17 grudnia 2010
ostatnie tango w paradyżu
ce trzy pudło. ef siedem, też. ka dziewiętnaście
- trafiony i zatopiony na bladym oceanie w kratkę.
z parapetu stopy wiszą obciążone sandałami. balast
w powietrzu nadmuchiwanym smętnymi psalmami.
siódma doba w seminarium. sorry! co ja tutaj robię,
poza przebijaniem na wylot pokładów krążownika,
ekologicznym długopisem zenith. nucę fałsz razem
z duszą, której zamiast rekolekcji zachciało się
żygać? to ostatnie takie tango w paradyżu. bez masła.
bez intymnych schadzek. bez niemoralnej aluzji,
która otarłaby się o herezję. wokół tabun mężczyzn
w różnych stadiach metamorfozy z chłopczyków.
w maratonie modlenia się. pewnie o smalec na kolację.
i o to, by list do koryntian czytał na głos szpakowaty.
on się nie jąka. pragnienia nam się sprymityzowały
za tymczasowym murem. ja obliczam niezakrzyżykowane
akweny. ty - dobry Boże, spraw żebym zatopił wreszcie
na amen tę kanonierkę. brakuje mi tylko zyla na bilet.
12 stycznia 2025
Gorącavioletta
12 stycznia 2025
1201wiesiek
12 stycznia 2025
Zimą też cię kochamsam53
11 stycznia 2025
pola morficzneAS
11 stycznia 2025
Metasam53
11 stycznia 2025
wiersz tęsknotyYaro
11 stycznia 2025
11,01wiesiek
11 stycznia 2025
nic więcejYaro
11 stycznia 2025
Asfodelowe łąkiBelamonte/Senograsta
11 stycznia 2025
****sam53