Ynlodan Kyrtap, 11 czerwca 2012
Odkąd sięgam pamięcią powietrze i łapię się wiatru,
wciąż nachodzi mnie zima i dziwna idea,
że gdy pada, śnieg zmienia się w kobiece włosy,
przez minutę zarasta niebo, pnie się w górę.
Jedynie bez zarzutu słońce wypełniało
obowiązek i tylko gdy śnieg spał na głowie,
topiło śnieg w letargu, takie doskonałe,
choć nigdy nie oszczędza idei na wietrze.
Ynlodan Kyrtap, 11 czerwca 2012
gwiazdy długo czuwają nim któryś ze śmiałków
oprawi je w bezsenność i wstawi do szafy
szyby oplute pogodą nie mają niczego wspólnego
ze mną kiedy się gapię na martwy krajobraz
moje życie nie zaczyna się wcześnie
a lata za długo są pytaniem rzuconym gdzieś w kąt
przychodzi dopiero kiedy odpowiedź jest bliższa powietrzu
ciągle muszę zdobywać ręce i nogi
i wspinać się na coraz bardziej cudzą głowę
stoję w oknie i myślę czy dzisiaj sekundy
i deszcz będą kursować na drogę powrotną
Ynlodan Kyrtap, 11 czerwca 2012
na dworcach Adama i Ewę lepimy ze śmieci
głowy z kapsli a żebro z kilku niedopałków
tam zaczyna się Eden zejdź na dół schodami
które mogą prowadzić w podziemny korytarz
mały otwór - papieros jest przejściem granicznym
a banderole związują sekundy i snopki
z rajskiej niwy na której wypasa się szczęście
raj jest zamknięty we flaszkach i lufkach za koszem
krzepnie wiatrem i kursem spóźnionych pociągów
możesz wybrać się nawet na krótką przechadzkę
wejść od góry i ukraść zakazany owoc
i zrobić z niego kompot na chłodne wieczory
w puszkach siedzą zwierzęta starsze od Noego
z tych peronów są tylko odjazdy do piekła
Ynlodan Kyrtap, 11 czerwca 2012
1
Pierwsze wzeszło powietrze, a potem wiatraki -
przestrzeń piąstką ściskana przez orzech lub liście.
Psy to resztki twojego imienia, uliczki -
rozpuszczone, kruszące się włosy, rozbite
ostrym żebrem, które wyjmuję ze słońca.
Wiatr jest pierwszym wiatrakiem skręconym do ziemi.
Deszcz jest drugim, a ręce i nogi ostatnim.
Następna sekunda jest pętlą dla tej aktualnej,
a przyszłość jest jednocześnie wisielcem i stryczkiem,
niedokończonym i poluzowanym.
2
Gdy śpię jestem polderem zarosłym słomkową
kołdrą - na niej zakrzepnie zwierzęcy poranek.
Barwy, które na słońcu śle się epistołą.
Kręce wszystkie zegary, obracam wskazówki,
pod powieką wychodzę na spacer z pejzażem
popękanym i głębszym, gdy stoi na nogach,
gdy kładzie je na żyłki jak na taborecie.
3
Okno będzie rozciągać się przez kilometry:
na dół - wtedy zobaczę piekło nie wychodząc z domu,
jedząc kolację lub siedząc w fotelu
(widowisko z wydartym epilogiem z ognia);
w górę - gwiazdy zobaczą odbicie jak w lustrze
i oświetlą się same lub kosmos w odwecie, mrok skieruje,
by wschodził, a potem w południe gwiazdę
zmienił na stryczek i wstąpił do grona
nieśmiertelnych na hakach, a każdej sekundzie
wokół szyi zaciska się wszystkie zegarki
i nic mroku nie ściągnie, przeklętych wisielców.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi
24 listopada 2024
od wczorajsam53
24 listopada 2024
Anioł stróż (Budda)Belamonte/Senograsta
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek