29 lipca 2011
29 lipca 2011, piątek ( las )
Idę w środku kohorty. Standaryzacja ubioru zapewnia mi anonimowość. Fakt podążania w najbardziej cywilizowanej armii świata napełnia dumą i spokojem. Muzyka nadaje rytm i tempo marszu. Lśnią orły w pełnym słońcu. I to właśnie słońce gubi mój dobry nastrój. Pot zalewa ciało a spierzchnięte usta proszą o przerwę w marszrucie na choć łyk zimnej wody. Lecz już w oddali majaczy nadzieja. Wyraźnie czernią napływa od horyzontu las. Bodajże teutoński. Zresztą co to za różnica.
4 lutego 2025
Przez palce czas przeciekaMarek Gajowniczek
4 lutego 2025
NAPIĘCIA POWIERZNIOWEAtanazy Pernat
4 lutego 2025
Ankaajw
4 lutego 2025
Setkiwolnyduch
4 lutego 2025
Czy są jeszcze takie Agnieszki?wolnyduch
4 lutego 2025
morze w nas mruczyajw
4 lutego 2025
0042absynt
4 lutego 2025
***[pośród gruzów mężczyznaToya
4 lutego 2025
Wiarygodność chwilowo słusznaMarek Jastrząb
4 lutego 2025
Gra ze stereotypamiMarek Jastrząb