18 czerwca 2011
Syf
Hebanowe anioły wydały ostatnie tchnienie.
Kilka chwil po odcięciu pępowiny ich świat zastygł w
przeklętym rewirze.
Nie poznały smaku życia. Nawet balsam z czystej wody,
nie zdążył obmyć ich z pierwszego brudu. Winni pochodzenia,
umiejscowienia na mapie.
Matki i ojcowie dołączą niebawem.
Z modlitewnikiem zapisanym niezrozumiałymi słowami,
wciśniętym w zęby, nie wiadomo po co.
Przynajmniej nie wiedzą co to głowica nuklearna.
Ale co to za pocieszenie...
Banany są zbyt tanie.
Nie przyjadą goście z świątyni szczęścia.
Skrupulatnie omijają nędzne szlaki dla czarnuchów.
Pałace i złoża czekają w strefie zero.
Tutaj maczeta zweryfikuje listę potrzeb i potrzebujących.
Zresztą nikt się o nich nie dopomina. Kogo to obchodzi.
Nauka idzie do przodu. Wymyślono już lek na raka.
Medycyna pęka z dumy.
I skarbce pękają.
Tyle tych misji naprawiania świata, że fabryki nie nadążają
produkować broni.
A tu spokój.
Słychać tylko te cholerne muchy.
5 listopada 2024
"W żółtych płomieniachJaga
5 listopada 2024
Jesień.Eva T.
5 listopada 2024
AgnieszkaYaro
5 listopada 2024
odczuciaYaro
4 listopada 2024
WiewiórkaMarek Gajowniczek
4 listopada 2024
0411wiesiek
4 listopada 2024
z ręką w gipsiesam53
4 listopada 2024
Ostatnia prostaMarek Gajowniczek
4 listopada 2024
Słucham jeszcze, jak ostatnieEva T.
3 listopada 2024
Nie tak całkiem zielonyJaga