13 września 2010
Uroczysko
Odliczam godziny za pomocą kamieni i zardzewiałej puszki.
Nocami tworzę poemat z węzełków kipu. Słucham ptaków
porozmieszczanych niczym latarnie. Punkty odniesienia
wijące gniazda z czego popadnie.
Z rzadka słychać dzwony. Niewyraźnie się plączą w koronach
drzew. Czasami trafi w nie piorun. Rozłupie aż żywica splami
nieskazitelną biel prześcieradeł. Rozłożonych na wszelki wypadek.
Gdyby szyszki miały spadać jak śnieg.
Zdziczałe koty leniwie baraszkują. Omijane przez zbieraczy
leśnego runa. Okna mojej chaty są wiecznie zamglone.
Nie rozróżniam poranków. Wieczorami jest wyraźnie chłodniej.
Odgłos kroków zanika w ciszy. Nie mogę krzyczeć.
Zagłusza mnie rechot żab.
17 grudnia 2025
wiesiek
17 grudnia 2025
sam53
16 grudnia 2025
wiesiek
16 grudnia 2025
sam53
15 grudnia 2025
wiesiek
15 grudnia 2025
Jaga
14 grudnia 2025
sam53
14 grudnia 2025
wiesiek
14 grudnia 2025
violetta
14 grudnia 2025
jeśli tylko