18 listopada 2012
w dzień gorącego lata
Lato nas nie rozpieszcza. Burza, później długo, długo pochmurno. W końcu rozwidnia się, widać już ten czarujący uśmiech nieboskłonu, słychać wariacki szczebiot okolicznego ptactwa - i serce rośnie. Nadchodzący wieczór wydaje się wyśnionym na zrobienie grilla. Ludzie tłumnie gromadzą się na podwórkach. Kobiety, wychodząc z samochodów, przytrzaskują falbanę zwiewnych sukienek, a mężczyźni do sandałów nie zakładają skarpet.
Cudowna chwila.
I kiedy wspólnie zasiadają za stołem, uginającym się od pachnącego jedzenia, widzą krótkotrwały, acz oślepiający złośliwy błysk w oku sklepienia. Później akcja toczy się szybko. Pojedyncze pioruny, szalona ulewa i chóralne grzmoty psują atmosferę i rozganiają towarzystwo. Kobiety złoszczą się i biegną pod najbliższe zadaszenie. Mężczyźni zaś bezwstydnie uśmiechają się, podziwiając kobiecą intuicję, która przyczyniła się do założenia przez nie lekkich sukienek, idealnie dostosowujących się do warunków atmosferycznych.
Świnie.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga