26 grudnia 2023
Bajka o wolnych mediach
Gdy w królestwie Domlandii miały miejsce wielkie i ważne wydarzenia, a Król Ambroży chciał poinformować o nich swoich poddanych, na ulice miast i wsi wychodzili heroldowie – czyli tacy panowie, którzy głośno krzyczeli na cztery strony świata, odczytując napisane na pergaminie wiadomości od króla.
Były to rozkazy dla poddanych z powodu mającej się odbyć wojny, albo informacje o nowych podatkach, albo panegiryki sławiące rodzinę królewską, albo wyroki wydane na poddanych i wiele, wiele innych.
Podani tak przywykli do krzyczących na ulicy heroldów, że po pewnym czasie przestali na nich zwracać uwagę, ba, przestali ich słyszeć, tak jak nie słyszy się hałasu przejeżdżającego pod oknem po raz setny dyliżansu.
I nic nie pomogło, że heroldzi ubarwiali swoje urzędowe monologi nieurzędowymi ozdobnikami. Po czasie mieszkańcy przestali zwracać uwagę na towarzyszące heroldom występy linoskoczków, wróżby czarnoksięskie, walki na miecze i inne ozdobniki, mające ludziom zawrócić w głowie i czynić ich poddanymi.
Wpływy z podatków malały, na wojnę było coraz mniej chętnych, a i o królewskiej rodzinie wiadomości w społeczeństwie były coraz bardziej fałszywe. Niektórzy byli przekonani, że król ma dwie żony, osiem dzieci i od czasu do czasu lubi sobie golnąć, co było oczywistą nieprawdą.
Gazet w tym czasie nie było wiele, a te, które były, na ogół wydawane nielegalnie i raz do roku, wymagały umiejętności czytania. Na dodatek każdy ich artykuł był paskudnym fejkiem przeciwko rodzinie królewskiej.
Chcąc ratować dobre imię, dzieci króla postanowiły wydawać swoje gazety. Na pomysł jednej z nich, mającej się ukazywać pod tytułem „Kobiecym okiem”, wpadła Natalia z niewielką pomocą Wiktorii. Wyrośnięte dziewczęta, by nie powiedzieć – dziewczęce wyrostki – zamarzyły być redaktorkami.
W tym samym czasie , na podobny pomysł gazety, tyle że zatytułowanej „Męski punkt widzenia” wpadł Łukasz z niewielką pomocą Krzysztofa. Roiło im się w chłopięcych głowach, że łatwo zostaną sławnymi redaktorami, posiadającymi wielki wpływ na opinię publiczną, czyli na tych, co nie chcieli słuchać heroldów z ich jerychońskimi trąbami, a czytać jako tako umieli. Ot, klasa średnia
O pergamin z przydziału było dzieciom łatwo, bo zabito parę cieląt więcej i problem pergaminu rozwiązano. Znacznie trudniej było z wypełnieniem tego pergaminu.
Jednak pierwsze numery poszły jak woda. Każdy Domlandczyk z zainteresowaniem oglądał swoje lub sąsiadów podobizny w gazetach, narysowane przez nadwornych portrecistów, czytał o przypadłościach sąsiadów, cieszył się z dowcipów na ostatniej stronie i interesował rozgrywkami w palanta drużyn z miejscowej szkoły. Później już było tylko pod górę. O ile o sprawach wielkiej polityki, dziejącej się w wielkim regionie Małych Królestw, można było łatwo napisać sążniste artykuły, ale one średnio interesowały Domlandczyków, lubiących nade wszystko przebywanie w domu i informacje z najbliższego sąsiedztwa, o tyle pisanie w kółko, że sąsiad pobił żonę, złodziej ukradł kurę, a pies ugryzł Maćka, było i nużące, i mało pouczające, i nieciekawe na dłuższą metę. Właściciele gazet, Łukasz i Natalia, sprowadzili z zagranicy znanych dziennikarzy i powierzyli im losy wydawnictw. Było jeszcze gorzej. Dziennikarze ci, nie znając Domlandii, nie mieli na jej temat wiele do powiedzenia. A i wyobraźni im zbywało.
Najlepiej sprzedawały by się informacje o życiu królewskiego dworu, ale tych, z oczywistych względów, bano się publikować.
W walce o czytelników Łukasz poróżnił się z Natalią i przestali się do siebie odzywać. Więcej, zaczęli na siebie skarżyć do Mamy i Taty. Z Mamą nie było problemu, zaraz zapominała. Gorzej było z Tatą. Jako osoba urzędowa nie mógł lekceważyć przynoszonych mu skarg i musiał im nadawać „bieg urzędowy”. Polegało to na tym, że zapisaną na kartce skargę przekazywał biegaczowi, który z tą skargą w ręce biegał dookoła zamku i coś głośno wykrzykiwał. Po kilku okrążeniach, których ilość zależała od wagi sprawy – im sprawa była cięższa, tym szybciej biegacz się męczył i okrążeń było mniej – przybiegał ze sprawą do Króla i ciężko dysząc, mówił: Najjaśniejszy Panie, sprawa jest załatwiona. Po tych słowach Król odkładał skargę Łukasza lub Natalii do Kosza i więcej się nią nie zajmował.
I prawie wszyscy byli bardzo zadowoleni. Prócz sprawy oczywiście, która ani zadowolona, ani załatwiona nie była.
I tak by trwała ta walka rodzinnych wydawnictw, gdyby nie Kosz. Ten stał spokojnie pod stołem i początkowo nie reagował na kolejne, wrzucane w niego kawałki pergaminu ze skargami. Wreszcie się jednak zapełnił. I wtedy się zapienił. A dlaczego? Ano dlatego, że był po brzegi pełen złości, zawiści, małych kłamstewek, dużych konfabulacji, zmyśleń i przeinaczeń. Jak bardzo go to drażniło, tylko on wiedział. Nadął się strasznie, jak balon i wyrzucił z siebie wszystkie kartki. Poleciały jak konfetti, a ludzie je zbierali i czytali, i czytali, i czytali….
I było głupio królewskim dzieciom za to, co napisały i było głupio Królowi Ambrożemu, że dziecięcą zabawę potraktował jak zabawę, czyli niepoważnie, i było głupio Horacemu, że na czas nie interweniował.
Wszystkim było głupio, nawet Mamie, która nie wiedziała co zrobić z nadmiarem cielęciny, pozostałej jako produkt uboczny przy produkcji pergaminu.
Więc cielęcina była na śniadanie, obiad i kolację aż się wszystkim przyjadła i na samą myśl o gazetach, dostawali mdłości i zaczynali myśleć o książkach.
Nierozstrzygnięta pozostała kwestia, co zrobić z prawdziwymi i poważnymi problemami, których wiele było w Domlandii, a o których nie miał już kto pisać, pokazywać je, wyśmiewać i piętnować i z tego powodu władza, czyli Król Ambroży, o nich nic nie wiedziała i nie mogła im zawczasu zaradzić.
Gdy inicjatywa dzieci spaliła na panewce, nikt już więcej w Domlandii nie odważył się krytykować Króla na piśmie. Choć może nie wszyscy?
Bo gdy domownicy, zajęci przywracaniem równowagi psychicznej i kulinarnej w domu, nie myśleli o pisaniu i krytyce władzy, kot Horacy wlazł pod szafę i głęboko się zamyślił.
Po pewnym czasie jego głośne mruczenie dobiegło do domowników i chociaż nic nie rozumieli, czuli, że mówi o ważnych sprawach. Rzeczywiście, wszak recytował właśnie Satyrę I z księgi II – Sunt quibus in satira videar nimis acer et ultra (uwspółcześnioną z moją pomocą)
Mówią, żem upierdliwy, że słupy graniczne
Przekroczyłem krytyki: drudzy ustawicznie
Wyśmiewają pisanie moje i tematy
Ważne dla mnie i mówią, że więcej z nich straty
Niż pożytku. Co robić? Powiedz przyjacielu.
- „Daj już spokój”. – Jak to tak? Mam tak żyć bez celu?
Bez pisania? –„Też można. Pisać zresztą możesz
Wiersze i dzieciom bajki, a nie iść na noże.
Gdy już pragniesz koniecznie pisać do gazety
Opisuj tryumfy Króla. Za to masz i zety
I uznanie u władzy. Salony przed tobą,
Uściski władzy bratnie i tyś ich ozdobą”. -
Mógłbym, ale mój talent niegodny jest Króla.
Nie umiem jego tryumfów w orle przywdziać pióra,
Ubrać w pochwalne hymny, słuch mój już nie taki.
-„To wyślij tym co rządzą pojednania znaki
I sław ich sprawiedliwość” .- Nie omieszkam, może
Gdy sposobność się zdarzy; w niewłaściwej porze
Głos pochlebcy do ucha Króla nie doleci:
Koń niezręcznie głaskany kopie nawet dzieci.
-„Więc lepiej jest dla ciebie, kiedy krytykujesz
Tych co dają pod stołem? Wrogów produkujesz,
Którzy biorą do siebie twe uwagi mylnie”. –
Trudno. Gdy w stół uderzysz, odezwą się silnie
Nożyce swoim głosem, jeżeli tam leżą.
Przyjemności mych bliźnich od tego zależą
Jaki im Bóg przydzielił rozum, jakie serce..
Jeden pije zbyt dużo, drugi w poniewierce
Od żony do kochanki swe życie marnuje.
Ja wolę teksty pisać. Tego oczekuje
Ode mnie moje serce; rozum zaś powiada,
Że choć za to nie płacą, to mi nie wypada
Przestać pisać. Co wtedy ludzie mi powiedzą?
Chcieli wiedzieć, nie piszę, więc tego nie wiedzą
Co by mogli, jeżeli pisał bym bez przerwy.
Choć któż ja jestem dla nich? Ten, co szarpie nerwy
Ludziom, o których pisze? A może pyszałek
Który myśli, że pisze dla siebie na chwałę?
A ja nikogo nie chcę piórem atakować.
Wolę, gdy sprawa sama umie się zachować
Jak powinna. I zniknąć z oczu kiedy trzeba.
Lecz gdy tego nie zrobi, to klnę się na nieba
Że pióra niby miecza użyję zuchwale.
I Boga do pomocy poproszę w zapale.
Jeśli kto mnie zaczepi – bodaj by nie tykał –
Całe miasto się dowie, z bólu będzie sykał!
Grożą w złości niektórzy, przed sąd pozywają,
Chętnie by mnie otruli, odwagi nie mają.
Bywa sędzia, co kłamie. Swoje uprzedzenia
Na podsądnych przenosi bez zastanowienia.
Każdy kto broń posiada, kiedyś jej użyje,
Wilk zębów, bawół rogów, człowiek choćby kije
W szale dzikim. Potrafi zabić, więc zabija.
Gdy mu się w drogę wejdzie. Ale czas przemija
I dziś wnuczek swej babci cykutą nie truje
Najwyżej jej jeść nie da lub ją eksmituje.
Krótko mówiąc, czy starość mnie spokojna czeka,
Czy śmierć w czarnej opończy krąży już z daleka,
Bo czym biedny, czy bogacz, w domu czy wygnany,
Wciąż będę pisał ludziom. –„Uważaj kochany!
Bo kłopotów bez liku zgotują ci możni,
Nawet nie wiesz, jak wiele. A więc pisz ostrożnie”. -
Tak radzisz, przyjacielu, lecz popatrz jak inni
Trudne sprawy podnieśli, jak byli uczynni
Dla innych, broniąc cnoty, której zło zagraża.
To ludzie dobrej woli, którzy się narażać
Nie obawiali wcale. Ja także tą drogą
Chcę iść, pisząc dla ludzi, jeśli inni mogą.
…….
Oczywiście, jam mały, ja sam nic nie znaczę,
Alem widział już wiele i więcej zobaczę.
Choć innych talent większy, to nikt nie zaprzeczy
Ze żyłem w wielkim świecie i dziś jego rzeczy
I sprawy znam dokładnie i krytyki moje
Dla wielu są jak strzały dziurawiące zbroję.
I obślinione zęby złamały się wielu
Na mnie, bo jestem twardy. Więc cóż, przyjacielu?
-„Bronić ja ci nie mogę swobodnego lotu,
Ale cię przestrzec muszę, byś nie miał kłopotu
Z powodu twej niewiedzy znaczenia ustawy:
Gdy o kimś źle napiszesz, nie unikniesz sprawy”. –
A jeśli Król nasz uzna, że dobrze pisałem
Bo mu sławę przyniosłem i śmiechu przydałem
Wyśmiewając złodzieja albo aferzystę?
- „Wtedy sąd stwierdzi w śmiechu, że masz konto czyste”. -
Horacy – zawołał król Ambroży. Czyżbyś chciał przejąć rolę czwartej władzy Domlandii? A to będzie zabawa.
Kot Horacy jednak, w swej kociej mądrości, nic na zaczepkę króla nie odpowiedział.
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta