7 listopada 2011
Mniej więcej z piątku na poniedziałek
Zaciskam powieki środkowymi palcami,
byle się głupie sny nie powyrywały,
nawet najkrótsze, poprzerywane jawami.
Dookoła ściany, puste, od kiedy
fotografie
spłonęły w czerwcowych upałach.
Duszno,
okna szczelnie zamknięte, zabite
gwoździami.
Na zewnątrz czai się dzień pełen
twarzy,
słów rzuconych na wiatr, przysiąg
złamanych.
Na szczęście noc kolory zatrze, nawet
koty
staną się czarne. Czterej jeźdźcy
odjadą,
w ślad za nimi ostatnie taksówki.
Będzie można pokrążyć w
poszukiwaniu skórek
chleba powszedniego, ostatnich butelek
absyntu,
zadymionych barów z bohemą, w trupa
zalanych
pegazów, muz chętnych ze znużenia.
I tak się wszystko rozpłynie w
poranku. Słońce
wymaże obrazy, znów oczy trzeba
będzie zamknąć,
czekając na przewidywalny ciąg
zdarzeń.
29 września 2024
Skromny 2023.Eva T.
29 września 2024
Jesień/zima drzewa figowegoEva T.
29 września 2024
Jesień drzewa figowego (informacyjnie)Eva T.
29 września 2024
BusolaBelamonte/Senograsta
29 września 2024
Śnię, że jesteś ze mnąMarek Gajowniczek
28 września 2024
tak trudno się zapomniećsam53
28 września 2024
Noc po ciężkim dniuMarek Gajowniczek
28 września 2024
jest w nas siła co o swojeYaro
28 września 2024
2809wiesiek
27 września 2024
Dwa krokiBelamonte/Senograsta