Poetry

PanJabol
PROFILE About me Friends (2) Poetry (41)


PanJabol

PanJabol, 3 july 2018

Czarny Pies

Biegnie pies,
czarny pies.
Jedno oko jest czerwone,
w drugim rośnie mech.
 
Czaszkę znalazł,
kość obgryza. 
Będzie uczta, wielka uczta 
Przyjdę tam i ja.
 
Światło - brak
Dusza - brak
Ciało - wrak
Gryź mnie - pies
 
Na stacji stoi lokomotywa
krew i wódka z niej spływa.
Był tam człowiek, martwy człowiek
a za sterem bies.
 
Wciśnij gaz, zostaw czas
będziemy wódkę pić.
Światła zgaś, odsuń głaz.
Popijemy krwią. 
 
Światło - brak
Dusza - brak
Ciało - wrak
Gryź mnie - pies




number of comments: 1 | rating: 2 | detail

PanJabol

PanJabol, 14 september 2014

Król Szczur

król szczur
kamienie wkłada mi do ust

a teraz powiedz mi
gdzie jesteś?

z kim umierasz?
z kim umieram ja?


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

PanJabol

PanJabol, 14 september 2014

(wedle uznania)

oczami zabawnie
poruszony
tłum.
wygrzebuje się z piachu
poklepuje po plecach.
a już nazajutrz
głodem przymierając
będą nas prosić o łaskę
dwa zbłąkane karły.


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 14 january 2014

Listopad

jest taka śmierć
jest jeden gest, głuchy jęk
oczy przekrwione, uszy uśpione
droga zamknięta
                        (gdzie kurwa zerżnięta?)
jest jeden rok,
jest długi skok (w bok?)
nóż zaostrzony, pistolet za pasem
dom mój w płomieniach

przestał bronić się bóg
aniołów chór w kolejce po sznur
dobranoc mamo, dobranoc tato
listopad, minęło babie lato.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 19 december 2013

* * *

  Arturowi Fryzowi



jest taka śmierć
co naprzemian
naprzód! padnij!
rozkazywała mętnie

taka śmierć
co na posiłek, być może ostani
w pośpiechu
nas goniła

jest taka śmierć
co nie pozwoli
na klatkę schodową
spojrzeć

taka śmierć,
co salę koncertową zakmnęła
cisza
         to
             ślad dłoni
                           odciśnięty na szybie


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 2 january 2013

***

żadnego słowa
więcej o kobiecie.
ze słowa nie wyrośnie
wszak nic nieskalanego.
czas obrać nową drogę,
posiwieć,
żywym się stać,
zjeść z wami Nazarejczyka.

6.XI.2012, Łódź, Kochanówka.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

PanJabol

PanJabol, 23 june 2011

Ruda rewolucja

Tańczyłem z tobą we mgle,
moje senne marzenie,
ruda piękności skąpana we krwi
nowej rewolucji.

Biesiadowaliśmy na grobach
poległych bohaterów,
co życie w bezsensie oddali,
towarzyszył nam trupi śmiech.

Matko bolesna, dzięki ci
że wyleczyłaś mnie
dziś rano z tego cholernego kaca.
Co toczył moją głowę.

Matko gorzelna, samobójcza,
dzięki ci, że odciełaś
sznur ojca mego
przywiązany do pobliskiego drzewa.

Matko, ojcze.
pobłogosławcie mi i rudej rewolucji
byśmy więcej zła
w dobrej intencji poczynili.


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

PanJabol

PanJabol, 13 june 2011

Arbeit macht frei

Boga nie ma,
lub musi być perfekcyjny
w swoim skurwyństwie.

Panie, choć raz
miłosierny byś mógł być.
i uczyń o co proszę.

Odwołaj autobus,
ten o 5.15
który wiezie mnie do roboty.


number of comments: 21 | rating: 12 | detail

PanJabol

PanJabol, 13 june 2011

Ta noc spokojna

Igłą przebita źrenica,
krawiła, zalewając wszystko.
Już nie zobaczysz dnia,
strachu przed rankiem nie poczujesz.
Nie padnie, żadne słowo
paskudne, czy dobre.
Krew i śluz podtapiają
domy, ulice, szpitale.
To była spokojna noc,
a wokół jebało trupem.

Czysty strach, niczym
nie bedąc skażony.
Zaprowadził nas w końcu,
tam gdzie zawsze chcieliśmy zajść.
Tylko ty i ja,
nasze wykrzywione twarze,
które jakiś kretyn
wykuje kiedyś na płaskorzeżbie.
Tylko Ty i ja. Ta spokojna noc.
W którą tak bardzo jebało trupem.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 12 may 2011

Śmierć nazajutrz

Śmierć nadchodzi,
minę ma trochę głupią.
Częstuje papierosem
i zasiada do kręgu.
Kręgu głupców, karłów, czartów
i innych pokrzywdzonych.

Dzisiejsza noc będzie magiczna
odejdzie jeden z nas.
Imię jego - nieważne,
tożsamość także.
Dziś będziemy pić
i cóż, że nazajutrz
jeden z nas
się już nie obudzi.






(tak, zdaje sobie sprawę, że jeśli ktoś zaczyna wiersz od słowa "śmierć" lepiej by od razu się zabił)


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 9 may 2011

Wyszedłem na piwo.

Kilku ludzi bez twarzy,
przewinęło się tego wieczora.
Kilka par oczu, ust i jakiś nos.
czas bezsensownie wyświęcony

A było to tylko
jedno piwo.
i skończyło się.
     ...na trzech dniach picia.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 3 may 2011

Ciąg dalszy

Winna niewinność,
jest słodkim uśmiechem.
Fałszywym.
Absurdalna racjonalizacja
myśli.
Nie uwierzę już w żadne słowo.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

PanJabol

PanJabol, 30 april 2011

Pannie M.

Krew z jadu wyrzygana macicą,
matka, co na piersi obfitej,
szczury chowa, choć
słabe i ślepe, odejdą
jeden po drugim.
Matka czasu wstecznego,
córa absurdu, politowania.
Suka. Po sterylizacji.
Wycięte jajniki gonią po głowach
jej własnej i psów na wpół żywych.

Tej nocy będą spadać gwiazdy,
a po obskórnej, starej
schodowej klatce potoczą się
łby ścięte przez nią samą.

Pisząc umieram,
Pisząc zabijam panne M.
Pisząc członkiem przeszywam
na wskroś
siebie
i ją.
zahaczając lekko,
o jej blade
piersi.


number of comments: 11 | rating: 7 | detail

PanJabol

PanJabol, 15 february 2011

Szalik


To nie mój szalik.
To szubienica.
Ciepło wiążąc sobie na szyi,
zawiązałem śmierć.
A choć umarłem, to czasem,
na nieumytym wieprzu
zajeżdżam do rzeźni.
Stając się kotletem.


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

PanJabol

PanJabol, 11 february 2011

Powiem ci

Jestem wódką co w lodówce,
jestem prochem w szufladzie.
Sumienie,

Już nie piśnie słowa,
pogodziliśmy się.
Kompromis.

Grzechem, grzechu nie odkupię,
choć chciałbym bardzo.
Krwią krew.

Masochizm, sadyzm, nienawiść.
Plecię miłość niespełnioną.
Śmierć.

Padło dziś zbyt wiele słów,
choć nie powinno.
Seks.


number of comments: 1 | rating: 7 | detail

PanJabol

PanJabol, 5 february 2011

Miłosny

Nie jestem gotowy
Cię kochać,
nie jestem gotowy
zabić.

Jest noc,
(dobra pora na przemoc)
A ja wciąż.
nie wiem.

Nie wiem
co powiedzieć.
Może by tak,
zamknąć się.

W tej starej,
szafie,
A na wieszaku,
pasek.

Może,
pomoże.


number of comments: 14 | rating: 3 | detail

PanJabol

PanJabol, 30 january 2011

Krytyk

Na krytyka, czyli weź se kurwa to do siebie frajerze :)

Mondry,
kórwa wiadomo.

Suowo,
żecz świenta.

Połezji tomik,
jeden, drógi, tszeci.

