GreenFairytale, 24 july 2010
Ta noc czarna, sucha nie przyniesie nam snu.
Przypłynie dopiero on strudzony, cicho nad ranem.
Wspomożony winem, wódką i papierosem
-odpowiedniej gleby potrzeba, gdy jesteś wzrastającym kłosem.
To nic, że stół ma blat upstrzony
Trądem pleśni i niepewnej, drżącej ręki.
Wystarczy kilka szklanek, by wino zostało rozlane,
Zielona zieleń butelek pustych pod blatem lśni.
Lampa światło daje skąpe, teraz nawet i takie irytuje.
Dym skumulował się pod niskim sufitem
I spada na nas zapachem spokojnych myśli,
Które nagle wydają się jasne, proste i wyraźne.
Nad rozmową jak sztuczne ognie wybuchają
Śmiechem głupie skojarzenia i wulgarne komentarze.
Obsuwa się ramiączko stanika i spinka rozpuszcza włosy,
Wzrok już trochę mętny i głos zachrypł lekko.
Nagła duchota każe "Iść się przejść",
Opróżnić pęcherz i zwilżyć wodą rozpaloną twarz.
Teraz tylko największym problemem są schody
- To realia, co każdego doprowadzą do szału.
I nagła wrażliwość uszu na zapadającą ciszę.
Ciemne, zmęczone głowy usypiają na białych ramionach,
Przewrócona butelka jakoś sama nie chce wstać,
Radio wygłasza monolog już tylko do siebie.
Nie budźmy się nawzajem,
Niech każdy zapadnie we własny sen.
W krainy, gdzie przenosi alkohol,
W miejsce,gdzie każdy jest sobą, bez maski.
GreenFairytale, 24 july 2010
Herbata powoli rozgrzewa mi dłonie
Jej wschodni aromat
Rozpełz się w pokoju
A zmierzch taki spokojny
Po niebie nadchodzi
Jakby nigdy nie było tęsknoty
Nie było nigdy pochmurnego nieba
Za daleko te wszystkie kraje
Legendarne oceany, niezdobyte miasta
Nic teraz nie istnieje oprócz tej herbaty
Oprócz tego pokoju
Oprócz twoich oczu
Ten cały świat to tylko głupia bajka
Z chorego umysłu potworzone mapy
Świat bańką mydlaną i pryśnie ta bańka
Wystarczy że ja dmuchnę
A ty zamkniesz oczy...
GreenFairytale, 23 july 2010
Stałam przy oknie
Tego ranka
I pieściłam dymem swoje podniebienie
-Szron stworzył dziś piękne kwiaty na szybach
A słońce wstawało od snu zaróżowione
Miało jeszcze policzki
Skąd ten bezwład się nagle pojawił w pokoju?
Powietrze stężało mrozem i strachem
Szronowe kwiaty zwiędły od zgęstnienia myśli
Czy wiesz jak
Jak brak w ludzkich jezykach określenia
Tego uczucia i tej świadomości
Że mimo wszystko, niedługo ciebie nie będzie?
Konglomerat melancholii
Rezygnacji, strachu i żalu - Nienazwany
A miłość?
Błąka się między duszami
Jak bezdomny pies szukający ciepłego kąta
W zimny jesienny ranek
Gdy podnosisz głowę z poduszki
A ja stojąc przy oknie
Tonę w sinym dymie
I znika w nim wszystko , co wiem...
GreenFairytale, 23 july 2010
Zamyślona nie licząc kolejnych wschodów i zachodów
Studiująca starsze ode mnie tomy i ryciny,
Szukałam rozgrzeszenia, wyjaśnienia winy
Tajemnej - przyczyny upadku z niebiańskich schodów.
Strawiłam wiele nocy na próżnej myśli gonitwie.
Budowałam w wyobraźni fantastyczne historie.
Rzeczywistość i sen przenikały się w misterne alegorie,
Rozum i serce trwały w nieustannej bitwie.
A ten nienazwany ogień wciąż pali mi duszę.
Co jest jego przyczyną - nie dane mi wiedzieć.
Wciąż w starożytnej wiedzy Prawdy szukać muszę.
I czy bogom wiadomo ile nocy przyjdzie przesiedzieć?
Nim odnajdę klucze zakazane, kamienne bramy skruszę,
By przejść przez Piekło i słowa skruchy wreszcie wypowiedzieć.
GreenFairytale, 23 july 2010
To miasto nad ranem ma inny smak niż nocą,
To miasto miało w nocy oczy złote latarni,
I szkarłatem świeciły mu usta neonów.
To miasto w świetle dnia jest bezkształtną paczką.
W szarym, brzydkim papierze,
Przewiązane brudnożółtą wstążką rzeki.
-W perspektywie nocy było całkiem przyjemne
I kiedy patrzę na nie z okna czwartego piętra
Gdy czerwień wina schodzi lakierem z paznokci,
Po nocnej euforii nie ma już śladu
Ulotniła się wraz z papierosowym dymem
Cała jego poetyckość
Więc teraz patrzę już tylko na niebo nad nim wolne
Blado rano niebieskie
I chmury, co siadają wędrówką zmęczone na blokach,
I płyną dalej, znacznie wolniej
Niż samochody, przechodnie, gwar.
Obojętne na to miasto pod nimi
Co nie patrzy powyżej okien
Wolne
22.V.2010
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
27 november 2024
2611wiesiek
27 november 2024
0023absynt
27 november 2024
0022absynt
27 november 2024
Jedno pióro jest ptakiemEva T.
27 november 2024
Mgła ustępujeJaga
27 november 2024
Camouflage.Eva T.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys