17 lipca 2016
zróbmy krok ku krawędzi, by uwierzyć w absurd naszych myśli
proszę
przyszedłem i uratowałem Cię pokaleczoną
o łkające róże
w ogrodzie przeszłości, który stał się domem,
ponieważ już tylko nadzieja wyplata mi wianki z ich posręcanych cierni,
przetrzymując w niewoli mój gasnący Tobą oddech
od życia, jak sama widzisz, dostałem tylko przebranie,
worek na kości obelczony skórą,
maskę potłuczoną, ciało blade i kości kruche, ślady po wkłuciach
co noc prześladują mnie głosy, skamlące o odkupienie demonów,
wściniętych pomiędzy zatrzaśniętą w nas obojętność
nie ogradzam się od źrenic wykończonych bezsennością,
w których bezwolnie majaczy zabłąkana w myś;lach przeszłość
a ja wolę milczeniem handlować za srebro i złoto
by bez długów pozostać
ze światem
usypiam już tylko uliczką rozkradzioną z mdłych cieni.
co włóczą się z rozpaczą w sercach i w poszukiwaniu zemsty
zas na krawędziach moich dłoni gasną papierosowe iskry
szeptem
w niedopowiedzianych słowach między urywanymi oddechami
błagam o bliskość
naszych splecionych ciasno linii papilarnych
w upalną, ponurą noc wypluty z łona matki
rzygam bezpłodnością słów
i skrywam się w cieniu, zakrywając plugawą twarz zniszczoną maską.
bo cóż zrobić, kiedy wszystko co ludzkie pozostaje we mnie nieodkryte?
26 lipca 2025
Kreton
26 lipca 2025
wiesiek
26 lipca 2025
dobrosław77
25 lipca 2025
violetta
25 lipca 2025
sam53
24 lipca 2025
Bezka
24 lipca 2025
Belamonte/Senograsta
23 lipca 2025
Marek Jastrząb
23 lipca 2025
Bezka
23 lipca 2025
Misiek