1 maja 2015
Nadchodzi wieczność
Próbowałam stworzyć coś zabawnego
Bez martwych ptaków na horyzoncie
Skrzywionych ust i niepokojących spraw
Ale co począć
Kaloryfer zimny i kawa wystygła
Jesień włazi z butami z każdej strony
Noc o barwie bazaltu
Niespokojnie szepcze o ukrytych drogach
Którymi powinnam podążyć
Mój miły obraca się w kamień
Zaklęty przez własnego chochlika
Jego imię prawie czterdzieści i cztery
Ale wciąż trochę mu brakuje
Do pełni szczęścia
Jutro
Znowu będę poetką
Owcą noszącą skóre wilka
Opisującą wszechświat spod przymkniętych oczu
Słuchającą jak gwiazdy śmieją się ze mnie
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga