Kashmirea, 22 december 2010
I widzisz błękitem oczu
W oddali na szynach pociąg
Wpatrzony w wagon lat
Wyliczasz łzy wylane
Słone-bo od słodyczy mdli
Tu kołyska w szarym rogu
Tam okruszki na stole
Zimna i tak pusta kuchnia
Jakiś obraz wisi bez ramy
Gdzieś pies bez ogona się łasi
Zapach chleba z kuchennego pieca
Kilka złotych renet w drewnianej skrzyni
Kojący łyk malinowej herbaty
I wciąż patrzysz bez uczuć
Uśmiech zablokowany pomarszczoną twarzą
Choć może...tak odrobinę...
miodu radości w jesiennym sercu...
Kashmirea, 11 december 2010
Biegnij za tym potokiem rwistym
Nieś myśli na fali płynącej
Trać ten oddech nierytmiczny
Oddaj się finezji tej gamy
Barwie białej tą czystość w oczach
Niczym dziecka biel sukni komunijnej
Czerwieni ten żar nieustający
Jak z lawy wulkanu kapiący
Na błękicie zatrzymaj spokój dotyku
Jakbyś na obłoku nieba zasiadał
By pomarańczą dodać kwasu pikanterii
I wycisnąć cierpkość soku lat straconych
Dodaj szczyptę ukojonej zieleni zmysłu
Prawie na trawie zroszonej leżąc
W różu spojrzeniu zaczaruj uśmiechem
Jak lalka dziecięca zachwyca urokiem
Troszkę głębi fioletu w uścisku tak mrocznym
Jakoby wstęgę na wieńcu przepasał
Poplątaj ciało w szarości niewiedzy
By poczuć kołatanie na bezdrożu uczucia
Zatrać ust soczystość w blasku czerni
I zadaj cios zdrady bez krzty zawahania
Kashmirea, 9 december 2010
Spójrz wzrokiem głodnej kochanki
Rozchyl usta w oczekiwaniu
Językiem zwilż poczuj dreszcz
Rozpleć włosy i rozrzuć jak płatki
Przejedź dłonią wzdłuż ciała mokrego
Przyciągnij do siebie bezwstydnie
Wyznacz to pole manewru
Poczuj gładkie palce sunące
Zadrżyj pod falą gorąca
Pozwól mu wejść w głębinę
Strać słuch na ten moment
Tak ujarzmiona wiruj bez końca
Tak zrań paznokciami aż do krwi
Tak opleć udami nie wypuszczaj
Ta nieustająca prędkość synchronizuje
Zagryź wargi chcąc więcej i wciąż
Niech wyssie z ciebie krople potu
Zwiększy ciśnienie zacisku
Ten dominator galop nieustający
W pełnej odchłani mózg skrada
By poczuć na chwilę tę bajkę kończącą....
Kashmirea, 7 december 2010
Ten pan z harmonią za rogiem
Ta melodia płynąca potokiem rwistym
Biegnąc uciekasz by nie słyszeć
Nuta za nutą-melodia nieokrzesana
To wspomnienie żrące wnętrze
Ten bezmiar zawodu bezpłciowy
Bełkot myśli w rachunku sumienia
Nacisk klawisza odciska to piętno
Trzyma długo i wytrwale do bólu
Gardzisz już duszą nieczystą
Ściąga palec-oddychasz z ulgą
Błądząc niczym pianista-to czarny to biały
Muzyk bez serca ze szklanym spojrzeniem
Wygrywa pieśń żałobną bez uczuć
Ten orszak nienawidzących podąża ścieżką
Krzyczą ale nie możesz usłyszeć
Niosą ci trumnę z dech i blachy
I plują i gardzą i rzygają wspomnieniem
Potęga odrzucenia niczym bękarta ze skazą
Wciąż nie rozumiesz ciągle pytając
Lecz usta twe milczą zakneblowane
By dalszej rysy krwią nie pomazać
Kashmirea, 5 december 2010
Dlaczego patrzysz kiedy ja spuszczam wzrok
Kiedy rozerwiesz jeśli ja trzymam wytrwale
Po co rozkładasz gdy ja dawno zamykam
Gdzie wyrwiesz jak mocno ugrzęzło
Rozrzucasz podczas gdy ja składam
Nie błagaj lecz klękaj na krzyżu
Odmów kazanie wypowiedziane milczeniem
Podnieś ten mięsa kawał krwisty
Zanieś na stos i złóż w ofierze
Nie mów że boli i cierpi w katordze
Ta sól przeszłości wyżera tą stal
Topiona na kształt nowy nieforemny
Ten owoc za dojrzały przegnije
Marnie rozpadnie na cząstki prymitywne
Każe rzygać faktami bezwstydnie
Spłonie stos cały na palenisko
Czarnymi kamieniami zasypią zwłoki
Kości rozrzucą jak monety żebrakowi
Śladu nie będzie bo ślepota zwycięży
Ten omam bez życia kropli
Odejdzie gdy zamknę powiekę...
Kashmirea, 5 december 2010
Tą dłonią szuka jak Kolumb
Ta oaza ciepła przyciąga
Tym palcem wyznacza kontynent
Badawszy teren dogłębnie
Natrafia na źródło rozlewne
Tym ruchem kolistym kształt bada
By zjechać do tunelu pustego
Zajmuje miejsce na torze
Zielone światło pora by ruszyć
Powolne rozgrzanie maszyny
Ten napływ lawy ognistej
Tak stawia załogę do działania
Pierwsze minuty wibrujące
Te drgania szyn pulsujące
Rozpęd nabiera tego tempa
Rusz w głębinę oddaloną
Dodaj prędkości zmień tor
Czuj jak wszystko wokół wrze
Rękoma zmień bieg na wyższy
Meta krokiem szerokim się zbliża
Widzisz to światło jarzące
Przyspieszasz do blasku bijącego
By kochankiem pozostać bez uczuć
Dojeżdżając do końca ku pełnej ekstazie...
Kashmirea, 5 december 2010
Paragraf pierwszy przyziemny
Odłam tę kończynę kościstą
Połóż krwistą rękę na stole
Paragraf drugi monotonny
Oderwij paznokieć za paznokciem
Rozrzuć jak płatki róż czerwone
Paragraf trzeci mechaniczny
Oderżnij tę nogę tłustą
Zrób krwistą rzeź wokół
Paragraf czwarty wulgarny
Wyrzygaj wnętrzności duszy
Zasyp nimi ten sos krwawy
Paragraf piąty psychodeliczny
Odetnij usta wydłub gałki
Dodaj jak przyprawę pikantną
Paragraf szósty tak niemy
Wyrwij język by zamilknąć na wieki
Odrzuć by nie mówił głupot przyziemnych
Paragraf siódmy przestępczy
Strzel w serce z krwią zimną
Niech kocioł mózgu powie odejdź...nie bądź...przestań
Kashmirea, 4 december 2010
Stojąc ramię w ramię z wrogiem
Pejczujesz kłamstwo duszy
Ta obłuda siarczysta
Wypalona cząstka człowieka
Ta skaza w niepamięci toczona
Przepływ krwiobiegu bez granic
Zazdrość obsesji żrącej pustki
Przestrzeń bez granic wyznaczonych
Ten bezmiar pychy w mózgu spiralach
Spaceruje dumnie bulwarem krwi
Żądza pogardy bezlitosnego tłamszenia
Skala kończąca ciśnienie bezdechu
Gdy rozpacz wylewa tęczą szarości
Czas lenistwa nieumiarkowanego drąży
W gniewnych przestworzach nieczystości
Tak spija strumienie nienawiści
Tego wodospadu czarnych kamieni
Jak głaz zalega we wnętrzu
Powodując myśl szyderczą
Ironia tolerancji bez sił przebicia
Zmiażdżona na dnie wraku kajuty...
Kashmirea, 4 december 2010
Biała dama na posterunku
Szatą okryta z puchu czarnego
Baczny wzrok przenika ciało
Żelazna maska anioła upadłego
Klęcząc błaga o ziarno pszenicy
Wysyp łzą cierpką oplata
Raniąc wyuzdane lico pokory
Stłumiony krzyk wzniesiony w niebiosa
Nieograniczona odchłań-nie słyszy
Czołga się jak złamany rycerz
Bez wiary a z honorem
A dama przetacza pręgę nienawiści
Robactwo pada do stóp tej pani
Czując zgniliznę bezmiaru duszy
Daleka przepaść martwej rzeki
Jak dama-królowa pani poniżonych....
Kashmirea, 4 december 2010
Zatruty piszczel robaka
Krwawiąca wnęka bezdechu
Absorbujący rzut w przeszłość
Okaleczenie z blizną na policzku
Szacowana kwestia dwubiegu
W odchłani czystej bezdenności
Krzewy cierni na pustkowiu
Zdolne wiatr przechwycić
Plątanina uczuć na bezdrożu
By móc poczuć niemoc duszy
Duszy gdzie pęka kość
Wylewa się żeliwo serca
Zżera mięso życia do cna
Uczy jak kąpać się we krwi
Czuć jak piana wstydu oplata ciało
Widzieć jak odpada skóra żenady
I ład krwiobiegu wycieka do śmierci...
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt