym wieczorem
gdy sąsiedzi szli narobić na bazar zapasów
bo dla mnie zawsze lepiej przespać środek ula
i z głowy mieć to wielkie bzyczenie zawczasu
niekiedy idę harować na całe trzy zmiany
nie wracam na obiad nie siadam na przystankach
nie wiem wtedy nawet co dzieje się za oknem
i nie wypominam żonie nowego kochanka
jutro wstanę też z samego wieczora
łatwiej mi oddychać w małej kawalerce
wypiję całą serię kamikadze szatanów
trzeba jakoś dbać o zranione serce
Sad Sir, 23 kwietnia 2014
w końcu złapałem życie
po tylu latach łowów
spłoszone gonitwą
wystraszone hukiem prochu
uciekało zdyszane
w popłochu
w końcu się udało
samo wpadło w moje ręce
za zakrętem
w dobrze znanej mi alejce
i złapałem je za mocno gdzieś za szyję
bo pobladło bez mruknięcia
i nie żyje
Sad Sir, 12 kwietnia 2014
jest noc
pod gwiazdami stoją pary
na ulicach wielka wrzawa
jest noc
później dzień nastanie szary
znowu z rana czarna kawa
jest dzień
wszyscy biegną tuż przed siebie
aby zdążyć do wieczora
jest dzień
a ja czekam wciąż na ciebie
lecz za wczesna na to pora
Sad Sir, 11 kwietnia 2014
wodospad twoich włosów
już nie przepłynie mi przez dłonie
od teraz pragnę każdy dotyk
poświęcać tylko swojej żonie
nie wypijemy razem kawy
i nie pójdziemy już do kina
bo przecież samo słowo żona
oznacza więcej niż dziewczyna
lecz kiedy po tych wszystkich latach
razem spotkamy się przypadkiem
będę chciał znowu zrobić wszystko
by na policzku mieć pomadkę
Sad Sir, 8 kwietnia 2014
na twojej sali nie ma zegara
kapanie kropel jest twym stoperem
jednostka czasu to nie jest miara
tylko plumkanie wciąż tych kropelek
a kiedy spadnie ostatnia w ciszy
i swoim dźwiękiem wypełni ścianę
anioł od Boga ten dźwięk usłyszy
i stanie z boku za parawanem
gdy cię odłączą od komputera
ujrzą jak jeden srebrzystą łunę
tam właśnie anioł duszę zabiera
i w stronę światła z tą duszą frunie
Sad Sir, 7 kwietnia 2014
zawsze dajesz mi pół prawdy
pół żartem pół serio
a mnie już nie kręcą połówki
odkąd sam żyję w połowie
i zamiast tej połowy
mam całość na głowie
przerywasz mi w pół zdania
seks kończysz w połowie
zjadasz połówkę kanapki
i pewnie masz też jedną komorę serca
tłoczącą pół litra krwi
więc kiedy pytasz mnie
czy jutro wciąż
będę coś do ciebie czuł
ja odpowiadam
że zawsze pół na pół
Sad Sir, 6 kwietnia 2014
połykam sen jak hydroxyzynę
może w końcu zacznie działać
dzień już mnie nie osaczy
świetlistymi neonami
zdejmuję zarysowane okulary
zasuwam powieki piekących oczu
i maluję ludzi w kolorach
bez czarnego tła i szarych zakrętów
nad ranem boję się bladego lica brzasku
który oplata się wokół mojej szyi
niczym współczesny wąż spod rajskiej jabłoni
i zaprasza na ziemskie widowisko
połykam więc znaną pastylkę
i idę na targi nowej ludzkości
gdzie białe dusze wiszą na lince
a stare ubrania wyrzucono w ogień
Sad Sir, 5 kwietnia 2014
uciekł czas
nie czekał na ławce w parku
teraz stoi porośnięta krzewem
a my tuż za nim jak para gwarków
gruchamy razem pod modrzewiem
przestrzeń zwinęła swe dywany
nie zdążyliśmy stawiać kroków
a wraz z nią czas uradowany
że nie ma ulic i obłoków
i tylko ja pośrodku świata
bo ciebie nie ma nawet w mitach
widzę dziś jutrznię tego lata
za rogiem życia mocno świta
a wraz z nią czas i przestrzeń razem
na naszej ławce siedzą w parku
lecz ja nie żyję tym obrazem
bo przecież dawno nie ma gwarków
Sad Sir, 4 kwietnia 2014
jest jedna łza
która zaschnąć wciąż nie może
zatruła źródła wszystkich rzek
i choćby znikła gdzieś w jeziorze
płynęłaby na drugi brzeg
jedna tęsknota
co pije znów to samo wino
przegląda album sprzed stu lat
bo właśnie dla niej ty dziewczyno
wciąż znaczysz tyle co ten świat
jest jedna miłość
która nie budzi się co rano
i nasza pościel tonie w zimnie
lecz właśnie taką nam ją dano
i nigdy już nie będzie innej
Sad Sir, 3 kwietnia 2014
wschodzi dzień cięższy niż ołów
słońce ma dziś barwę węgla
pobrudziłem się
niczym w szybie śląskiej kopalni
mam tak słabe barki
obtarte łokcie od wąskich ścian życia
zamknięty na małym skrawku dziś
pomiędzy wczoraj a jutro
wschodzą żelazne obłoki
niebo jest dziś wyjątkowo nisko
nie mogę się podnieść z łóżka
by nie uderzyć w jego rant
nie ma obok nikogo
kto pomógłby mi wziąć dzień na ramiona
i nie będzie aż do samego końca
aż do dnia w którym skonam
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga