Maksymilian, 12 june 2013
Zakochałem się w ziemi, która mnie urzekła,
Chciałem unieść ją w niebo, wstąpiłem do piekła.
Kazimierz Wierzyński „Popiół”
Nie płacz
Nie płacz nie płacz Kochanie
Wszystko kiedyś przemija
Jak to nasze spotkanie
Chwile szczęścia i smutki
Jak ta zima niczyja
I jak lata czas krótki
Po co płakać Kochana
Życie dalej się toczy
Cóż że tata i mama
Drogi świata przebyli
Dzisiaj chłopcom patrz w oczy
Ciesz się szczęściem tej chwili
Płacz niczego nie zmienia
Rzeki czasu nie wstrzyma
Nurtu w którym cierpienia
Prą ze złotej kloaki
Nigdy nie płacz Jedyna
Choć świat podły jest taki
Nie płacz nie płacz Kochanie
10. 06. 13. r
Maksymilian, 12 june 2013
Przeznaczenie
Od przeznaczenia nie można uciec
i od złych ludzi
i od świata który może się kiedyś obudzi
O tak
życie dopada nas
jak mroczny drapieżny ptak
Gdzieś z mgły
gdzieś z piramidy szczytu
ktoś Zły
okiem cyklopa szacuje
rację naszego bytu
i prawem kaduka szczuje
Bo gdy świat śpi w nieświadomości swego celu
Ci
posłuszni Złemu
szukają winnego
i choć Pan Nikt nie wie czemu
i Nikt nie wie dlaczego
to właśnie znaleźli Jego
Józefa K.
Na niego to nieszczęście padło
jak młot z hukiem spada na kowadło
kując żelazo póki gorące jak zło/to
a on jest jak perła rzucona przed świnie w błoto
bo nie kupiona na nowojorskiej giełdzie
gdzie choć góra z górą się nie zejdzie
to zło/to zawsze znajdzie swojego Józefa K.
a Proces ruszył
i trwa
Od lat
w dusznych salach
w służbie obłudzie
w labiryncie paragrafów skryci
siedzą od stóp do połowy
ludzie
a od połowy do głowy
hipokryci
Na pozór niezawiśli lecz wolni tylko w połowie
ubabrani po uszy w swej intratnej zmowie
siedzą w dostojnych togach jak król prawie nadzy
celebrując msze świeckie swojej złotej władzy
wertują kartoteki w akta zerkając bezpieki
I tak od setek lat
minęło już wiele dat
a każda data w kalendarzu czerwona
krwią bliźniego twego była znaczona
a każdy jego trup
był jak przydrożny milowy słup
a każda wzdłuż słupów droga
jak zima niezwykle sroga
każda zaś zima straszliwa
to nowa dusza na zło/to chciwa
a każda na zło/to chciwa dusza
to nowa dla bliźniego twego katusza
a każda nowa katusza bliźniego twego
to wielki krok ludzkości na drodze
do przybytku Złego
Lecz on Józef K.
dziedzic barokowych kościołów
i idoli na szczytach granitowych cokołów
dziedzic synagog rodu Dawida
gorliwy uczeń i neofita
zaszczuty w otchłań dusz kazamatów
nie przyjmie fałszu tez sofizmatów
i nigdy!
z drogi przez siebie obranej nie zboczy
i stanie przed sądem w Procesie
który przeciw niemu się toczy
jak błędne koło historii ludzkości
miażdżące mu czoło i łamiące kości
za zamkniętymi drzwiami gabinetów
z podłymi cieniami
A oko cyklopa szklane
patrzy i patrzy
na zgnębionego chłopa ranę
i widokiem biedaka się raczy
gdy zmiażdżony i połamany
w krwi tryskającej z rany leży
i czeka już tylko od ludzi pacierzy
za Ojczyznę – by trwała
by pokłonu bestii nie oddała
Bo objawiono: przyjdzie czas płomieni
gdy w bój Siedzący na koniu się wypuści
przeciwko bestii i królom tej ziemi
by strącić smoka w piekielne czeluści
I zmartwychwstaną dusze wszystkich ściętych
i tych co pokłonu bestii nie oddali
by żyć z Chrystusem przez tysiąc lat świętych
będą tam wielcy ci co byli mali
No a ja pan Nikt?...
Nie pójdę dziś do "Koffee Heaven"
na małą kawkę z Frankiem Kafką
nie urżnę się w "Piekiełku" piwem
czy też wódeczki słuszną dawką
nie zabaluję znów do rana
nie zrobię z siebie już pawiana
Za to popatrzę bestii w oko
i powiem grzecznie - bestio spoko
twój czas się z czasem skończy w piekle
za to że gnębisz świat tak wściekle
12. 03. 12.
Maksymilian, 30 april 2013
Majowy czas
Maj się stroi tiulami
Jedwabistym przepychem
Koronkami nas mami
I prezentów kielichem
To z darami nadchodzi
Geszeft warty miliardy
Jego celem są młodzi
I pakt z nimi zawarty
Pakt dozgonnej wierności
W szczurzym pędzie do kasy
Gdy w ich życiu zagości
Duch pazerny i łasy
O wszechmocni bogowie
Cóż to wam się wyśniło
Niech ktoś z was mi odpowie
Czy nie można by było?...
Bez tych tłumów z darami
Tego zgiełku przyjęcia
Za to z troską nad nami
I przyszłością dziecięcia
Może lepiej w zaciszu
Nie w niedzielę lecz w czwartek
Bardziej myśląc o krzyżu
I co w nim jest zawarte
Święćmy Słowo Jezusa
Ubogiego Stolarza
A nie dzieło krezusa
Kusiciela i łgarza
25. 04. 13.
Maksymilian, 30 april 2013
Przystań
Żyją ciężarem cierpień zbici
Ze swojej drogi na bruk ulic
Bez rodzin domu jak banici
Bez tych kto chciałby ich przytulić
Znaleźli przystań małą stocznię
Pracę posiłek dach nad głową
Tu dusza biedy ciut odpocznie
A mięśnie złowią siłę nową
W jazgocie pił i szczęku nożyc
W rytmie uderzeń wzgardzonych serc
Znowu chcą żyć i przyszłość tworzyć
Choć świat ich dusze skazał na śmierć
Może zwodują kiedyś łódkę
I wyjdą morskie przetrwać szkwały
Zapomną jak się leje wódkę
I jak się pluje na świat cały
Jak Abramowicz płynąć będą
Chociaż kieszenie puste mają
I tylko myśl ta – jam przybłędą
Bo w porcie bliscy nie czekają
Wrócą do stoczni nie do domów
I nie zapomną nigdy swych wacht
Ma Abramowicz wiele domów
A oni znowu zbudują jacht
Fałszywych celów pełny jest świat
Buduje łodzie Bóg wie komu
Społeczny poklask gromkie wiwat
Próżność dziś sięga nieboskłonu
Nie burzcie domów lecz je budujcie a jachty
zostawcie Abramowiczom
29. 04. 13.
Maksymilian, 23 april 2013
Słów kilka o diable, kotku Farmazonie, myszy
i o człowieku w średnim wieku.
Odchodzisz w dal
Bo gnój bo bal
Koszmarny świat...
Choć życia żal
Dolę swą ścierp
Gdyż dzisiaj sierp
Z młotem jak krzyż
A pod nim kot
I pod nim mysz
- Diable a kysz
Diable a kysz
Komuna ta
Jest źródłem zła...
Koszmarny świat
Wciąż szczerząc kła
Wciska coś w dłoń
- Kocie mysz goń
Skundlił się kot
Szatański miot
A przy nim mysz
- Diable a kysz
Diable a kysz
Czarta gna złość
Nigdy mu dość
Spasiony ryj
W twarz ryczy – pość
Łapiesz to w lot
Żeś nie jest kot
I też nie mysz
Choć czasem drżysz
Krzyż niosąc swój
- Diable a kysz to kot jest twój
17. 04. 13.
Maksymilian, 23 april 2013
Odkręcam kran
Odkręcam kran
A w kranie zdrój
Normalna rzecz
Przed domem swój
Mam mały cud
Z podziemnych wód
Studzienka ma
Wody mi da
A jest jej w bród
Czysta jak łza
Odkręcam kran
A w kranie gnój
Normalna rzecz
To bliźni mój
Wykopał znów
Przepastny rów
By wilkiem być
I nie dać żyć
W spokoju tym
Co nie są z nim
Odkręcam kran
A w kranie bal
Normalna rzecz
Z Helu do hal
Jak wściekły pies
Gna tańcząc bies
W korowód swój
Wprzągł mętów rój
I nabrzmiał tak
Jak wrzód jak rak
Odkręcam kran
A w kranie kram
Normalna rzecz
Gdy z półek kłam
Sprzedają dziś
Jak pereł kiść
Ty w zamian strąk
Dasz im swych mąk
By mogli spić
Nektar... i żyć i żyć
I nieśmiertelnym być
08. 03. 12.
Maksymilian, 23 april 2013
Suplement do Oceanii
Teleekran nadawał
I to niezły jest kawał
Że pan kotek jest zdrowy (hi hi hi)
Że wygląda jak nowy (cha cha cha)
Że ma główkę i łapki (no bez jaj)
A futerko ma w ciapki ( już nie mogę)
Doktor Nowak wziął kotka (diagnostyk)
Zerknął z wprawą do środka (fachura )
Na kamery to wrzucił (innowator)
I ogonem odwrócił (jak zwykle)
Teleekran zatrzeszczał (przegrzany)
Kot zamienił się w leszcza (czary mary)
Leszcz zaś pobladł jak ściana (z wrażenia)
I przemienił w bociana (planowo)
Na pazerność kot chory
Dzwonią wszystkie klasztory
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A gdzie prawda gdzie ona
Prawda leży wzgardzona
Na śmietniku historii
Pośród spisków teorii
Leży w tajnych archiwach
Dla pospólstwa nieżywa
Strzeże sejfów bogaczy
Gdzie jej nikt nie zobaczy
W mediach prawdy już nie ma
Dzisiaj leci tam ściema
Przemyślany surogat
Nie zaś prawda złowroga
Szczere kłamstwa za funta
Biją w serce Zygmunta
28. 01. 13.
Maksymilian, 9 february 2013
Ich szkoła
Stare brzydkie stalinowskie bloki
Ustawione jak w szyku żołnierze
Mały plac za nim boisko do nogi
I ich szkoła – nie święte przymierze
Echo w koło Weselem tu płynie
Nowych czasów zwyczaje obwieszcza
I chocholi dziś taniec w kasynie
Europejskie elity dopieszcza
Świadkiem spisku – ich zdrady – poeta
Patrzy z góry na chamów ze sznurem
I z wściekłością domaga się weta
Gdy się czają jak Bolek za murem
Dzień im mija w owocnej współpracy
Yard po yardzie budują karierę
„Solidarność” wśród kumpli ściemniaczy
Zlikwiduje im każdą barierę
A historia...? wciąż kołem się toczy
Toczy w rytmie przytupów chochoła
A świat wkoło krwią broczy i broczy
Na nic lekcje historii – ich szkoła
Szkolny numer – trzy po trzy i trójka
Reszty kuźnic nie zdołam wymienić
Edukują tam dzieci z podwórka
By sumienie z nich ludzkie wyplenić
Ryją mózgi historią kaleką
Nowe dziejów kreując koleje
I jak dawniej wciąż rządzą bezpieką
Która swoich na pewno nie zleje
I tak krzyczą i pieją wytrwale
Rapsod fałszem okrutnym podszyty
O wielkości ludzkości i chwale
Zjednoczonych w intencjach zakrytych
Dla kolesiów oddali też życie
Akuratni! – z list w Tutkę wsadzeni
Jak się czuli ich kumple o świcie!?
Elektorzy w srebrniki wpatrzeni
!
09.02.12.
Maksymilian, 9 february 2013
Kazimierz Przerwa - Tetmajer
Był czas
Był czas, żeśmy się rozumieli,
ten czas przeminął i nie wróci,
a dziś mnie z wami wszystko dzieli,
nic wy mnie dziś nie obchodzicie,
nic wasze nie obchodzi życie,
to jedno boli, żeście skuci.
(...)
Modlitwa
Ojcze Jedyny Ty mi dałeś
Rozum i wolę nie spętaną
Ty talentami obsypałeś
Tą zagubioną setną owcę
Choć źli zwodzili na manowce
Ty mnie chroniłeś Łaski ścianą
Ten lód straszliwszy ponad wszystko
Co zdołam myślą swą ogarnąć
Ten mróz co mędrcom niczym chłystkom
Odbiera serca pęta dusze
To otchłań z której powstać muszę
Ja paproch tego świata marność
Przebacz mi Panie moje żądze
Przebacz mi pychę i głupotę
Me kroki wiecznie gdzieś błądzące
I krzywdy ludziom wyrządzone
Przebacz pazerność na mamonę
I długi które stały potem
Przebacz też myśli zapalczywe
Oko za oko i ząb za ząb
Gdy złością pchany wichru zrywem
Zakuwam serce w lodowy słup
I chwilę jestem już jakby trup
Przebacz mi Panie ten serca ziąb
Prowadź mnie Panie z dala od lóż
Od pierwszych krzeseł i świateł ramp
Przegnaj rekiny wzburzonych mórz
Tych co to lepiej wiedzą jak żyć
Kogo mam kochać a kogo lżyć
Prowadź mnie Panie jam jest Twój tramp
Twój pielgrzym
Maksymilian, 22 january 2013
Machina
Jesteś prochem i piasku ziarenkiem
Elementem trybikiem gdzieś małym
Złotodajnej machiny napędem
Umęczonym i mocno zbolałym
Stare mroczne marzenia o sile
Inżynieria z dna piekła wprost rodem
Enigmę zła perpetuum mobile
Zrodziły by świat spowiła lodem
Lodem serc naszych i zatraceniem
Ideami wszechmocy człowieka
Traumą lat i na szyi kamieniem
Uwiązanym przez rękę esbeka
Jest machina delficką wyrocznią
Siłą sprawczą nowego porządku
I ekstazą w cierpieniach odskocznią
Egzystencją i głodem w żołądku
Napędzamy trybiki machiny
Atomami naszego jestestwa
Dla niej żyć i umierać musimy
Niewolnicy szatana królestwa
A trybiki zepsute i chore
Muszą odejść do nieba jak Jerzy
I odegrać ostatnią już rolę
! Męczennika idola (przestrogę?) młodzieży
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek