5 kwietnia 2012
Latający dywan (fragment)
Latający
Dywan wylądował na śmietniku. Śmieci otaczały go zewsząd piętrząc się po horyzont.
Z morza plastikowego gruzu sterczały poszarpane obeliski, nagrobki artykułów
pierwszej potrzeby, kikuty i strzępy przedmiotów cennych a nawet bezcennych.
Otaczał go pejzaż nasycony zużyciem i zmęczeniem. Nieruchomy zamęt bulgotał
martwą ciszą a fermentacja rozkwitała z rozmachem na martwych pagórach. Wokół
syczało i stukało, szeleściło i kapało. Latający Dywan uniósł się nieznacznie i
popłynął w mrok. Szybował dość długo nad gruzowiskiem syków i trzasków. Wkrótce
syki i trzaski przeszły w chrobotanie, chrobotanie w smarkanie a smarkanie w
łomot. Dywan zwolnił i skręcił w prawo. Osiadł pośpiesznie na pobliskich
laurach i zakrył frędzlami uszy. Trwało to tylko moment, bo natychmiast zwalił
się w dół na dno wykopu. Zbutwiałe laury nie utrzymałyby nawet pary zakochanych
much a cóż tu mówić o puszystym dywanie. Otyłość jak widać bywa przykrą
niespodzianką nie tylko dla ssaków, ale i dla wełnianych płaszczaków.
Zbutwiałe laury rozpadły się w proch i pył. Latający Dywan runął w dół. Upadł w rzadkie
błoto nasączone mdłym, skisłym światłem. Znalazł się na dnie. Latający Dywan
pochodził ze wschodu, był cudzoziemcem, perskim arystokratą, lewitującym magiem
pełnym czaru i piękna, nie znał więc angielskiego ani wilgoci. Znalazł się naprawdę
w trudnym położeniu. A rozłożył się jak umiał, na wznak, na bagnie, na dnie w
mokrym półmroku. Z każdej strony napierały śmieci. Czarnymi ścianami wpatrywały
się w upadłego Persa. Wokół bulgotało rzadkie błoto. Latający dywan zaczął
nerwowo przebierać frędzlami. Rozejrzał się. Błoto wypluwało kule smrodliwych
gazów. Ciężkie banie pękały bezgłośnie nad powierzchnią. Odór oblepiał rozlazłe
sztuczne drzewa o gnijących stopach. Miękkie, oleiste światło pełzało wolno we
wszystkie strony. Na porannym, brudnym niebie rozmazywały się dziwne kształty.
Pijawki i węże z lubością prężyły młode ciała. Był późny poranek, było mroczno.
Zachwyceni tubylcy dziękowali za nowy cudowny dzień. Dreszcz
przebiegł po barwnych wzorach dywanu. Przerażony nie wytrzymał i puścił fałdę.
Zapłakał, po czym w geście rozpaczy zrolował się na kolana. Frędzle u ramion
obwisły a siły odpłynęły...
cdn...
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
0012.
23 listopada 2024
Myśldoremi
23 listopada 2024
z oddechem we włosachsam53
23 listopada 2024
2311wiesiek
23 listopada 2024
Psychologia wskazuje wzórdobrosław77
23 listopada 2024
ZnaniMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
Delikatny śniegvioletta
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro