5 lipca 2010
poemat poślubny
pod wieczór zaczęło mżyć, gdy przed ufnym Bogiem ja ciebie
i ty mnie aż do śmierci. amen. póki co, szlochały nasze matki,
wzruszały się sine chmury wilgocią. całą noc podpisywaliśmy
cyrograf sobą, poprzez szum deszczu o coraz wyraźniejszy
parapet. czy ktoś wtedy uwierzyłby, że nadchodzi potop
tysiąclecia i miłość naszego życia? kiedy lekko mijaliśmy
Wrocław, nieświadomej fali naprzeciw, wśród słów puchły
już podcienie, że pada za dużo, i nie tam gdzie powinno.
przedział dyskutował o tej żywności, która będzie droższa,
niż przed naszym weseliskiem. szept wchodził nam w drogę
uświęceniem drobiazgów, gdy klepał się różaniec po różańcu,
aż w Tychach znaliśmy tajemnice na pamięć. bliżej ból głowy.
woda parła na Kozanów tuż pod dudnieniem wiaduktu. woda
drożała, z każdym mijanym semaforem na wschód. mógłbym
być miliarderem, gdybym kupił jezioro, albo przynajmniej
źródło w Szczawnicy. im dłużej byłem żonaty, tym bardziej
szarzały obcym ludziom twarze, i oczy topił strach.
falami przez czternaście dni zmieniał się każdy świat, tam
gdzie nas już nie było. tam gdzie nas jeszcze nie było -
wracaliśmy przez śmierdzące miasto. piechotą. witał nas
dworzec, peronami dla ocalałych rozbitków. żaden pies
nie zaszczekał. w domu - psychoza i dopływy ciszy. czas
zamieszkał w piramidzie usypanej piaskiem w workach. nagle
mieliśmy wymarzony Egipt. jak dobrze, że zdążyliśmy zjeść
cały miód przed powodzią.
----------------------------------------------------------------------------
5.07.97 moja dziewczyna została moją żoną.
13 marca 2025
Marek Gajowniczek
13 marca 2025
ajw
13 marca 2025
ajw
13 marca 2025
ajw
13 marca 2025
ajw
13 marca 2025
Marek Jastrząb
12 marca 2025
wiesiek
12 marca 2025
An - Anna Awsiukiewicz
12 marca 2025
Yaro
12 marca 2025
ajw