25 września 2016
[coraz mniej]
A potem to się skończyło. Nastała zima... Jedna, druga, trzecia. Świat pociemniał, zjesienił się. Może trochę opadł. Nie wiem, co się wtedy ze mną działo. Nie potrafię wytłumaczyć swoim decyzji, myśli. Tylko ten strach, wszechobecny strach, że coś się skończyło, sprawiał że kruszałam. - Nie będzie więcej żadnego początku - dudniło mi wciąż w głowie.
Myliłeś się. Wcale nie było tak, jakbyś nie istniał. Wszystko przypominało mi o tobie. Poranna kawa. Wyjście do pracy. Spotkania ze znajomymi. To ciągłe wyrywanie się z domu, jakbym wraz z twoim odejściem zapuściła w nim korzenie. Codziennie nosiłam ze sobą nóż, by obcinać sobie końce.
Dziś jestem spokojniejsza. Łatwiej mi się doczołgać do drzwi, kiedy ktoś nachalnie próbuje sprawdzić, czy jeszcze oddycham. - Jeszcze tak - myślę. Bo przecież coraz mnie mniej. Coraz mniej. Aż w końcu zniknę, jak ty. Pozostawiając po sobie worki nieobecności, których nikt nie jest w stanie wyrzucić do śmieci.
1 listopada 2025
Weronika
1 listopada 2025
wiesiek
1 listopada 2025
sam53
1 listopada 2025
dobrosław77
31 października 2025
ais
31 października 2025
Jaga
31 października 2025
Yaro
31 października 2025
sam53
31 października 2025
smokjerzy
30 października 2025
absynt