5 lutego 2016
pa
Spotykaliśmy się zawsze o tej samej porze, zawsze w tym samym miejscu. To jest gdzieś pośrodku pola walki, na linii kompromisu, w ciasnej kanciapie wybudowanej jakby specjalnie dla złapania oddechu dla mniej wytrwałych. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa, co jeszcze bardziej napędzało. A wszystko w piętnaście minut, bo tak mijały się długie przerwy, chyba specjalnie, aby można w ten sposób wzajemnie odseparować nas od siebie. Nie było czasu na zbędne flirty, ciasne pomieszczenie uniemożliwiało też spełnianie bardziej wybujałych zachcianek. Już po kilku dniach wszystko nabrało rytmu uzgodnionego bez żadnych słów negocjacji i przeszło w powtarzalną codziennie rutynę. A nawet po perfekcyjnym osiągnięciu celu z szybkością krótkodystansowca i precyzją łucznika, zawsze powstawał popłoch przy rozdzielaniu elementów ubrania, żeby nie zamienić lub nie włożyć na lewą stronę. Potem tylko jedno krótkie pa; jakże dobrze wiadomo było, że następnego dnia będzie kolejne.
28 kwietnia 2024
Zapaść internetuMarek Gajowniczek
28 kwietnia 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
27 kwietnia 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 kwietnia 2024
NumerMarcin Olszewski
27 kwietnia 2024
Ulica niebolesnychkb
26 kwietnia 2024
2608wiesiek
26 kwietnia 2024
zgarbiona wiarasam53
26 kwietnia 2024
CancerArsis
25 kwietnia 2024
nie mogę zasnąćYaro
25 kwietnia 2024
zatopiony obrazYaro