27 december 2012

Świat według zołzy I

Elegancki butik przy jednej z głównych ulic miasta. Na wieszakach wiszą garnitury od najlepszych projektantów, a na półkach leżą koszule i krawaty. Za kontuarem siedzi młoda, dwudziestoparoletnia dziewczyna. Ubrana jest w elegancki kostium złożony z ołówkowej spódnicy do kolan i dopasowanego żakietu. Na stopach ma niebotyczne czarne platformy, w których porusza się jednak z gracją baletnicy. Gęste, brązowe włosy związane są w grzecznego koka.
Otwierają się drzwi. Na progu staje młody mężczyzna ubrany w elegancki czarny garnitur i białą koszulę i dopasowany do całości czerwony krawat. Widać, że osiągnął sukces. I jest z tego dumny.
         Dziewczyna natychmiast zrywa się z krzesła za kontuarem i podchodzi do niego ze swoim najpiękniejszym uśmiechem. Ma świadomość, żę ma doczynienia z klientem, który nie zawaha się zostawić w sklepie połowy swojej pensji, by wyglądać dobrze.
- Dzień dobry panu, w czym mogę pomóc?
- Potrzebuję białych koszul.
- Ależ oczywiście! Życzy pan sobie zobaczyć naszą ofertę czy chodzi panu o białe koszule bez żadnych aplikacji? - uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Ten facet był nie tylko pewny siebie, pachniał drogą wodą kolońską, ale także był niesamowicie przystojny.
- Chciałbym zobaczyć ofertę, ponieważ poszukuję też koszuli w delikatne niebieskie prążki.
- Jaki rozmiar pan nosi? Przyniosę odpowiedni, by mógł pan przymierzyć i zdecydować, co się panu podoba.
- Rozmiar L.
- Oczywiście, proszę chwilę zaczekać.
       Dziewczyna odeszła tanecznym krokiem. Miała uczucie, ze klient patrzył się na jej tyłek, ale miała to gdzieś. Kochała swoje ciało i faceci to czuli. Emanowała pewnością siebie kobiety świadomej swego seksapilu.
       Tymczasem mężczyzna pozostał w sklepie. Rozejrzał się jeszcze raz i podszedł do wieszaka z drogimi szarymi garniturami. Dotknął w uznaniem delikatnego materiału. Uwielbiał wszystko, co przypominało mu o sukcesie, jaki udało mu się osiągnąć w tak młodym wieku. Wprawdzie kosztem siedmioletniego związku, ale tym akurat się nie przejmował.
       Marzena chciała widzieć na swoim palcu nie tylko pierścionek zaręczynowy, ale także ślubną obrączkę. A najlepiej byłoby, gdyby mieli już własny dom z plączącą się pod nogami dwójką dzieci. Chłopcem i dziewczynką. Oczywiście, ona już wszystko ustaliła z góry, nawet nie pytając go o zdanie. Musiała się więc bardzo zdziwić, gdy uświadomił ją, że ma trochę inne plany co do własnego życia. Oczywiście był lament i łzy, co jeszcze bardziej go do niej zniechęciło. Lubił ją, ale nienawidził, gdy kobiety wykorzystują swoją słabość, by osiągnąć cel, na którym im zależy.
        Kątem oka zauważył, że sprzedawczyni wyszła z zaplecza, odwrócił się więc w jej stronę ze swoim najbardziej czarującym uśmiechem. Była niezła, a on postanowił sprawdzić, jak szybko ulegnie jego czarowi pachnącemu dobrą wodą kolońską i pieniędzmi.
- Tu mam wszystkie koszule, które, mam nadzieję, spodobają się panu. - z profesjonalnym uśmiechem podeszła, niosąc naręcze koszul.
- Na pewno znajdę coś odpowiedniego, myślę, że ma pani doskonały gust!
- Jednak wolałabym, żeby zobaczył pan sam, w naszym salonach najważniejsze jest zadowolenie klientów.
- No dobrze. - mężczyzna wziął z rąk dziewczyny naręcze koszul i poszedł w stronę przymierzalni.
        Po około pięciu minutach wyszedł i skierował się w stronę dziewczyny, która właśnie rozmawiała z innym klientem.
- Biorę te dwie. - z tymi słowami pokazał jej śnieżnobiałą koszulę i jedną błękitną w delikatne prążki.
- Doskonały wybór proszę pana, zapraszam do kasy.
        Gdy mężczyzna zmierzał już w stronę wyjścia z elegancką torbą, w której leżały idealnie złożone koszule, kątem oka spojrzał przez ramię. Był ciekawy, czy dziewczyna na niego patrzy. Jakie było jego zdziwienie, gdy zrozumiał, że nie zrobił na niej takiego wrażenie, jakie miał nadzieję zrobić.
        To go zaskoczyło. Przyzwyczaił się do tego, że miał każdą dziewczynę, której pragnął lub nie. Prawie wszystkie były zafascynowane sukcesem, jaki osiągnął. Czyżby ta była lesbijką? To by pasowało, dlaczego pracowała w takim miejscu. Nie potrafił sobie wyobrazić, że ona po prostu nie jest zainteresowana. To było wbrew temu co wiedział o kobietach.
         A wiedział dużo. W młodości mieszkał z babcią, mamą i dwiema siostrami. Obie były starsze. I to kobiety w jego domu sprawowały władzę. On i ojciec po prostu byli. Ale przez swoją przeszłość stał się wygodnicki – miał nadzieję, że zawsze znajdzie przed sobą gorący obiad niezależnie od tego, o której wróci do domu. Takie antyfeministyczne mrzonki, pasujące bardziej do czasów, gdy kobiety siedziały w domach i zajmowały się dziećmi, a nie robiły karierę.
         Postanowił więc, że nie daruje tej dziewczynie. Będzie ją tak długo męczył, aż się dowie, dlaczego zachowała się tak nietypowo. Oczywiście ona nie będzie miała świadomości, że poddawana jest testowi. Nie miał najmniejszego zamiaru wyjść na głupka, który ma obsesję na punkcie jednej kobiety. Nie był zdesperowany, raczej zaintrygowany. Jego koleżanka, psycholożka, powiedziałaby, że kręci go to, co jest nietypowe, zachowuje się inaczej. To się ponoć nazywa instyktem łowcy. W takim przypadku mężczyzna nie popuści dopóki nie dowie się, na czym stoi. I nawet jeśli zajmie mu to parę lat, nie uzna tego czasu za stracony, bo odkrył coś owego, coś, co go pociągało.
 
        Po tygodniu, gdy dziewczyna zdążyła już zapomnieć o przystojniaku pachnącym pieniędzmi i dobrą wodą kolońską, on znowu pojawił się w sklepie. Na jego nieszczęscie była zajęta stałym klientem, który zostawiał w ich butiku masę gotówki, należał mu się bezwzględny szacunek i uwaga. Na jej szczęście zajęła się nim Edyta. Dzięki temu mogła kątem oka obserwować ich poczynania. I zauważyć spojrzenia, jakie rzucał jej młody mężczyzna, gdy myślał, że nie widzi. Wiedziała już, że wpadła mu w oko, nie miała jednak zamiaru ułatwiać mu zadania. Jeśli bardzo będzie chciał, zrobi wszystko, by ją zdobyć. Postanowiła więc wystawić go na próbę. I nie chodziło o to, że zamierzała z nim pogrywać, bardziej o to, że chciała podkręcić jego zainteresowanie do granic możliwości.
        Gdy stały klient, którym się zajmowała, skierował się ku wyjściu z uśmiechem człowieka, który spełnił swoje zachcianki, usiadła za kontuarem i z rozbawieniem obserwowała jak Edyta męczy się z klientem wyrażnie niezadowolonym z faktu, że nie zajmuje się nim ta sprzedawczyni, którą wolał. I ze spojrzeń, które widziała, ale na które jednak nie reagowała. Nie zamierzała dawać mu tej satysfakcji.
Gdy i ten klient opuścił butik, a dziewczyny zostały same, wybuchnęły niepohamowanym śmiechem. Edyta opanowała się pierwsza.
- A z czego my się właściwie tak śmiejemy?
- A z czego ty się śmiejesz? - Joanna wciąż chichotała.
- Z tego, jak on na ciebie patrzył, kochana! Niby jest niezainteresowany, ale jego niezadowolenie, że to ja się nim zajmuję, było wręcz namacalne!
- Myślisz, że... wpadł?
- A bo ja wiem? Może. Te spojrzenia. I niezadowolenie. A na dokładkę sam nie wiedział, czego naprawdę chce! A to koszula inna, a to to, a to tamto! Chciał po prostu mieć twoje zahipnotyzowane oczy. Biedaczek! - Edyta znowu się roześmiała.
- Dobra, dobra, kobieto, mów lepiej, czy warto marnować na niego czas?
- Zdecydowanie! Tylko błagam, nie zmieniaj się w miłą dziewczynkę, bądź sobą! - Edyta natychmiast spoważniała.
        Ona już się zawiodła na byciu miłą dziewczynką, zawsze gotową spełnić wszystkie zachcianki swojego faceta i uważającą go za pana i władcę. Był zainteresowany na początku, z czasem jednak zaczął się nudzić. Jak sam powiedział, zmęczyło go jej wieczne przytakiwanie. Nie chciał tego. Fascynowały go kobiety, które miały odwagę zatrzymać się i tupnąć nogą, gdy coś im się nie podoba. A takich niestety było jak na lekarstwo. Większość dziewczyn, zarówno tych młodych, jak i starszych, wychodziła z założenia, że z mężczyzną się nie dyskutuje. To było fajne, ale do czasu. Potem powoli następował brak szacunku, a w końcu rozstanie.
         Wlaśnie tego uczyła swoją młodszą koleżankę z pracy. Asertywności w kontaktach z facetami. I umiejętności stawiania na swoim, nawet jeśli niespecjalnie mu się to podoba. Albo ją toleruje ze wszystkimi jej upodobaniami, wadami i marzeniami, albo nikt nie każe mu kontynuować znajomości, która mu nie odpowiada. Bo niby kobieta zmienną jest, ale pewnych rzeczy nigdy nie zmieni nawet najbardziej zakochany mężczyzna. Chociażby poranną niechęć do rozmów.
- Dobra, kochana, mną się nie przejmuj. Znam twoją przeszłość. Wiem, jakich błędów nie popełnić. - Joanna przywróciła Edytę na ziemię.
- No i brawo. O, patrz, kolejny klient. Która?
- Pójdę ja. - Joanna podniosła się z westchnieniem.
         Lubiła swoją pracę, ale klienci byli czasami upierdliwi. Potrafili trzy godziny wybrzydzać nad garniturem, który im proponowała. Istne piekło zaczynało się, gdy trzeba było zdecydować, która koszula pasuje do karnacji, koloru oczu i garnituru. A krawaty? To już osobna epopeja.
         Patrząc, jak klient pod czterdziestkę mocuje się z kotarą w przymierzalni, pożałowała, że nie jest to znowu jej tajemniczy przystojniak. Ciekawe, jak ma na imię? Marcin? Krzysiek? Paweł? Nic to, może kiedyś jeszcze do nas przyjdzie, a wtedy nie dam mu tak łatwo zniknąć z mojego życia. Taka możliwość w ogóle nie wchodzi w grę. Byle jednak rozegrać to delikatnie, nie chciała by się spłoszył albo, o zgrozo!, pomyślał, że jest zdesperowana.


number of comments: 72 | rating: 9 |  more 

ane,  

podoba mi się! czekam na kontynuację! (:

report |

Monika Joanna,  

może kiedyś, jednak wolę wiersze :)

report |

lajana,  

:) Ponieważ dopiero rozwijasz akcję, reszta powinna się pojawić, chociaż czytelnik z wyobraźnią może przewidzieć, co dalej. Tekst prosi o drobne korekty: czasem mała litera powinna być dużą, tu i tam przecinek, bo się napisało jednym tchem, mniej przeszkadzające powtórzenia, niekiedy jakieś słowo do wymiany, chociaż możesz uzasadnić jego użycie. ;) Ale zdecydowanie za dużo jednego... elegancki! Tak bardzo chciałaś podkreślić status butiku i postaci, że nie poszukałaś synonimów. Podobasz mi się w prozie, to poza tym, zdecydowanie powinnaś pisać. Pozdrawiam. :)

report |

Monika Joanna,  

Ineso, to wciąż wersja robocza, dodałam, bo może mnie zdopingujecie - ja powoli tracę serce do tego tekstu. Ale dziękuję, że zajrzałaś. :)

report |

.,  

przeczytałam:) p.s.: zdążyła*

report |

Monika Joanna,  

Kamaju, dziękuję, muszę się znowu wczytać, bo nie mam pojęcia, gdzie mam błąd. :)

report |

Istar,  

widzisz nie widzisz, ciekawam końca :)

report |

Monika Joanna,  

Marzenko, jeśli nawet dodam, to na pewno koniec nie nadejdzie za szybko :)

report |

Magdala,  

a wiesz, Moniko, kiedyś usłyszałam od mądrego, znającego się na literaturze człowieka: "Tarka, nie potrafisz pisać wierszy, rób, co umiesz - masz swoje". absolutnie mu wierzę, ale tak cholernie lubię gadać "wierszami" z ludźmi, że nie mogę przestać. po prostu :* :*

report |

Monika Joanna,  

Magdo, zauważyłam, że lepiej wychodzi Ci proza, chociaż Tary jeszcze nie czytałam :( poza tym co ja mam - proza leży, z poezją lepiej, ale nie najlepiej, jeśli rozumiesz, co mam na myśli :)

report |

Magdala,  

a widzisz!!! :)))))) buziaki i trenuj! :)))

report |

Monika Joanna,  

postaram się, ale zaglądaj do mnie czasem :)

report |

Hania,  

zaciekawiłaś Moniko:) czekam na dalej...

report |

Monika Joanna,  

Haniu, jak zaciekawiło to dobrze, może się skuszę na pokazanie ciągu dalszego :)

report |

Hania,  

koniecznie...koniecznie:)

report |

Monika Joanna,  

jeśli - to nie dziś :)

report |

sergiusz juriev,  

Monika! Na wiet nie zle ta rabota cie poszla. Tez jestem za cikawiany razwojem tego scenariusza. I s zachecom ciekam na przedlozenie. Pozdrawiam!

report |

Monika Joanna,  

Sergiuszu, dziękuję.

report |

Wieśniak M,  

...na wieszakach wiszą().. na półkach leżą ().. wiesz Moniko gdybyś dołożyła trochę swojego pazura do masła maślanego i zamieniła przypisane wieszakom przeznaczenia, lektura nabrałaby rumieńców;)))

report |

Monika Joanna,  

Wuniu, ale mój pazur działa tylko na poezję :)

report |

Wieśniak M,  

pazur ma się zawsze, pomyśl o prozie nie jak o nudnym jak flaki z olejem opisie dobrze znanych rzeczy- zaskocz, przyciągniej czytelnika. Napisz zdanie a potem odwróć je do góry nogami:)))

report |

Monika Joanna,  

Wieś, czyli tekst nie jest tak całkiem na nie?

report |

Wieśniak M,  

Moniko:))- sorki nie doczytałem:((, Opisy mnie nudzą. Piszesz jakbyś chciała przenosić to na ekran. Szczegółowy opis ubioru wg mnie niepotrzebny. Wstęp prz długi. Odkrywaj te elementy powoli w trakcie dialogu akcji, nie opisuj- ( do czynienie- osobno):))

report |

Monika Joanna,  

Wieśniak, dodałam ciąg dalszy, krótszy :)

report |

Wieśniak M,  

hmmm, a gdzie się podział Wieś?, Wuniek?, Wiesiulek?:(((

report |

Monika Joanna,  

Wuniu, taki masz nick, a sam mówisz do mnie Moniko więc mi się tu nie smuć, nie lubię monotonii :)

report |

Wieśniak M,  

Mam, ale praktycznie chyba pierwszy raz go użyłaś Moniko:))- stąd domysł( ale przecież mogę się mylić) że chyba podpadłem:(

report |

Monika Joanna,  

zdecydowanie się mylisz, bo używałam tego nicku na samym początku kariery na trumlu, bo to Ty jako pierwszy zwróciłeś na mnie uwagę :)

report |

Wieśniak M,  

Ok:))- zawcięłem się i doczytałem tu i tam:))- Poczytałem też komentarze i widzę że tekst spotkał się z aprobatą. Ja sam mało czytam prozy, beletrystyki- zwyczajnie mnie nudzi, więc może moja ocena zbyt surowa. Napisałem szczerze co myślę i wierz mi nie jest to coś co chciałbym czytać, ale jest z pewnością zapotrzebowanie i na takie pisanie:)).Cieszy że próbujesz swych sił w różnych formach- pozdrawiam serdecznie:))

report |

Monika Joanna,  

oj Wiśniaczku :))) ja wiem, że nie jest to coś, co mężczyźni chcą czytać /przynajmniej większość/ ale ciekawa jestem opinii braci trumlowskiej, bo nie mam pojęcia, czy nadal to ciągnąć :)

report |

ApisTaur,  

syndrom czapli i żurawia/ czasem duży kłopot sprawia/ gra pozorów i intryga/ spod kontroli się wymyka//;)

report |

Monika Joanna,  

Apiś, na razie jest pod moją kontrolą, ale nie wiem, co będzie potem :)

report |

Redcherry,  

Tytuł pasuje do mnie jak ulał;p

report |

Monika Joanna,  

Bo jeszcze dodam część drugą! :))) a sam tekst jak?

report |

Redcherry,  

No to czekam na drugą;p co do tekstu, to chyba już widać, po komentarzach...a poza tym zołzie się podoba tytułowa zołza;p

report |

Monika Joanna,  

jest już część number two :)))

report |

Redcherry,  

Nie zauważyłam;p

report |

Monika Joanna,  

skupiaj się mała na tym co trzeba :)

report |

Redcherry,  

Ty tu mi już moich 150cm wzrostu nie wypominaj;p Bujam w obłokach;p

report |

Monika Joanna,  

jak to było z sympatii babo! wszystkie maluśkie dziewczynki są strasznie rozkoszne, niezależnie ile mają lat :)))

report |

Redcherry,  

Małę i wredne;p ano ja już stara się robię hehe wiem, że z sympatii;) drocze się...

report |

Monika Joanna,  

drocz się, lubię dropsy :D

report |

Redcherry,  

Trzeba było tam opisać mała, zołzę... hihi mała choleryczka

report |

Monika Joanna,  

toż opisałam, ale ta zołza ma takie długie i piękne nogi oraz zgrabniutki tyłeczek :)))

report |

Redcherry,  

nogi nie pasują...a co do tyłeczka to hmmm nie mi oceniać;p

report |

Monika Joanna,  

idź do lusterka i zobacz, czekam na wieści z (poświątecznego) frontu :)

report |

Redcherry,  

Zmiana profesji?

report |

Monika Joanna,  

Nie, w życiu, zwyczajnie zawsze chciałam napisać powieść, ale zaczyna mi brakować serca do tego tekstu. Dlatego wrzuciłam.

report |

Redcherry,  

Ja też zawsze chciałam napisać powieść...ale jakoś nie mam weny...zabrałam się za fotografię, ale i to mi marnie idzie..

report |

Monika Joanna,  

Wisienko, czasami marzenia a rzeczywistość to dwie różne rzeczy.

report |

jeśli tylko,  

Moniko, zdecydowanie próbuj dalej, pisz, prozę też, może być fajnie, ale.. no i tu się narażę, ale pojadę. Zgadzam się z Wiesiem. Powinnaś pisać bardziej obrazami, a piszesz kawanaławizmem. Nie ma tu miejsca dla czytelnika (i jego głowy, wyobraźni). Miejscami to jest sprawozdanie. Albo scenopis. Opisy wplotłabym w akcję Tj NIE: ubrana w ołówkową spódnicę i dopasowany żakiet. Na przykład: Ołówkowa spódnica opięła się na biodrach. I w innym miejscu: Poprawiła dopasowany żakiet. Coś w tym rodzaju. Za dużo opisów charakteryzujących (np postawę, poglądy). To powinno być bardziej wplecione w akcję, wynikać z niej. Proces odwrotny niż w szkole. Bo w szkole z akcji wydłubywaliśmy/konstruowaliśmy charakterystykę bohatera. A tu masz charakterystykę w głowie, a teraz zrób z tego akcję, zachowania. Na razie tyle spostrzeżeń. Głowa do góry. I pisz :)

report |

Monika Joanna,  

Jeślinko, to mnie pocieszyłaś jak mało kto, ale przynajmniej dzięki wrzuceniu tekstu tu wiem, jakich błędów unikać, pisząc dalej. Także dziękuję Ci serdecznie. :)

report |

jeśli tylko,  

Jedenaste nie dobijaj :) - ale mi się przypomniało. Zaimkoza, przede wszystkim dzierżawcza. Plaga trudna do zwalczenia, zwłaszcza odkąd wszyscy uczą się angielskiego, gdzie dzierżawcze zastępują rodzajniki. Np "Obrócił się ze swoim czarującym uśmiechem" - a z czyim miał się obrócić? (sama tego się pozbywałam boleśnie i nie zawsze skutecznie). Powtórzenia np 3-4 razy "który" w jednym zdaniu. Czasem można te podrzędne zdania z "który" wyrzucić ( "Gdy stały klient, którym się zajmowała, opuścił sklep" - wcześniej było powiedziane, że się zajmowała stałym, więc "Gdy stały klient opuścił sklep"). Trzeba się nauczyć czytać tekst na 2 sposoby: śledząc akcję i jej logikę oraz śledząc tylko słownictwo. To trudne, bo automatycznie wolimy przechodzić na akcję. Zwłaszcza we własnym. Łatwiej to zrobić po odłożeniu tekstu na dzień-dwa (co najmniej). Pozdrawiam. Pisz :)))

report |

Monika Joanna,  

Jeślinko, ten tekst ma co najmniej kilka miesięcy, więc mi nikt już nie wmówi, że kiedykolwiek będę miała tyle skupienia, by napisać go jeszcze raz, lepiej. powtórzę po raz nie wiem który - ten tekst nie powinien nawet ujrzeć światła dziennego, zdecydowanie lepiej czuję się w poezji, nawet jeśli niektórzy z was uważają, że moja proza jest całkiem ciekawa. zwyczajnie proza wymaga wiele czasu, a ja w dodatku, jak sama powiedziałaś, wolę przechodzić na akcję, nie patrząc zanadto wnikliwie na słownictwo. w każdym razie - dziękuję z dygnięciem. :)

report |

jeśli tylko,  

czy musi być ten tekst? :)) będziesz pisać i będziesz poprawiać, taki już Twój los, ja to widzę :)) trzym się :)

report |

Monika Joanna,  

mój los to kwesta przypadku, dziękuję :)

report |

Pilar,  

Przeczytałam z nieukrywaną ciekawością, jako to Twój początek z prozą, jak sama mówisz no i mam kilka uwag. Tu i tam trzeba poprawić. Niektóre litery, zwłaszcza w dialogach są zapisane źle. W niektórych miejscach powinno być z małej, a w niektórych z dużej. Widzę literówkę - zamiast "ze" powinno być "że" Po mimo tego, ze akcja się rozwija zabrakło mi większej liczby opisów, co może nadrobię w kolejnej części. Powtórzenia to najgorsze, co może być. To zawsze zaniża tekst. Jest tyle synonimów, ze wierze, ze coś z tym zrobisz. Widzę, ze moi poprzednicy napisali w sumie to samo odnośnie uwag. To nie znaczy, że jedziemy , ale tym samym usiłujemy pomóc, któż, jak nie czytelnik wyłapie mankamenty? :) Ja bym jeszcze popracowała nad pomysłem i pobawiła się słowami, obrazami, wyobraźnią.

report |

Magdala,  

"pomimo" piszę się razem.

report |

Monika Joanna,  

Niczym nie zamierzam się bawić, ten tekst nie powinien nawet ujrzeć światła dziennego, także wszelkie uwagi wezmę sobie do serca i zastosuję,, jesli jeszcze kiedyś przyjdzie mi ochota na pisanie prozą, chociaż nei wydaje mi się, by taki dzień nastąpił. :) w każdym bądź razie - dziękuję za czytanie :)

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1