24 october 2012
24 october 2012, wednesday ( nie Bawaria )
Dziś już bez wielkiej niechęci przeglądam się w lustrze. Naprzeciw starsza pucołowata, wypasiona baba - belwederski okaz zdrowia. Szamoczę się, chodzę z kuchni na balkon, zaglądam do lodówki, wiklinowego koszyczka z czerwonymi jabłuszkami, lubię - pachnie jesienią. Nie umiem ograniczyć się w jedzeniu i myślę co dobrego sobie „spreparować” jutro na obiad. Zrobiłam się prozaiczna w otoczeniu garnków, patelni i innych przedmiotów związanych z posiłkami. Jednak coś mnie zaczyna nosić- rozsiewam marzenia, oczy mi ciut błyszczą, może jeszcze lubczyku...? Nie ! - żadnych zawiłości, większych wzruszeń, zapatrzenia, zawirowania, zakręcenia, wymowności oczu, czujnych dłoni.
Tylko dlaczego to wszystko w klimacie szamotania ?
Przecież zamiast miłości. jedzenie – samo zdrowie !!!
Idę jednak posłuchać serc...
5 may 2024
0505wiesiek
5 may 2024
N2absynt
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma