17 sierpnia 2012
17 sierpnia 2012, piątek ( wczorajnik )
Czytam, że ludzie teraz o różnych rzeczach piszą. Polubiłam. Mam podobne w głowie, nie zwykłam (nie potrafię?) jednak o tym pisać, dziś się postaram. O miejscach, które mijam w drodze powrotnej z pracy, opatrzone przestają robić wrażenie. Nie dalej jak wczoraj wracałam z kolegą tą samą trasą, linią tramwajową nr 7 (jako że okres wakacji, żony, meżowie i dzieci na wypasie, poruszamy się wolniej, swobodniej z czasem na pogawędkę). Pokazał na co nie zwróciłam uwagi wcześniej. Drzewa owocowe rosnące przy drodze. Jabłonie, grusze, czereśnie, wiśnie, śliwy – wszystko wmieszane między dęby, klony i kasztanowce. Przez to może mniej widoczne. Mówi – i widzisz, one starsze od tych wyższych, silniejszych z pozoru, a młodszych. Jabłka z jezdni sprzątają służby miejskie - owoce takie ładne, dorodne, pewnie kiedyś cieszyły soczystym smakiem, a dziś w oparach smogu nadają się tylko do mauzoleum. Śliwy już mniej hojne, nie odchodzą tak łatwo od pestek. Rodzynieją na gałęziach. Opowiadał o drzewach i ogrodach. O tym że tu kiedyś były sady i gospodarstwa. Na dziś obiecał inną historię starej węglowni, ale wcześniej - mówi - to tam były zupełnie innego rodzaju fabryki. Np. czekolady.
Zastanawiam się ile więcej można zobaczyć patrząc przeszłością. Nigdy nic nie jest obejrzane do końca. Zawsze znajdzie się coś i rozbudzi ciekawość. Co dziś uda się „dostrzec” w znajomych bardzo, a jak się okazuje nie bardzo okolicach. Mówi, że to się nie kończy. Że historia się nie kończy. Ale sadów już tu nie będzie.
22 lutego 2025
Eva T.
22 lutego 2025
violetta
22 lutego 2025
Eva T.
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wiesiek
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
absynt
22 lutego 2025
absynt