Poetry

echoecha
PROFILE About me Poetry (24)


echoecha

echoecha, 8 november 2016

paradoks na detoksie

słowa przysiadły na parapecie
za oknem
i trzęsąc zziębniętymi kuprami
patrzą na mnie błagalnie
no już no już
napiszę ten wiersz
w głowie świeczka
sorry (a co - zna się te języki!) - sieczka!
zmyślnie i ja patrzę przed siebie
dwa świerki kawałek dębu
szaro nic
może o tym - tęsknotę dosztukuję
różą czerwoną dopieprzę
i będzie
puknij się w czoło - szepcze coś
puk puk puk
nikt nie otwiera - cholera
(jest rym!)
opowiedz o mnie - piszczy okno
o moich przeźroczystościach
zgrabnej futrynce
delikatnych klamkach
(tu na myśl przychodzą rozmodlone dłonie
księdza proboszcza)
o tym że beze mnie nie możesz żyć
że jestem twoim oknem na świat
i takie tam fajne inne
pukam się w czoło ponownie
puk puk puk
kogo znów licho niesie
wrzeszczy w głowie coś
- do niedzieli zamknięte
urlop!
urlop!!
urlop!!!
to się w głowie nie mieści - myślę
a sprzeczność ta niemal natychmiast
przybiera groźny kształt paradoksu
który ma wąsy warczy i puszcza parę z ust
a kysz a kysz siło nieczysta
pomogło
paradoks posmutniał ucichł zdechł
słowa za szybą zatańczyły
nieruchomiejąc ostatecznie w następującej konfiguracji
 
o paradoksie na detoksie
ojcze nasz ukochany
nie odchodź jeszcze w zaświaty
bo nie przeżyjemy bez taty
 
jakie to piękne - chlipię
łzy o kształcie i wielkości gruszek bonkreta williamsa
odpornych na parcha
zmiażdżyły mi stopy
a na co stopy - rechoczę - wystarczy jedna
życiowa
 
i tak oto koniec dogonił swój ogon 
ustępując miejsca początkowi bez końca


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

echoecha

echoecha, 1 february 2016

stek

Noc nasyciła deszczem
gąbczaste pory księżycowych policzków
nadętych pełnią i samouwielbieniem
 
Na dnie wszystkiego
odnalazłem pełzającą ciemność
doprawioną smakiem nieżyczliwych cieni
Podeszłaś do mnie bezszelestnie
i wbiłaś sztylet niezrozumienia
w zwiotczałe nieistnienie
 
Przelałeś się
przez bezrozumne dłonie
magmą rozpaloną jak rybie podbrzusze
aż w kipieli mej krwi
tonąć zaczęły sady czereśniowe
 
Przerażający tygrys prawdy
obnażył kły nieuchronnej niesprawiedliwości
Niebo zapłakało
Zleciały się ptaki poronionych słów
dobywając z gardeł krzyk konającego sumienia
 
Na pobojowisku
grząskim od rozgrzeszeń
hieny niespełnionych obietnic
szarpały jeszcze żywe szczątki
zdań podrzędnie złożonych
dławiąc się wielokropkiem w ostatecznym chichocie
 
Sznurami spojrzeń związałaś mi ręce
łańcuchem głosu splątałaś nogi
i tylko wąż
dotychczas nieruchomy
wszechmocny boa
objawił swą długość i siłę
 
Zakwitły sady czereśniowe
 
W kipieli twej krwi
zrodził się kosmiczny jęk gwałconej słoniny
 
Zaskwierczało tłuste zadowolenie bezsensu istnienia
w czucie zamieniając kościstą sztywność miednicy
Ciekłość kryształów stężała w zwątpieniu
na odgłos wycia astralnych ciał
 
Z czarnym impetem rżnęliśmy bezkresy
zapładnialiśmy nieistotność próżni i próżności
korzenie naszych dusz zaplątały się w sobie
do czerwoności rozgrzewając
podskórne czeluście piekieł
 
Tak
to my
wyzuci ze znaczeń wszelakich
zawiązaliśmy synapsy w węzły gordyjskie
nadając im sens
robótki na drutach
 
Babcia zasnęła w fotelu
 
Wciąż pada deszcz
(jęk zasłabł i zdechł)
 


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

echoecha

echoecha, 23 november 2016

Józek i Złota Rybka

Pewnego razu
Józek złapał Złotą Rybkę która
jak w bajce
w zamian za uwolnienie 
oferowała spełnienie trzech dowolnych życzeń
Ponieważ nie chciał wypowiadać ich pochopnie
zadał trzy pytania pomocnicze
 
Złota Rybko
najpierw spełnisz czy przedtem muszę cię uwolnić
 
Oczywiście najpierw spełnię odpowiedziała
lekko oburzona 
tym nieuzasadnionym brakiem zaufania
 
Czy spełnione będzie absolutnie każde życzenie 
 
Tu Rybka spojrzała na Józka podejrzliwie 
- wszystkie oprócz jednego
Nie popełnię samobójstwa
 
Czy masz rodzeństwo a jeśli tak
to jak liczne
i czy również z tak cudownymi właściwościami
 
O co mu chodzi
pomyślała Rybka mocno już poirytowana
Pierwszy raz spotykam gościa który z mety nie prosi
o bogactwo zdrowie i wieczne życie
Ale ponieważ wciąż tkwiła w podbieraku
w niebezpiecznym sąsiedztwie wściekłego szczupaka
powstrzymała się od złośliwości
 
Jest nas tysiąc
a każda z mocą spełniania trzech dowolnych życzeń
 
Józek energicznie podrapał się po głowie
(aż w panikę wpadły pchły)
i wypowiedział swoje pierwsze życzenie
 
Spraw aby przestał boleć mnie ząb
 
Wariat - zdziwiła się Rybka
po czym machnęła ogonem a Józek poczuł 
że życie znów może być piękne
 
Mam ochotę na kawałek ciepłej drożdżówki
gęsto obsypanej kruszonką
Ślina niepowstrzymanym potokiem zaczęła płynąć 
z Józkowych ust gdy wypowiadał swoje drugie życzenie 
 
Ani chybi - czubek
W tym miejscu Rybka przestała wierzyć w statystyki
a w dłoniach Józka zmaterializował się 
wielki kawał pachnącej drożdżówki z kruszonką
 
Napięcie rosło
Rybka w poczuciu irracjonalnego zagrożenia
przestała zauważać szczupaka który coraz pożądliwiej
spoglądał na jej złote łuski
Józek natomiast bez pośpiechu zjadał drożdżówkę
a gdy ostatni okruszek znikał w jego ustach rzekł
 
Moje trzecie życzenie jest następujące
 
(wiatr przestał wiać pchły znieruchomiały
cisza umilkła na baczność stanęły uszy psa)
 
Spraw abym każdego ranka przez tysiąc kolejnych dni
łapał jedną Złotą Rybkę która spełnia trzy życzenia
 
Rybka zbladła
Oszustwo! - wrzasnęła
potem zrezygnowanym cichym głosem zapytała
 
Znasz może dobrego psychoterapeutę
 
A na co mi taka znajomość - Józek wzruszył ramionami
- osobiście wolę ziółka
 
I wypuścił Złotą Rybkę na wolność
wdzięcznie machając lewą ręką - w prawej bowiem wciąż
mocno dzierżył wędzisko


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

echoecha

echoecha, 28 july 2017

po szyby piękniejszej stronie

między drzewami wichrzysko
jak wściekły diabeł krąży
z łańcucha zerwało się psisko
i wyje do nieba w ciąży
 
z chmur sinych jak opuchlizna
deszcz mętnym moczem się sączy
z piany na pysku wścieklizną
dzionek do nocy dołączył
 
pierzchły światełka ostatnie
wraz z blaskiem umarły cienie
w czarniejszej niż rozpacz matni
jęcząc zdychają nadzieje
 
z głębin przepastnych otchłani
koszmarów pędzą watahy
noc najstraszniejsza pani
wypuszcza w świat dzieci-strachy
 
po szyby piękniejszej stronie
w starej przytulnej chałupie
podmiot liryczny na tronie
siedzi i ciemność ma w dupie
 


number of comments: 1 | rating: 2 | detail


  10 - 30 - 100




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1