11 listopada 2010
Romansidło
Popadam w podróżną paranoję. Już na peronie z sepleniącym
megafonem. Potem zimne oczy konduktorki. Ryba w galarecie.
Beznadziejna kopulacja w wytartym przedziale. Bure firanki
na wietrze. Ruch jednostajnie przyśpieszony.
Wszystko się skomplikowało, od kiedy ziemia nie spoczywa
na wielorybach. Nawet z warsu śmierdzi jakoś inaczej.
Do tego przesiąknięty naftaliną mundur. Za każdą podróż
trzeba płacić. Czasami cena jest wysoka.
Na szczęście mam krótką pamięć. Wystarczy na Wrocław –
Katowice.
Jeszcze tylko papierosek. I można odetchnąć. Oby nie
zapomnieć
zapiąć rozporka, usunąć śladów szminki. Czas na miłość.
A torowiska wiedzą swoje. I dobrze. Z każdym krokiem coraz
lepiej.
Dworzec zostaje z tyłu. Niemy wyrzut spuszczonej w kiblu
karteczki.
Z numerem telefonu. W ostateczności wrócę innym pociągiem.
16 marca 2025
Yaro
16 marca 2025
sam53
16 marca 2025
sam53
16 marca 2025
wiesiek
15 marca 2025
Marek Gajowniczek
15 marca 2025
wiesiek
15 marca 2025
Yaro
15 marca 2025
Yaro
15 marca 2025
absynt
15 marca 2025
absynt