19 lipca 2018
Góral
W gimnazjum zabrano nas w Tatry na wycieczkę.
Świetny pomysł, by ograniczyć w głowach sieczkę.
Sam już wcześniej bywałem z rodzicami w Tatrach.
Nudziło mnie chodzenie tylko po dolinach.
Wolałem rozmyślać o koleżance śliskiej.
Na drugi dzień zabrano nas do Kościeliskiej.
Wychowawca stanął w kolejce po bilety.
Kumple schowali w swoich plecakach kastety.
Nagle usłyszałem straszliwe konia rżenie.
Momentalnie poczułem zaniepokojenie.
Zwykłem być bardzo wrażliwy na krzywdę zwierząt.
Trudno było żyć, o bestialstwie ludzi wiedząc.
Podążałem przez parkingi za odgłosami,
Które wypełniały się jakimiś świstami.
Dostrzegłem dwóch górali. Jeden fajkę palił,
A drugi z nich stał na środku i konia walił!
Biedne zwierzę cyrkowym biczem obrywało.
Najprawdopodobniej za nic mu się dostawało.
Dostrzegłem na brązowym zadzie pręgi krwiste.
Powinienem był wtem zadzwonić na policję,
Lecz wziąłem sprawy w swoje ręce rozwścieczony.
Popchnąłem górala, który był zaskoczony.
Przewrócił się na ziemię, odebrałem mu bat
I zdzieliłem go nim prosto w zarośniętą twarz.
Góral zaczął wrzeszczeć i złapał się za czoło.
W naszą stronę kilku górali się rzuciło.
Wtem dostrzegłem, że góral bardzo mocno krwawi.
Trzymał się za oko, a krew między palcami
Skapywała obficie na parkingowy żwir.
„Moje oko! Nie mam oka!” – wydzierał się zbir.
Pożałowałem mego czynu zuchwałego.
Szybki przyjazd pogotowia ratunkowego
Tej sytuacji polepszyć nie był już w stanie.
Mogłem być pewien, że czeka mnie ciężkie lanie.
Oko częściowo wypłynęło z oczodołu.
Potwierdziłem swą winę w ramach protokołu.
Policja zabezpieczyła pejcz i stadninę.
Próbowałem jakoś odwrócić swoją winę.
Tłumaczyłem, że góral nad koniem się znęcał.
Komendant lecz rzekł, bym policji nie wyręczał.
Z wycieczki mą osobę oddelegowano.
Doniesienie do prokuratury złożono.
Na rozprawę przybyła pisowska hołota.
Górala uznano za dobrego człowieka.
Liczyło się, że codziennie w kościele bywał,
Ale już nie, że nad zwierzętami się znęcał.
Ponoć raz kobyłkę nad Morskim Okiem zatłukł,
A ojciec za odwagę na kwaśne jabłko mnie stłukł.
Sąd odkrył moją opozycyjną działalność.
Wysłuchałem wyroku, odczuwając marność.
Dopadł mnie kurator. Musiałem płacić rentę
W wysokości pięciuset złotych miesięcznie.
Nie mogła mi pomóc nawet mej matki miłość.
Takie oto mamy prawo i sprawiedliwość…
12 maja 2025
Yaro
12 maja 2025
Yaro
12 maja 2025
wolnyduch
12 maja 2025
wiesiek
12 maja 2025
sam53
11 maja 2025
Yaro
11 maja 2025
wiesiek
11 maja 2025
Marcin Olszewski
11 maja 2025
Marek Jastrząb
11 maja 2025
violetta