14 august 2015

14 august 2015, friday ( Na marginesie )

Nie wiem jak do tego doszło. Po prostu pewnego dnia w moim szarym i dość monotonnym życiu pojawił się chłopak. Kolorowa bluza, zawadiacko zadarty daszek, perlisty uśmiech i miękkie dłonie. Ciepłe i czułe, jednak kiedy chwytał za pędzel stawały się silne, bezkompromisowe i boleśnie celne w doszukiwaniu się w Graalu tego drugiego dna. Malował tak, jakby znał mnie od zawsze. Bałam się tej prawdy o sobie, obawiałam, że odkryje przed światem moje wszystkie zakamarki. Kilka niezobowiązujących przygód, parę nietrafionych, życiowych wyborów i to, co skrywałam najgłębiej. Dojmującą samotność wśród tłumu, wyalienowanie, górę kompleksów i ogromną potrzebę bezwarunkowej miłości. Przestraszyłam się jego przeszywającego spojrzenia. Bałam wejść w bezpośrednią interakcję, a on czytał mi w myślach, odsłaniał kolejne karty nigdzie nie publikowanych pamiętników. Byłam w szoku, przerażona, a jednocześnie zauroczona jego przenikliwością. Zaczęłam bywać na wernisażach, na których wystawiał swoje prace i w każdym z kolejnych obrazów widziałam siebie. Nagą, zagubioną dziewczynkę, która kreowała się na silną osobowość, a tak naprawdę była wiecznym dzieckiem. Kobietą - marionetką, która całe dotychczasowe życie tylko grała, żeby ukryć przed światem swoje pogubienie. Jestem w stałym związku, mam dość poukładany świat i drażniło mnie, że on i tylko on wie, że nie jestem do końca spełniona, że nie jestem tak naprawdę szczęśliwa. Zbliżyłam się do niego i to był wielki wybuch: eksplozja emocji, melanż zaprzeszłych, bolesnych wspomnień, ale jednocześnie jakieś oczyszczenie. Stałam przed nim, jak mnie Pan Bóg stworzył i wtedy zapragnęłam jednego: żeby nie przestawał, żeby był ze mną już zawsze, gdzieś w tle, gdzieś na marginesie, ale tak naprawdę w centrum mojego popękanego serca. 
  
Fascynacja - tak, byłam nim zafascynowana. Potrzebowałam bliskości, byłam też głodna przenoszenia w inną rzeczywistość. On malował dla mnie prosty świat, pełen barwnych postaci i spontanicznych zachowań. Nie wszystkie odsłony przypadały mi do gustu: niektóre zdzierały chitynę, którą tak skutecznie przez lata obrastałam. Bałam się ujawnienia tej wrażliwej, nieosłoniętej tkanki, obawiałam, że zburzy ona mój portret silnej i niezależnej kobiety i odsłoni pogubioną, prostą dziewczynę, która sympatyzuje z feministkami, ale tak naprawdę potrzebuje prastarej stabilizacji. Świata z jasnym podziałem na czerń i biel i tego jednego, jedynego przewodnika, na którym w chwilach paniki, spowodowanej wymaganiami współczesności tak po prostu oprze głowę. Wesprze się na silnym, wszechwiedzącym ramieniu i usłyszy odpowiedzi na wirujące znaki zapytania. Padną słowa otuchy, że jeszcze będzie dobrze, bo przecież nie jest sama. W moim przewodniku zaczęłam dostrzegać dobrego ojca, którego nie miałam, opiekuńczego brata, wyrozumiałego przyjaciela i gorącego kochanka. I to był mój błąd. Nie zdawałam sobie sprawy, przeoczyłam, strywializowałam nagi fakt, że mój przewodnik jest takim samym człowiekiem jak ja: ma swoją wytrzymałość i także ograniczone możliwości. To, co zrzuciłam na jego barki przerosło go i pewnego poranka obudziłam się zupełnie sama. 
  
Po wstępnym szoku przyszło totalne załamanie, a potem zupełny obłęd. Czułam, że oszaleję i zaczęłam szaleć. Szlajałam się po ciemnych dzielnicach i w każdym przygodnym artyście doszukiwałam się mojego przewodnika. W poszukiwaniu tego jedynego wpadałam w pułapki. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wielu jest wokół uzurpatorów i mącicieli: amatorów taniego trunku i szybkich, tawernianych numerków. W tych ciemnych zaułkach spotykałam też takich jak ja, poszukiwaczy Zaginionej Arki, ale nie mogłam zbliżyć się do żadnego z nich, bo żaden z nich nie był moim przewodnikiem. Wyszłam z tego szamba dość obroną ręką: okaleczona, ale czysta. Jeśli patrzył na mnie mój przewodnik, mam nadzieję, że zrozumiał. Tak przechodziłam swoją żałobę po stracie: inaczej nie potrafiłam unaocznić emocji, które mną targały i nie dbam co kto o mnie teraz pomyśli. Tandetna garderoba i szemrane towarzystwo: tak nisko można się stoczyć tylko po stracie, która stawia serce w poprzek, wypala duszę i redukuje człowieczeństwo do miana przedmiotu. Mam nadzieję, że mój przewodnik wyniósł coś z tej wspólnej lekcji i już nigdy nie sięgnie po kolejne intymne puzderko, tylko po to, żeby przez własną ułomność i nieroztropność zamienić je w Puszkę Pandory.
 
 




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1