echoecha, 17 january 2016
Na samym dnie piekła
pokutuje nadzieja że gorzej być nie może
W niebie powiadają że lepiej nie będzie
Gdzieś pomiędzy
zepsute zęby szczerzy filozofia
a wiara wiesza się na naszyjniku z cudów
Stada poetów wędrują po ościstych łąkach
obrzucając się słowami
Józek jest kowalem
Z braku koni podkuwa swój los a czasem
zahacza się o drugi koniec wędki
Jego hobby to
milczenie
echoecha, 20 november 2016
z soboty na niedzielę
dokładnie o północy
karcąc kota za naruszenie prywatności
i obsikanie lodówki
Józek pomyślał o subiektywnym istnieniu
nieba i piekła
palcem w powietrzu wypisał
diabłom aniołom religiom wstęp wzbroniony
demonstracyjnie ziewnął
i rzekł do Boga który był (prawie) wszędzie
masz tyle roboty Staruszku
połóż się obok odpocznij pośpimy do dziesiątej
a potem zrobię Ci śniadanie
echoecha, 20 january 2016
józek napisał wiersz i przeczytał na głos
zaprzyjaźnionemu psu
co okazało się dla tegoż zbawienne ponieważ
zasiedlające go pchły jak jeden mąż
powyzdychały ze śmiechu
no proszę-pomyślał zadowolony-
nawet poezja
ma jakieś zastosowanie
echoecha, 9 august 2016
Będąc w kwiecie wieku
Jóżek kupił telefon
ale natychmiast o nim zapomniał
Pewnego ranka
usłyszał dźwięk nadchodzącej wiadomości
i przeczytał
Za dwa dni ważność twojego życia
skończy się Uzupełnij konto aby dalej żyć
Świetna zabawka - Józek zachwycił się
- tylko na co mi ona
Po czym wrzucił telefon do śmietnika
ku wielkiej uciesze miejscowych szczurów
które jak zwykle z wdzięcznością potrafiły docenić
niepowtarzalny smak nowoczesności
echoecha, 20 may 2016
jestem istotą nieskomplikowaną
dwie ręce dwie nogi wydatny brzuch łysa głowa
cztery półdupki - licząc razem z tymi co pod czaszką
lubię dobrze zjeść godnie wypić podupczyć
ojczyznę
kocham jak nie wiem co
bliźniego swego jak siebie samego albo bardziej nawet
byleby skurwiel
wyglądał jak ja mówił jak ja bekał jak ja
był głupi jak ja lub głupszy ale to niemożliwe
a cała reszta spierdalać do gazu
echoecha, 1 february 2016
Noc nasyciła deszczem
gąbczaste pory księżycowych policzków
nadętych pełnią i samouwielbieniem
Na dnie wszystkiego
odnalazłem pełzającą ciemność
doprawioną smakiem nieżyczliwych cieni
Podeszłaś do mnie bezszelestnie
i wbiłaś sztylet niezrozumienia
w zwiotczałe nieistnienie
Przelałeś się
przez bezrozumne dłonie
magmą rozpaloną jak rybie podbrzusze
aż w kipieli mej krwi
tonąć zaczęły sady czereśniowe
Przerażający tygrys prawdy
obnażył kły nieuchronnej niesprawiedliwości
Niebo zapłakało
Zleciały się ptaki poronionych słów
dobywając z gardeł krzyk konającego sumienia
Na pobojowisku
grząskim od rozgrzeszeń
hieny niespełnionych obietnic
szarpały jeszcze żywe szczątki
zdań podrzędnie złożonych
dławiąc się wielokropkiem w ostatecznym chichocie
Sznurami spojrzeń związałaś mi ręce
łańcuchem głosu splątałaś nogi
i tylko wąż
dotychczas nieruchomy
wszechmocny boa
objawił swą długość i siłę
Zakwitły sady czereśniowe
W kipieli twej krwi
zrodził się kosmiczny jęk gwałconej słoniny
Zaskwierczało tłuste zadowolenie bezsensu istnienia
w czucie zamieniając kościstą sztywność miednicy
Ciekłość kryształów stężała w zwątpieniu
na odgłos wycia astralnych ciał
Z czarnym impetem rżnęliśmy bezkresy
zapładnialiśmy nieistotność próżni i próżności
korzenie naszych dusz zaplątały się w sobie
do czerwoności rozgrzewając
podskórne czeluście piekieł
Tak
to my
wyzuci ze znaczeń wszelakich
zawiązaliśmy synapsy w węzły gordyjskie
nadając im sens
robótki na drutach
Babcia zasnęła w fotelu
Wciąż pada deszcz
(jęk zasłabł i zdechł)
echoecha, 28 january 2016
Kiedyś(lecz nie aż tak dawno)Józek uwił gniazdo
z którego(zanim jeszcze wystygło)wypadł syn
Posadził także drzewo-cień rozrósł się i zapuścił korzenie głęboko
na złość i wyzwanie wiatrom
Codziennie toczył wojny których nie dało się wygrać-
każde zwycięstwo owocowało kolejną porażką
Bogu wszystkich i wszystkiego składał daninę z modlitw
w zamian oczekując rozgrzeszenia ze świństw mniejszych-
na okazję większych przeznaczał ofiary ze sztucznych łez
i fałszywych obietnic
Ludzi traktował instrumentalnie-
mądrych unikał
głupich wykorzystywał
bogatych szanował
biednymi gardził
innych nie znał
Pewnego razu Józek stracił wzrok słuch i węch
co pozwoliło mu polubić siebie
Dzisiaj uważa że każdy koniec to tylko start w nowy początek
czas to stary oszust a Bóg jest językiem psa na policzku
po którym toczy się światło odnalezionej prawdy o sobie
I że samotność jest wyspą z perspektywami
na szczęście we dwoje
echoecha, 17 november 2016
I to mam być ja? - na Józka oburzyła się Poezja
po skosztowaniu owoców jego bezsenności.
Następnie zadarła ogon i obsikała mu nogę.
Teraz jesteś mój! - usłyszał
i zobaczył, jak wnika w zapach kawy unoszący się nad filiżanką.
Teraz jesteś moja! - Józka olśniło,
gdy wykonywał głęboki wdech przez nos.
Wtedy nakarmił śmietnik
garstką nikomu niepotrzebnych słów.
echoecha, 17 january 2016
pewnego razu
józek zapragnął odnaleźć siebie
ponieważ nie wiedział od czego zacząć
wszedł do lustra
znajdując w nim kolejne lustro
a w tym kolejnym
następne
ktoś tu robi ze mnie wariata
pomyślał
i niemal w tym samym momencie zrozumiał
że ktoś to on
no to znalazłem
wyszeptał (nieco zdziwiony)
następnie potłukł wszystkie lustra
z wyjątkiem tego które właśnie
mocno trzymało go za nogi zanurzone w czerwieni
tonącego słońca
echoecha, 18 january 2016
zrobił to z wdziękiem a nawet z głową
twierdząc że taka jest kolej rzeczy
jak przed niechcianą ciążą zabezpieczył
siebie samego przed samym sobą
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga