15 stycznia 2014
1 stycznia 1970, czwartek ( przyjaciel )
Wyszedł od dziewczyny późnym wieczorem, pozostawiając ją na wpół drzemiącą, jak cudo entropii, rozproszoną na sofie, zatopioną w niebieskim blasku telewizora.
Zabrał ze sobą napoczęte Porto i udał się do Piotra na krótkie odwiedziny. Otworzył mu chudy, wysoki facet z zakolami i w okularach.
- Gdzieś ty był tyle czasu? Zniknąłeś ze sceny życia jak postać Szekspira.
- Dziewczyna ostatnio bywa strasznie marudna, odkąd jej pies zjadł kontuzjowanego gołębia, stała się przewrażliwiona i nie potrafi sama zasypiać.
- Masz tu kapcie pantoflu.
- Wpadłem właściwie na chwilę.
Z otwartych drzwi sączyło się ciepłe światło domowe, takie zachęcająco przyciągające.
- Mam rurę do zgrzania.
- Pójdę po Porto do auta.
Kilka dni później siedzieli jeszcze w dużym pokoju, pełnym rodzinnych pamiątek, zdjęć małego synka Piotra, przyrządów gimnastycznych i pustych butelek po piwie. Rozprawiali o sile podświadomości i energii życia.
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi
24 listopada 2024
od wczorajsam53
24 listopada 2024
Anioł stróż (Budda)Belamonte/Senograsta
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek