11 grudnia 2011
Mój kot ubierałby się u Prady
Niestety król jest nagi, do
toalety biegnie zasłaniając
genitalia. Władczym gestem.
Dziwosłowa osiadają na głowach
przyprószonych brokatem.
Jak kapelusze na bakier, albo
cylindry magików ze spalonych
bud jarmarcznych.
Gdzieś na przedmieściach Paryża.
Może nawet po drugiej stronie
Bosforu. Tam wyraźniej odbija się
cierpienie za miliony.
Strofy biją przypływem o skały, bez
narzekania na twardość
granitu. I tak go wygładzi jak
grzechy w konfesjonale.
Tymczasem Laura wciąż szuka
Filona w jaskrawym świetle
neonów. Które zgasną wraz z
rozpadem ostatniego atomu
w prętach paliwowych. Głupie
miłostki przewijają się w stop
klatkach schodowych. Gdzie czas
płynie wolno niczym krew
z nosa po przypadkowym spotkaniu
z pasującą pięścią.
Ostatni szczegół fantasmagorii,
ktoś napisał na murze
nie jakieś tam niezrozumiałe mane,
tekel, fares,
ale: Na końcu zostanie nam tylko kciuk przeciwstawny,
abyśmy mogli sobie wsadzić. W ostatnim geście cesarzowi
co cesarskie, a diabłu ogarek. Może nawet całą świeczkę.
11 stycznia 2025
pola morficzneAS
11 stycznia 2025
Metasam53
11 stycznia 2025
wiersz tęsknotyYaro
11 stycznia 2025
11,01wiesiek
11 stycznia 2025
nic więcejYaro
11 stycznia 2025
asfodelowe łąkiBelamonte/Senograsta
11 stycznia 2025
****sam53
11 stycznia 2025
ciepło-zimnojeśli tylko
10 stycznia 2025
trud powrotuYaro
10 stycznia 2025
o miłościYaro