7 november 2013
4 november 2013, monday ( autobus )
prawie nie widuję rodziców. rozwodzą się od moich narodzin, albo schodzą - wtedy i wtedy jest równie głośno. od kochanków matki, których chowa na zapleczu działu sprzedaży w dużym sklepie ktorego jest włascicelką, albo od dziennikarzy, którzy za ojcem puszczają hieny by uchwycić moment zdrady. na wspólnych sesjach do kolorowych gazet dbają o światęczną atmosferę. ja najczęściej się upijam, przed włożeniem do ust tabletki na uspokojenie którymi karmi mnie menago rodziny. ułoży się - mówi - i klepie mnie po tyłku za co dostaję w twarz od matki - ponoć jestem winna podobieństw.
- a nie myślałaś żeby uciec, wyjechać do siostry, mieszka chyba na innej planecie, bo nie utrzymuje z rodzicami kontaktów.
utrzymuje, spadkowe. trzyma rekę na pulsie, melduje się raz w miesiącu po czek na pokaźną sume, za milczenie, bo jest lesbijką, a u nas w rodzinie i w ogóle kraju, to niedopuszczalne. może ucieknę. ale jak na razie dobrze się bawię. muszę uzbierać na życie poza domem. rodzinnym jak to się mówi. nawet nie zauważają że giną srebra, obrazy ze ścian, drobne z nocnych stolików. nic ich nie obchodzi, nic o czym nie zrobi się głośno.
kiedy zaszłam w ciążę i uparłam się urodzić - grożąc że jeśli nas skrzywdzą - mnie i dziecko - pójdę do gazet, wywieźli mnie na wieś. indywidualne nauczanie, styczność tylko z babką i kikoma znajomymi, których nie udało im się zwieźć rzekomą chorobą zakaźną.
nie pozwolili mi zabrać małego do domu. widujemy się rzadko, ale kocham go nad życie i to życie teraz układam tak żeby mu mnie w przyszłości nie zabrakło.
jeszcze nie wiem co zrobię. oni się w końcu rozejdą, a ja zostanę na skraju, z decyzją której nie podejmę dla ich dobra.
prosze spojrzeć na czołówki gazet. to oni, prawda że piękni? patrzę i nie poznaję. gdybyście wiedzieli, ile płacą sobie nawzajem za takie pozowanie, serce by wam pękło z żalu, że tyle nieszczęść z biedy na świecie a oni tacy.
niech się pani nie gniewa. to był długi przystanek. już pani wysiada? prosze mnie nie pamiętać. i tak się nie przyznam. obiecuję kiedyś wynagrodzić jałmużnę. często nie żebram, ale akurat dziś, nie wiem gdzie jestem.
5 november 2024
0511wiesiek
5 november 2024
"W żółtych płomieniachJaga
5 november 2024
Jesień.Eva T.
5 november 2024
Freedom From PainSatish Verma
4 november 2024
0411wiesiek
4 november 2024
Słucham jeszcze, jak ostatnieEva T.
4 november 2024
Pure As GoldSatish Verma
3 november 2024
Nie tak całkiem zielonyJaga
3 november 2024
0311wiesiek
3 november 2024
Listopad.Eva T.