20 czerwca 2010
Coraz niżej
Łucja lubiła mieć koło siebie zdjęcie z wodospadem,
otwarte książki – mogła wtedy leżeć całymi dniami
i udawać, że tym razem to już koniec.
Dziadzia twierdził, że tak długo się nie umiera:
ty mi ze śmierci nie rób durna teatrów; ja z wojny
pamiętam – nie zdążył jeden z drugim pomyśleć,
a już go nie było. Potem szedł zgorszony
do swoich zajęć i modlił się o rozum dla Łucji.
Teatr czy nie – dom robił się coraz bardziej
żałobny. Dzieci wyjmowały z szafy jedwabną
suknię matki, czarne pantofle; w milczeniu
podziwiały ten trumienny zestaw i cicho
popłakiwały. Łucja lubiła ich smutek.
Będę umierać, jak długo mi się zechce –
mamrotała drąc kolejne listy, fotografie Stasia.
On też nie zapytał czy może umrzeć. Zamykała
oczy, a dziadzia przyjmował zakłady – na jak długo.
Dom już był gotowy, gra z dnia na dzień
coraz mniej była grą. Dzieci zaczynały
być niecierpliwie, chciały już czegoś na pewno.
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi
24 listopada 2024
od wczorajsam53
24 listopada 2024
Anioł stróż (Budda)Belamonte/Senograsta
24 listopada 2024
Po ludzkuMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
0012absynt