4 october 2018

biegnący po falach

Zagląda nieśmiało. Nie chcę sugerować, że trafiła tu przypadkiem, bo pod nieśmiałością przeziera bolesna desperacja. Chcę skruszyć lody już na wejściu więc uprzejmie witam w progach jak gospodarz igrzysk wita nadciągające delegacje spragnionych zwycięstw sportsmenów i sportsmenek. Oczy, które jeszcze przed chwilą jakby rozbiegane w sprincie na sto metrów, ogniskują się na mnie. Synapsy posyłają wiązkę elektrycznych muśnięć po tkance szarej i w przestrzeni między drzwiami a biurkiem materializuje się pytanie:

- Szukam Piętaszka, gdzie znajdę?

Pytanie jest proste. Nie sprawia trudu by je przemielić, zobrazować, przekojarzyć i wypluć wewnętrzną odpowiedź, że owszem wiem. Jestem bibliotekarzem i wiem. Jestem jak ojciec Wergiliusz, który znał wszystkie dzieci swoje. Ja nie tylko je znam, ja wiem gdzie obecnie przebywają, a nawet jak nie wiem, to wiem jak się dowiedzieć. Miejsce przebywania każdej konkretnej książki jest mi szybko znane. Niech każdy z ojców tak samo powie o swoich córkach!

- Już Pani podaję.

Wypływam z macierzystego portu na zatokę Lektur Dziecięcych i po podejściu do klifu gdzie na wysokości trzeciego piętra licząc od tafli wody powiewają podejrzewane egzemplarze i wtedy spada deszcz wątpliwości...

- Ale to bedą Przypadki Robinsona Crusoe, bo tam jednym z bohaterów jest Piętaszek.

Mgła w oczach. Cień niezrozumienia. Maligna. Drżenie podsycone wrażeniem że to chyba nie to... Cisza robi się niezręczna. Robi się ciężka. Cisza za chwilę zwali sie z klifu prosto do tej spokojnej wody. Zaburzy toń, rozniesie fale... może zmyje nas oboje w przeciwstawnych kursach. Rzucamy kotwicę. Ja o półkę z Robinsonem - Ona o gruz wątpliwości, który rozsypuje się wokół...

- To będzie Defoe proszę pani. Dać?
- Nie.. to chyba... to nie to... zaraz sobie przypomnę... proszę dać mi... jak to było...

Palpitacje paniki są odczuwalne przez sejsmografy. W promieniu najbliższych mil mieszkańcy nadmorskich wiosek przenoszą dobytek w wyższe rejony, bo ziemia drży, trzęsie się i relokuje. I nagle zagrożenie zanika.

- Bo to będzie tego.. no... Moliera to będzie...

Teraz ja strzelam wiązkami skojarzeń. Piętaszek z Molierem i Molier z Piętaszkiem. Jaka będzie z nich trzecia siła. Bo jest! Pewnie jest! Może jest! Jest jakieś prawdopodobieństwo że jest! A wtedy odkrywam:

- Molier? To raczej nie Piętaszek! To Świętoszek!
- Tak! Właśnie! O to chodzi!

Gdybyż radość przyrównać do sił przyrody, to mamy tu gorący gejzer. Gejzer który właśnie doznał odświeżającej erupcji, strzelił wysoko w stratosferę i pokrywa okolicę obłokiem wilgotnego zadowolenia. Przenoszę się z jednego brzegu zatoki Lektur Dziecięcych na drugi. Suchą stopą, choć wciąż bawi mnie imaginowanie magicznych przestrzeni nasiąkniętych wilgocią aż po plaże. Wychodzę na ląd. Tu gdzie Lektury są już dojrzalsze. Wyglądam Moliera. Wyglądam Świętoszka. Wyglądam Moliera. Wyglądam...

- Przykro mi ale Świętoszka to nie mam. Żeby osłodzić gorycz porażki, naszej wspólnej porażki, rzucam suchy dowcipas.

- Ale za to jest Skąpiec...
- Tak! Skąpiec! No to właśnie o ten Skąpiec mi od początku chodziło...

Cisza. Napisy końcowe. Popcorn się skończył. Wygładzają się zmarszczki na wodzie. Cumujmy łódź w porcie. Oczekują nas kolejne rejsy...




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1