30 czerwca 2015
nie umiem pisać prozy cd9
05 grudzień 2012 r.
Podobno jutro są Mikołajki, tak przed chwilą mówili w radio. Wczoraj wieczorem odwiedziła mnie J. siostra mojego ojca. Albo raczej człowieka, którego nazwisko widnieje na karcie na moim łóżku. Kiedy weszła babcia nadal jeszcze była, bo jechała ostatnim pociągiem. J. poznała ją, mnie ani trochę. Popłakałam się dwa razy, najpierw, kiedy nie mogłam wypowiedzieć je imienia ani się przywitać później kiedy uczestniczyłam w rozmowie nie mówiąc ani słowa. To mi ostatnio przeszkadza najbardziej. Nieistniejące dialogi pełne mimiki oraz ruchów głową. Chciałabym tak normalnie jak kiedyś i coraz częściej się boję, że to nie wróci. Tym bardziej z tą francowatą logopedką, która każde mi powtarzać całe przysłowia.Najbardziej chcę ją zabić przy „krowie, która dużo ryczy”, bo wie małpa, że ma problemy z „r”. Zaskakująco zapytana o starego nie płakałam. Pokręciłam tylko bez emocji głową, kiedy J. chciała wiedzieć czy był tu chociaż raz. Babci oczy się zaszkliły. Dostałam od J. domowej roboty praliny. Kiedyś uwielbiałam słodycze, teraz nie jestem pewna.
-Wiesz, co byś chciała dostać od Mikołaja jutro? – rehabilitantka cały czas próbuje nawiązać ze mną zażyłość. Ja małpy nie lubię, wolę jak przychodzi jej kolega. On mnie nie strofuje i nie robi niczego na siłę.
Jeśli miałabym odpowiedzieć na pytanie to pewnie pragnęłabym stąd wyjść, być w domu i jeść jakiś dobry obiad przygotowany przez babcię, którego nie podała mi w słoiku, oglądając przy tym telewizję. Oczywiście jak zawsze z pragnieniami, spełnią się, ale tylko połowicznie. Mój pan doktor załatwił mi miejsce w szpitalu rehabilitacyjnym, podobno normalnie czeka się minimum sześć miesięcy. Ja mam jechać pojutrze i staram się nie myśleć ile jeszcze słowo „rehabilitacja” będzie dominować w moich planach. Na razie ważne jest, że stąd wyjdę. Podobno mają jakieś fajne zabiegi w rodzaju sanatorium. Nigdy w żadnym nie byłam, ale przekonuje mnie fakt, że na sali sa telewizory, a sam szpital oddalony jest o pół a nie trzy godziny od domu. Nawet jeśli jedzenie nie będzie dobre, na co po cichu liczę, babcia będzie mogła mi przywieźć świeży obiad.Jak mają mnie męczyć kolejnymi niewydarzonymi rehabilitantkami i wcale nie lepszą logopedą, to niech mnie chociaż dobrze nakarmią. Mama się cieszy, że mam apetyt, bo doktor mówi, że to ważne. Powiedział także, żeby mi robiły dania jakie tylko zechcę i kiedy poproszę. Także na mój wyjazd ucieszyła się podwójnie, bo będzie mogła dojechać busem, nie pociągiem. Zamierza być ze mną całymi dniami, także na ćwiczeniach i zabiegach, które mają być codziennie, ale głównie aby pilnować, żebym jadła.
Mikołaj mógłby mi przynieść sushi, bo jeśli dostanę kolejną fantastyczną książkę, której nie będę mogła przeczytać, pęknie mi serce. I tutaj kolejny z niby rozlicznych plusów tej „przeprowadzki”, doktor mówi, że mają na oddziale okulistę. Chyba wolałabym, żeby dawali dobrze jeść.
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.