Pszeczytałem,
kiedy wy,

jeszcze w pielóhy,
szczasliście.

Ja wiem,
żeczom moiom - krytykować

Bo robić nie mam co,
i hyba dawno, nie róhauem.


number of comments: 8 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 28 january 2011

Poeto, koniec pier***

Może przez nieuwage,
może z premydytacją.
Paweł Pilch, żył lat
dwadzieściapare.

Paweł Pilch, skurwysyn stary,
na grobie nic mu nie napisali.

Bo był czarny, był biały.
Nigdy zaś kurwa szary.

I nic, nic nie napisali
Chyba się bali.
A może tylko,
zrobili na złość.

A płakała po nim tylko gorzała,
tracąc najlepszego gacha.

Choć i ona, po kryjomu.
Odlała mu się do trumny.

Dziękuję.
Dobranoc.
To była piękna noc.
Kurtyna.


number of comments: 15 | rating: 6 | detail

PanJabol

PanJabol, 26 january 2011

Panie poeto

Słowo rzekłeś, dumny.
Znów na swoim postawisz,
tak jak stawiasz swego fiuta,
i w boskość przystrajasz.

Nienawidzę pana, panie Pilch.
chciałbym choć raz spojrzeć
w twe zakłamane oczy
i widzieć jak umierasz.

Nienawidzę pana, panie Pilch.
Nienawidzę słów twoich, pisanych, mówionych.
Jesteś nikim, dobrze wiesz o tym.
Ale, się przecież nie przyznasz.

Nienawidzę, i będę to powtarzać,
ciebie, i gorzały która cię zaślepia
i którą się stajesz. Zdychaj skurwysynu.
Już pasek na klamce dla ciebie powiesiłem.


number of comments: 7 | rating: 0 | detail

PanJabol

PanJabol, 10 january 2011

Przyjaciel

Czas, puste krzesło dębowe
przy zabytkowym stole.

Ktoś rzekł mi kiedyś słowo,
ważne ponoć, choć odbiło się,
jak piłeczka kauczkowa
od ścian i od uszu.

Wypisane na zegarku
godziny naszej młodości
Wspominamy z rozrzewnieniem,
i szkoda tylko, że jak co wieczór.
Została tylko pusta butelka
i ostatni przyjaciel,
Co kiedyś, dawno temu.
Trafił mnie w twarz kamieniem.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 9 january 2011

Sprzeciw

Istnieje tylko jedna prawda.
Prawda pijana.

Prawdę samobójczą pogubiłem
zaraz po rozmowie z kostuchą,
wszak okazała się protegowaną,
zwykłych skurwysynów.

Co dybają na twoje życie
w handlu wiązanym,
wraz z pojebaną duszą
i zużytym narządem płciowym.

Wymienią je na następne
dzieciątko Jezus,
wystawią w kościele
i siankiem obłożą.

Zgłośmy wszyscy swój sprzeciw,
przeciwko śmierci, bogu i diabłowi.
Wypijmy. Wypijmy. Wypijmy.
Nie, nie rzygajmy.

A jeśli już, to w ustronne miejsce,
by nikt nie zauważył, i sprzątać nie musiał.


number of comments: 0 | rating: 8 | detail

PanJabol

PanJabol, 5 january 2011

Wszechmogący

Jestem wszechmogący, wręcz idealny.
Wyrastam ponad wszystkich was,
nikt nie zaprzeczy.
Jestem bogiem, panem wszechrzeczy.

Czasem tylko mam wątpliwości.
Nad ranem, w przepitych oczach
nie widzę nic,
A ta postać w lustrze, nazywa mnie kurwą.

Jednak nie wierzę, wszak jak wierzyć,
temu facetowi na kacu?


number of comments: 2 | rating: 7 | detail

PanJabol

PanJabol, 1 january 2011

Poznałem cię

Poznałem cię po cichu,
choć o imię nie pytałem,
Może nie byłem ciekaw,
może mało mnie to obchodziło.
Poznałem cię pod pachą,
poznałem doodbytniczo.
Poznałem cię oralnie,
mimo niewielkich niesnasek.
Może niewiele słów dziś padło,
ale za to wódka była.

Poznałem cię nawiasem.
mocno przytulając.
Byłaś dla mnie,
a ja, dla ciebie.
Mimo drinka - treści żoładkowej z nasieniem.
To pożadanie, czy kurewstwo zwykłe?
Chyba czas już na nas,
Z kocim urokiem, nikniesz w ciemnościach.
I rzekniesz później tylko w myślach,
Nie. Jemu już nie stanie.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

PanJabol

PanJabol, 18 december 2010

O miłości słów kilka

JA

na czterech łapach,

i ślina cieknąca po policzkach

i

ONA

nade mną pochylona,

i krew na ustach.

i słowa,

miłości zapewnienie,

zakłada wraz

z łańcuchem na szyję.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

PanJabol

PanJabol, 16 december 2010

Kanał ściekowy

Lewe moje jądro - Bóg,
prawe zaś - Szatan.
Tak w konflikcie ciągnęli mnie,
Raz ku niebu, raz ku piekłu.
Powodując piękacy ból w kroczu.
Cóż mi zostało?
Przesiadywanie ze stadem szczurów,
w kanałach ściekowych,
dumnie ojczyzną nazwanych.
Z których, nie wyjdziemy do ludzi,
ani też na ludzi.
Będziemy tylko zjadać się
wzajemnie, aż do skutku.


number of comments: 6 | rating: 0 | detail

PanJabol

PanJabol, 29 november 2010

Wojny zapowiedź

Nad lasem chmury niebo spowiły,
dając znak dla wilczej watahy do skoku.
Ku karłom złośliwym, co padlinę sobie wyrywały,
wykrzywiając mordy obrzdliwe.

A znudzona matka, bujała swe martwe dziecię,
na huśtawce stryczka drzewa pobliskiego.
To wojna wisi w powietrzu, powiadam wam panowie.

Jeno nic z tego nie robił sobie stary pustelnik,
wywijając obertasy na własnym grobie,
co wykopał go sam sobie, przekonany,
że umarł już może trochę dawno.

Wojna wisi w powietrzu, powiadam wam panowie.
Choć nawet dziki gon,
już trwoży się, by zajrzeć w ten zakątek czasu.


number of comments: 0 | rating: 6 | detail

PanJabol

PanJabol, 18 november 2010

Gościnność

Kiedy już na dobre zapadl mrok,
z ust i tych oczu,
co kiedyś krył się w nich żar
wychodza jak jeden mąż
białe larwy.
I pełzną bezdzwiecznie,
jako zwiastun apokalipsy.

Szkoda tylko, że nie mają twarzy,
bym zobaczył ten ironiczny uśmiech.
Bym usłyszał slowa aprobaty.
wspomnienia z wieczerzy urządzonej
w mej głowie.

Pełznąc beznamiętnie,
poprzez spalone zgliszcza mojego ciała,
zostawiły na mnie,
swój mokry ślad,
jakby ktoś splunął mi w twarz...

Czyżbym nie był dla nich dobrym gospodarzem?


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

PanJabol

PanJabol, 18 november 2010

Listopadowy wieczór

Był deszczowy listopadowy wieczór,
stało się coś złego.
Tak! W takie wieczory zawsze musi dziać się coś złego.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

PanJabol

PanJabol, 4 november 2010

Ja, Diabeł.

Prawa moja dłoń,
szpony jastrzębie.
Lewa, bez palców.
martwy kikut.

W ten dość koślawy sposob,
rysuję siebie,
ponad trzeźwą przestrzenią.

Twarz, co dawno już
mchem porosła.
I oczy co na kilku zyłkach
smetnie zawisły

W taki oto sposób,
wymyśliłem siebie,
Diabła o boskim obliczu.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

PanJabol

PanJabol, 27 october 2010

Inicjacja

Chmura,
wielka chmura
nad górami.
Ural.

Deszcz rozkoszy,
fałszywy, bo nie złoty,
a pozłacany tylko.
Uryną.

Wzgórek łonowy, szczyt.
schowany w chmurach,
przytarty dziełem Aznavoura.
Pozostał tylko wstyd.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

PanJabol

PanJabol, 19 october 2010

Już padł bramy...


Już padły bramy moich ust,
taranem szklanym strzaskane,
klecząc modliłem się o litość, 
Przed pomarańczowym tłumem.

Wywrócony na lewą stronę,
tonąłem pod naporem salwy kamieni nerkowych.
i napotkałem twarz Chrystusa na desce klozetowej.
Handlującą tanimi prawdami z życia.

Jesteś Judaszem - usłyszałem tylko,
lecz wykłócać się z nim nie chciałem,
może nie miałem siły, może nie nadążyłem,
gdyż tłum rozwścieczony pocżął rozrywać mnie na strżępy.

A mój anioł strół machnął tylko ręką,
podniósł mnie z ziemi i otrzepał,
z kurzu i wyplutych wnętrzności.
Usadził na krześle, otwierając następne pół litra.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

PanJabol

PanJabol, 16 october 2010

Do R.W.

Miałeś rację,
trzeba było rozstrzelać poetę.
głęboko zakopać,
i spętać mocnym sznurem.

By nikt więcej nie bajdurzył,
o wolności, utopii,
milości utraconej,
czy rozckliwial się,
nad trywialnym pięknem
kształtu kobiecych cycków

Trzeba było rozstrzelać poetę,
każdego, bez wyjątku.
Nad ich grobem,
i tak nikt łzy by nie uronił.


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

PanJabol

PanJabol, 15 october 2010

Pani Niebieska

A wszystko to było jej winą.
Przypatrywałem się ukradkiem,
Jak naga, siedząc okrakiem na księżycu,
zdrapywała gwiazdy z nieba.

Kusiła mnie, uśmiechając się lekko,
jakby czując pulsowanie moich skroni,
zabawiała się dalej, jakby mi na złość
z wszelakimi ciałami niebieskimi.

I tak tracąc noc całą, patrzyłem w niebo
przysypiając na chwilę...

i obudziłem się nad ranem,
znajdując swoje zęby w umywalce.


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

PanJabol

PanJabol, 12 october 2010

Łzy matki

W ten czas, kiedy matki,
łzom nie było końca.
Łzy te słodko-gorzkie, przesiaknięte
goryczą swego syna wyrodnego wychowania.
Wyrażały żal,
jaki w matce się rodzi
kiedy syna swego jedynego chowa.
a jakby radość,
że to koniec jej udręki
i całej męki,
który ów młodzieniec
sprawiać był jej rad.

Łzy te wodospadem spływając,
po jej twarzy porytej bruzdami
podtapiają wszystkich gości,
dostojnych żałobników.
Zalewając ich uśmiechy ironiczne.
i atawizm, który przygnał ich
na to żałosne przedstawienie
ludzkiego nieszczęscia.
I znajomków, co wydawać by się mogło,
znali go najlepiej
i przeczuwając wypadków bieg zły
dać wiary im nie mogli.

I pozostało teraz tylko,
raz po raz odzywające się
to słodkie, głuche, miarowe
uderzenie ziemi o trumnę nieszczęsnika.
I zawodzenie ksiedza,
który sam nie wie, po co tu się znalazł
Wszak ów młodzieniec - heretyk
co Boga w sercu nie miał.
I tak wkrótce po tej hipokryzji pełnej ceremonii,
do domów wszyscy się rozejdą.
Zapominając szybko o młodzieńcu
Co wziął własnie mariaż z ziemią.

Prócz jeno matki umęczonej,
bo zdaje się,
tylko ona ukochała prawdziwie
swego syna, szaleńca, bezgłowego jeżdźca.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 10 october 2010

Cmentarna dziwka

Dziwka cmentarna na smudze dymu,
odlatuje na skraj
swej trupiej swiadomości.
i ze zniesmaczeniem spoglada,
na swych kamratów,
co raz po raz,
gwałcili ją,
myśląc ze im przeznaczona.
 
Spokojnie odlatując,
gubi się w chorej przestrzeni,
z nadzieją,
na lepszy orgazm.
Orgie, całkowite zezwierzęcenie.
I podduszając sią swą bielizną,
marzy o swym księciu, co swe przyrodzenie,
wraz z nasieniem poda jej na tacy.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

PanJabol

PanJabol, 7 october 2010

Wstyd

Nie jestem sobą,
a może byc już nie chcę.

ja alkoholik,
syn alkoholika.

ulepiony z nienawiści,
co z milości zrodzona.

z czarnym karaluchem w ustach,
co słowem stać się nie chce.

leżąc na lonie matki,
usypiam snem bezsennym.

i wiedząc co stanie się za chwilę,
tonę, w nieszczerym wstydzie.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

PanJabol

PanJabol, 5 october 2010

Modlitwa

Nie jestem godzien,
abys przyszla do mnie.
nocą.
Ale szepnij tylko słowo,
bądź,
A stanę przed Tobą.
nagi
z członkiem w ręku.

Baranku łonowy,
który łagodzisz grzechy moje.
i sumienie.
Przyjm błaganie moje,
o noc dzisiejszą,
za co na wieczne potępienie pójdę.
Ja mesjasz,
zwierzę, zło najczystsze.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 1 october 2010

Spowiedź samobójcy

Oto spowiedź samobójcy,
przyszłego czy też niedoszłego.
Chyba pierwsza w życiu jakby całkowicie szczera

Oto spowiedź samobójcy,
w wyimaginowanym kościele,
na pokutnym klęczniku, ręce do pacierza składa

Oto spowiedź samobójcy,
co przez kratę dębową konfesjonału
wraz ze słowami z zajadłością krwią pluje.

Oto spowiedź samobójcy,
choć spowiednik, jedyny co chciał go usłuchać
podobnie jak i on już dawno martwy i pokuty nie zada.

Oto spowiedź samobójcy,
i słowa nasze siłą wciśnięte w jego usta.
Tak, oto ostatnia spowiedź samobójcy.
 


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

PanJabol

PanJabol, 1 october 2010

Pożądanie

Jak posąg wyryty w marmurze,
stanęła przede mną i szepcze cicho.

Naga i piękna, stanowcza i zimna.
Hathor, kobieta kot, bóstwo z marzeń sennych.

Szepcze słowa, w obcym języku.
jakby rozkazy, wysyłające mnie na front.

Łamie moją młodzieńczą naturę,
nie buntuje się.

Jak pies, bestia ujarzmiona,
podążąm posłusznie za jej cieniem.

Bez krzyku, bez cienia protestu.
Całkiem niemy i ślepy.

Zginam się wpół służalczo
przed jej kobiecością,

i sterczący kutas,
symbol, męskość prymitywna,

zgina się wraz ze mną,
oplata jak wąż szyje

i dusi, zabija...


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

PanJabol

PanJabol, 30 september 2010

Czas w drogę

Na mnie już czas,
podobnie jak i na ciebie.

Wyrok zapadl,
kiedy kroczylismy razem

przez jesienny martwy park,
a droge wskazal nam wisielec.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

PanJabol

PanJabol, 30 september 2010

Masto wojewódzkie

W ten chłodny listopadowy wieczór,
podobnnie jak i wczoraj spacerowałem.
Choć nieco trzeźwiejszy,
Chłonąłem każdy łyk powietrza.

W parkowej alejce napotkalem matkę,
co pochylając się nad kołyską,
nożem dźgała swoje dziecko,
widzać w nim wcielenie Adolfa Hitlera

I głupią kurwę na skrzyżowaniu,
co za garść monet,
i jakieś dobre słowo,
rozdawałą swe zakrwawione tampony.

I starą babkę w kolejce do sklepu,
tą samą. co podmywa się.
tylko raz na tydzień.
Bredzącą coś o sądzie ostatecznym.

Mijając stare kamienice
splunąłem, sobie tylko pod nogi.
Napawając się szczęsciem, a może wręcz przeciwnie,
że uniknąłem cegły spadającej z góry.

I znów Wracając nad ranem,
lekko chwiejnym krokiem, może balet praktykując
zadaje sobie odwieczne pytanie.
Czy to ja? Czy może wszyscy wokół zwariowali?


number of comments: 2 | rating: 4 | detail


10 - 30 - 100




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1